Nowo powstała wyspa może wywołać tsunami

W wyniku erupcji wulkanicznych wyspa Nishino-shima nieustannie się powiększa. Naukowcy ostrzegają, że znaczna jej część może w końcu zsunąć się do oceanu i wywołać tsunami.

Nishino-shima jest niewielką japońską wyspą wulkaniczną leżącą na Pacyfiku około 1000 km od Tokio. Stanowi fragment wielkiego zagłębienia w szczytowej części podmorskiego wulkanu, którego erupcja w latach 1973-1974 utworzyła nowy fragment lądu. Wysepka, mająca niegdyś około 700 m długości i 250 m szerokości, powiększyła się i jeszcze dwa lata temu mierzyła nieco ponad 1 km. Pojawił się również nowy krater o wysokości około 40 m. W marcu 1974 roku aktywność wulkanu zanikła.

Spokój na wyspie Nishino-shima  panował do listopada 2013 roku, kiedy nowa erupcja utworzyła kolejną niewielką wsypę w jej bardzo bliskim sąsiedztwie. W ciągu zaledwie miesiąca powiększyła się ona trzykrotnie, osiągając powierzchnię 56 tys. metrów kwadratowych. Obiekt okazał się wystarczająco duży, by utrzymać się powyżej poziomu morza przez co najmniej kilka lat.

Reklama

Naukowcy oszacowali, że do końca 2013 roku nowo powstała wyspa połączy się z Nishino-shima. Stało się to 26 grudnia, o czym poinformowała japońska straż przybrzeżna.

Z kraterów znajdujących się na wyspie wypływa codziennie około 200 tys. metrów sześciennych lawy - taką ilością można wypełnić 80 basenów olimpijskich - czytamy na łamach serwisu PhysOrg.

"Jeśli lawa wciąż będzie się gromadzić na wschodzie, część wyspy może się zapaść i spowodować tsunami" - ostrzega Fukashi Maeno, adiunkt instytutu zajmującego się badaniem trzęsień ziemi na Uniwersytecie Tokijskim.

Jego zadaniem, osunięcie się do oceanu 12 mln metrów sześciennych lawy jest w stanie wywołać metrową falę tsunami poruszającą się z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę w kierunku wyspy Chichi-jima. Dotarcie do jej brzegów zajmie fali 18 minut. Na wyspie mieszka około 2 tys. osób.

"Najlepszym sposobem monitorowania i uniknięcia katastrofy naturalnej jest ustanowienie nowego systemu wykrywania tsunami i trzęsień ziemi w pobliżu wyspy. Jednak w chwili obecnej lądowanie na Nishino-shimie jest po prostu niemożliwe" - wyjaśnia Maeno.

Sytuacja na wyspie jest cały czas monitorowana przez Japońską Agencję Meteorologiczną zajmującą się m.in. trzęsieniami ziemi i tsunami. Ta nie zauważyła na razie niczego podejrzanego.

"Przyglądaliśmy się sytuacji tego ranka i chcemy ją skonsultować z ekspertami od przewidywania trzęsień ziemi. Być może uda się oszacować jego prawdopodobieństwo i dowiedzieć się, jakie pomiary możemy jeszcze przeprowadzić" - powiedział jeden z urzędników Japońskiej Agencji Meteorologicznej.

Japonia wciąż nie może się otrząsnąć i uporać ze skutkami tsunami, które nawiedziło północno-wschodnie wybrzeże w 2011 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tsunami | Japonia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy