Tak buduje formę jeden z najlepszych bokserów świata

Giennadij Gołowkin /AFP
Reklama

Giennadij Gołowkin to absolutny mistrz wagi średniej i jeden z najlepszych pięściarzy świata bez podziału na kategorie wagowe. Podczas niedawnej rozmowy z mediami Kazach opowiedział nieco o tym, jak buduje swoją imponującą formę.

Potężna siła ciosu, kondycja nie do zdarcia i ciągły pressing na przeciwniku to znaki firmowe 35-latka z Karagandy. W trakcie jedenastu lat kariery zawodowej wygrał 37 walk, w tym 33 przez nokaut, zanim znalazł sobie godnego rywala w osobie Canelo Alvareza. 

W ubiegłą sobotę w Las Vegas padł remis, chociaż wielu ekspertów podkreśla, że w ringu zamiast Gołowkina wygrały interesy promotorów i potężna kasa, jaką można zgarnąć za rewanż wybitnych pięściarzy z Kazachstanu i Meksyku.

Bieg sześć razy w tygodniu

Reklama

Zanim panowie weszli do ringu, przeszli wyczerpujące obozy treningowe. Sztab broniącego mistrzowskich pasów czterech federacji Gołowkina postawił na Big Bear w Kalifornii. Miasto leży w górach San Bernardino, ponad 2000 m n.p.m. 

Miejsce to służyło już wielu utytułowanym bokserom. W przeszłości kondycję szlifowali tutaj m.in. Lennox Lewis, Mike Tyson i Oscar De La Hoya. 

Dzień na obozie zaczynał się wcześnie. Sześć razy w tygodniu punkt szósta Kazach ruszał na ścieżkę biegową. "W poniedziałek, środę i piątek biegałem od 5 do 8 kilometrów, w zależności od zaleceń trenera Abela Sancheza, we wtorek i czwartek były sprinty, a w sobotę biegałem w górach, przeważnie ok. 14,5 km" - relacjonował Gołowkin.

Po bieganiu - przysiady, rozciąganie, marsz na śniadanie i odpoczynek. To był oczywiście tylko początek codziennego reżimu treningowego, potem były zajęcia typowo bokserskie, w tym sparingi.

Zero chleba i słodyczy

Bardzo ważna przy budowie formy pięściarza jest dieta. Nie dość, że w trakcie przygotowań bokser musi mieć energię na codzienne ostre treningi, to jeszcze musi najczęściej redukować masę, aby zmieścić się w swojej kategorii wagowej.

Kazach chwali się, że nie musi specjalnie uważać, bo jest "naturalnym średnim". Oznacza to tyle, że nie musi specjalnie się katować i zamawiać obiadu z kalkulatorem w ręce, żeby przeliczać kalorie, a i tak utrzymuje swoje ciało w okolicach limitu, czyli 72,5 kg.

"Trener pozwala mi jeść to, co lubię, oczywiście nie przejadając się. Uwielbiam meksykańskie jedzenie, ale też żeberka, krewetki, drób. Raz lub dwa razy w tygodniu jem też steki" - wyliczał Gołowkin.

To wcale nie oznacza, że w diecie mistrza nie ma wyrzeczeń. Nie je chleba, słodyczy, nie chodzi do fast foodów i nie pije słodkich napojów. Efekty w połączeniu z reżimem treningowym i talentem Giennadija? Nokautujące!


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy