Pod koniec lat 70. w zachodnich Niemczech zadebiutował nowy lekki komfortowy i przestronny pojazd dostawczy - volkswagen transporter trzeciej generacji. Samochód już legendarny, słynący z trwałości i wszechstronności. Bagażówka, kamper, czy karetka - z takich odsłon ten pojazd znają Polacy.
T3 były produkowane od 1979 roku aż do czerwca 2002 roku w europejskich fabrykach w Hanowerze i Grazu, a także południowoafrykańskim Uitenhage.
Pojazd napędzały silniki benzynowe jak i wysokoprężne, występowały manualne skrzynie biegów, ale też automatyczne. Standardowy układ to napęd na tylne koła, a w wersji Syncro 4x4 auto przeistaczało się w dostawczą terenówkę.
Dostępne były różne wersje nadwoziowe czyli standardowy furgon blaszany lub przeszklony z niskim dachem, wersja pickup z pojedynczą i podwójną kabiną. Ciekawa była też opracowana dla niemieckiej poczty wersja z wysokim dachem i przejściem do kabiny kierowcy.
Nowy transporter godnie reprezentował swoich kultowych poprzedników t1 i t2. Był wykorzystywany we wszystkich gałęziach gospodarki w wielu krajach, szczególnie Europy zachodniej. Zgrabny i przy tym pakowany wóz znalazł też zastosowanie w wojsku, policji czy służbach ratowniczych. Pojazd zdolny był właściwie do wykonywania każdej pracy, był też dla wielu ulubionym środkiem transportu i wypoczynku. Na jego bazie powstały bardziej komfortowe wersje osobowe tj. caravelle, vanagon, multivan, czy popularny podwyższany kamper - westfalia. Pojawiło się też kilka wariantów karetek pogotowia zarówno z niskim jak i wysokim dachem w zależności od firmy produkującej zabudowy medyczne.
Mały, ale wariat
T3 jako karetka na zachodzie był używany głównie jako tzw. krankenwagen, czyli karetka transportowa. Ale w biednej polskiej ludowej rzeczywistości pozyskanie takiego volkswagena stawało się szansą na nowoczesną "R"-kę. W tym czasie standardem w tego typu zespołach była nysa 522, nic lepszego polski przemysł motoryzacyjny nie oferował. Każdy zatem pojazd, nawet używany który mógłby być podarowany stawał się łakomym kąskiem. Jak wspomina Jacek Pachota z Muzeum Ratownictwa t3 to jedna z ulubionych karetek.
- Volkswageny zostały podarowane do Krakowa przez Austriacki Czerwony Krzyż dzięki staraniom naszego kolegi Andrzeja Machalicy. Choć używane, były w bardzo dobrym stanie i szybko dało się je wprowadzić do służby. Jeden z nich trafił do zespołu "R" w Balicach, a drugim jeździłem w Oddziale Centralnym krakowskiego pogotowia na Łazarza. Nasze t3 miały mocne silniki benzynowe, to autko latało bardzo dobrze. Choć przedział medyczny był ciasny to nadrabiał bardzo dobrym zawieszeniem i generalnie solidnym wykonaniem. Kiedy dostaliśmy już nowe mercedesy, t3 długie lata jeździł jeszcze w zespole noworodkowym, a potem na rezerwie.
Używanych karetek tego typu do Polski trafiło oczywiście więcej. Były eksploatowane przez stacje pogotowia ratunkowego, ale także szpitale czy inne organizacje tj. Polski Czerwony Krzyż i Maltańska Służba Medyczna. Ta ostatnia otrzymała w darze od kolegów z Kolonii takiego volkswagena w 1990 roku, była to zarazem pierwsza karetka tej organizacji w Polsce.
Ciekawym egzemplarzem był też t3 syncro Szpitala Wojskowego w Krakowie, który przez wiele lat pełnił dyżury jako tzw. "R-ka garnizonowa". Natomiast w Opolu jeździła rzadka karetka w wersji podwyższanej w zabudowie firmy KFB.
Jednak prawdziwą perełką był ambulans pozyskany do Wrocławia jako...nowy! Odstający od epoki volkswagen zastąpił nysę w zespole "R-12", który w tym czasie był jednym z dwóch w całym województwie. Urosło wokół niego wiele legend zarówno o zakupie jak i jego przekazaniu. Okoliczności i szczegóły tej niesamowitej historii to temat na osobną historię, którą niebawem przedstawię.
W zbiorach Muzeum Ratownictwa znajdują się dwa egzemplarze ambulansu t3. Starszy został przekazany przez Zakon Kawalerów Maltańskich i była to pierwsza karetka popularnych "maltańczyków" w Polsce. Pojazd jest wyposażony w benzynowy silnik typu boxer chłodzony powietrzem i automatyczną skrzynię biegów. Drugi młodszy w bardzo podobnej w zabudowie medycznej napędzany jest silnikiem wysokoprężnym ze skrzynią manualną. Oba pojazdy wymagają renowacji, a każdy kto mógłby w niej pomoc proszony jest o kontakt z Muzeum.
O autorze
Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Artykułem o historii reanimacyjnej Nysy rozpoczął serię swoich tekstów, które co tydzień pojawiają się w serwisie Menway.interia.pl.