Po takim czasie nie mamy szans. Resuscytacja powinna trwać najwyżej...
Nowe amerykańskie badanie opublikowane przez The BMJ pokazuje, po jakim czasie szanse na przeżycie i uniknięcie poważnych uszkodzeń mózgu po zatrzymaniu krążenia są bardzo nikłe.
Nowe badanie wykazało, że prawdopodobieństwo przeżycia pacjenta i opuszczenia przez niego szpitala z dobrą lub umiarkowaną kondycją mózgu spada z odpowiednio 22 i 15 proc. po jednej minucie resuscytacji krążeniowo-oddechowej (RKO) do mniej niż 1 proc. po odpowiednio 39 i 32 minutach bez tętna. Naukowcy twierdzą, że odkrycia te mogą pomóc personelowi szpitala, pacjentom i ich bliskim w podejmowaniu świadomych decyzji o tym, kiedy przerwać lub kontynuować resuscytację krążeniowo-oddechową po zatrzymaniu krążenia.
Zatrzymanie to nagły przypadek medyczny, który występuje, gdy serce przestaje bić, a krew przestaje dopływać do ważnych narządów. Zaledwie ok. jeden na czterech pacjentów, u których doszło do zatrzymania krążenia w szpitalu, przeżywa, co pokazuje, jak niebezpieczna jest ta przypadłość. Poprzednie badania wykazały, że im dłużej pacjent w szpitalu jest poddawany resuscytacji krążeniowo-oddechowej z powodu zatrzymania krążenia, tym mniejsze są jego szanse na przeżycie. Nie ma jednak jasnych wytycznych dotyczących tego, jak długo należy prowadzić resuscytację, zanim zostanie ona uznana za daremną.