Duży w Maluchu odcinek #16 - Jankes

Tym razem do białego malucha Filipa Nowobilskiego wsiadł etatowy "budzik" całej Polski - znany prezenter radiowy, Krzysztof "Jankes" Jankowski. Jedno jest pewne: to nie będzie zwykła przejażdżka Fiatem 126p!

Czy nie uważasz, że w Polsce tabloidyzacja mediów poszła aż za daleko i podobnie jak za granicą żeruje się wyłącznie na sensacji?

- Są "przeginki", tak zwane pały, ale "life is brutal and full of zasadzkas" jak to mówił mój profesor prawa.

Po prostu - im bardziej hardcore'owy temat, tym większa sprzedaż. Nie ma granicy tego, by się nie sprzedać jeśli chodzi o kolorowe gazety i portale. Cały czas przekraczamy granice.

Teraz media mają pożywkę na byłym mężu Edyty Górniak...

- "Przyszła kryska na matyska".

Znasz innych celebrytów, którzy sięgają po narkotyki? Czy "na salonach" są one popularne?

- Proszę Państwa, to będzie chyba ostatni odcinek tego programu (śmiech). Ja sam uwielbiam balować, ale robię to grzecznie.

Twoi fani to te same osoby, które uwielbiają Dawida Kwiatkowskiego (nastoletni piosenkarz) i Macieja Musiała (gwiazda serialu "Rodzinka.pl"). Czy rozumiesz ten fenomen?

- Wiesz dlaczego tak się dzieje? Jako pierwszy w Polsce poinformowałem młodzież, że zagra u nas Justin Bieber...

Myślisz, że te gwiazdy mają już fanów na całe życie?

- Każda z tych postaci na pewno zastanawia się: jak długo to jeszcze potrwa? Tego nikt nie wie. Oby jak najdłużej, dobrze im życzę. Byle tylko robili coraz lepszą muzykę. Justin Timberlake też zaczynał od grzecznych, popowych kawałków, a teraz robi fantastyczne produkcje. Liczę na to, że podobnie będzie z polskimi artystami.

Reklama

Czy nie kusi cię, aby zamienić radiowe słuchawki na pióro i zostać publicystą?

- Nie. Najlepiej czuję się w radiu. W telewizji idzie mi gorzej, choć i w niej "jakoś leci".

Dlaczego w telewizji czujesz się gorzej?

- To zupełnie inna bajka, więcej ludzi. Radio jest bardziej intymne. Tam mogę być swobodny. Serio, radio to moja największa miłość. Gdyby nie ono to nie wiem, co bym robił. Pewnie byłbym elektrykiem, bo to nim jestem z zawodu.

Czy to prawda, że kiedyś uratowałeś człowieka?

Byłem świadkiem mega wypadku. Gość skoczył lub został zepchnięty z wiaduktu i dosłownie wbił się w przejeżdżający pod spodem samochód. Byłem w pobliżu. Przybiegłem tam, wyciągnąłem go i położyłem w pozycji bezpiecznej. Czekałem na pogotowie. Sprawdziliśmy tętno. Na szczęście wszystko było w porządku, ale tylko przez trzy minuty, kiedy to przestało bić mu serce. Zacząłem robić masaż serca, ale pomógł dopiero defibrylator.

Pamiętajcie, jeśli ktoś nie ma tętna, to aż do przyjazdu pogotowia masujemy jego serducho. Nawet bez dmuchania, po prostu naciskamy...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy