Slacklining - najlepszy sposób na relaks. O ile nie patrzysz w dół...

Cyrkowe akrobacje nie muszą być już domeną wykwalifikowanych artystów. Z wiosną w parkach przybywa amatorów slackliningu, czyli chodzenia po linie.

Miejskie parki przyciągają wielbicieli różnych sportów. Rolki, rowery czy hulajnogi na stałe wpisały się w krajobraz zielonej przestrzeni. Od kilku lat sympatię Polaków zyskuje slacklining, czyli chodzenie po linie.

Lina, a w zasadzie taśma szeroka na 2-3 cm, rozciągnięta jest najczęściej między drzewami na wysokości przynajmniej kilkunastu centymetrów. Taśma jest nylonowa i lepiej rozkłada drgania występujące podczas chodzenia. Wymaga za to nieco innego rodzaju zachowania równowagi niż w przypadku chodzenia po linie.

Slacklining zyskał popularność dzięki powszechnej dostępności tego sportu. Wystarczy kawałek przestrzeni, dwa drzewa albo miejsca, gdzie można zaczepić taśmę i już można zacząć trenować.

"Idziesz do parku, zaczepiasz taśmę i możesz już szaleć. Nie ma nic prostszego" - zachęca do slackliningu Marcin, który od dwóch lat trenuje ten sport.

Reklama

Na początku taśmę rozwiesza się bardzo nisko, zaledwie kilkanaście centymetrów nad ziemią. Dzięki temu każde zachwianie i spadnięcie z taśmy nie musi oznaczać bolesnego upadku z wysokości.

Ten sport wymaga dużej koncentracji i spokoju. Skupienie się na zachowaniu równowagi odpręża i redukuje stres. Wiele osób twierdzi, że najlepiej chodzi się po taśmie bez butów, a kontakt stopy z trawą dodatkowo wprawia ich w dobry nastrój.

"Zawsze w plecaku mam taśmę. Po ciężkim dniu w pracy od razu idę na Pole Mokotowskie i odrywam się od ziemi. Nie ma lepszego relaksu" - podkreśla zalety sportu Marcin. Przejście kilku metrów po taśmie wywołuje satysfakcję, nie wspominając już o wykonaniu trików i akrobacji.

Na początek taśma nie powinna być dłuższa niż 10 metrów. Nie chodzi przecież o pokonywanie kilometrów, a naukę równowagi. Radą dla początkujących amatorów slackliningu jest, aby nie patrzeć w dół, a przed siebie. Stopy z kolei należy stawiać wzdłuż taśmy, ustawienie w poprzek utrudni naukę i zachowanie równowagi będzie bardzo skomplikowane.

Slackline jest oficjalnie uznawany za sport. Od 2010 roku odbywają się mistrzostwa świata w tej dyscyplinie. Bardziej ekstremalna wersja sportu to chodzenie na taśmie rozwieszonej nad przepaścią. Z kolei w Warszawie w 2007 roku został pobity rekord długości. Damian Cooksey przeszedł 123,5 metra.

Profesjonalny zestaw to jednak niemały wydatek. 25-metrowa taśma i dwa napinacze to koszt od 200 do nawet 500 zł. Na początek można spróbować tańszych produktów, a jeśli slacklining przypadnie nam do gustu, wtedy można zaopatrzyć się w specjalistyczne akcesoria. Zamiast profesjonalnej liny można kupić zwykłą taśmę transportową, za której metr trzeba zapłacić kilka złotych. Karabinki do zaczepienia taśmy można kupić w sklepie sportowym.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: sport
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy