Zima w Tatrach. Pięć największych błędów turystów

Tatry zimą są równie piękne, co niebezpieczne /East News
Reklama

​Już niebawem zima rozgości się w Tatrach na dobre, przyciągając na ośnieżone szlaki wielu miłośników górskich wycieczek. Co zrobić, żeby zimowa wyprawa w Tatry z niezapomnianej przygody nie zamieniła się w koszmar? Najlepiej ruszyć na szlak dobrze przygotowanym i uniknąć poważnych wpadek. Oto największe błędy popełniane zimą przez turystów.

Zima w Tatrach to magia w czystej postaci. Względna cisza, spokój i wszechobecna biel sprawiają, że jeszcze mocniej odczuwamy potęgę natury. 

Od listopada do marca w najwyższe góry w Polsce przyjeżdża zaledwie ułamek tłumu turystów, odwiedzających Tatry latem, ale wciąż mamy do czynienia z poważnymi liczbami. Bilety wstępu na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego kupuje w tym okresie od 100 do 170 tys. osób miesięcznie. 

Spora część z nich to oczywiście narciarze, ale nie tylko. Są w tej grupie również górołazi. Szczególnie osoby początkujące muszą przygotować się do zimowej wyprawy zdecydowanie lepiej niż do wycieczki letniej. A jak? Najlepiej unikając najpopularniejszych błędów. Takich jak te.

Reklama

Alkohol na rozgrzewkę i dobrą zabawę

Łączenie wyjazdów w Tatry z zakrapianą imprezą nie jest niczym złym, o ile znamy umiar i wiemy, kiedy możemy sobie pozwolić na kilka głębszych. W knajpie na Krupówkach - bardzo proszę. Na tatrzańskim szlaku - nigdy. 

Tak wiem, niech pierwszy rzuci kamień ten, kto nigdy nie zaserwował sobie schłodzonego piwa do kotleta w górskim schronisku. Ale czym innym jest wypicie jednego złocistego z pianką po głównej części wyprawy, właściwie już w drodze do pensjonatu, a czym innym - paradowanie po Tatrach z flaszką, która ma nam dodać kurażu lub uchronić przed wychłodzeniem.

Swoją drogą ten ostatni argument to kompletna bzdura. Alkohol działa wręcz odwrotnie, znacznie zwiększając ryzyko wychłodzenia organizmu, o co - szczególnie zimą - wcale nie jest trudno.

Kroniki Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego pokazują, że procenty zamienione w promile mogą mieć bardzo poważne konsekwencje. Oto wpis z soboty, 19 stycznia 2019 roku:

“O godz. 16.32 do TOPR zadzwonił turysta schodzący szlakiem z Gubałówki informując, że na ścieżce znalazł osłabioną i wychłodzoną kobietę. W tamto miejsce udał się ratownik pełniący dyżur na Gubałówce. Tuż przed 17-tą ratownik dotarł na miejsce zdarzenia informując Centralę, że "turystka" będącą w stanie po spożyciu alkoholu, nie jest w stanie samodzielnie dojść w bezpieczne (ciepłe) miejsce. Ratownik poprosił o wsparcie kolegów z Centrali, gdyż sam nie był w stanie transportować kobiety. Z Centrali z pomocą pospieszyło 3 ratowników, którzy przetransportowali kobietę do będącego poniżej samochodu i przewieźli ją do szpitala".

Po co mi plany? Tylko improwizacja!

Ułańska fantazja może mieć w górach przykre konsekwencje.

O ile w lecie zbyt ambitne oszacowanie swoich możliwości może ujść nam płazem - posiedzimy godzinę nad stawem, złapiemy nieco słońca, przegryziemy czekoladę i ruszymy naładowani w drogę powrotną, tak w zimie na podobny postój nie mamy co liczyć.

Zimą nasz organizm szybciej się męczy i z oczywistych powodów traci ciepło. To dlatego tak ważne jest sumienne zaplanowanie każdej zimowej górskiej wycieczki. Trzymajmy się planu obliczonego na nasze możliwości, miejmy opracowany wariant awaryjny, zakładający szybszy powrót do cywilizacji, jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli, sprawdźmy też, gdzie znajduje się najbliższe schronisko. 

Starajmy się nie chodzić w pojedynkę, a jeśli nie mamy innego wyjścia, koniecznie dajmy znać bliskim o naszych planach i zabierzmy ze sobą naładowany telefon (z zainstalowaną aplikacją “ratunek") wraz z powerbankiem.


Daj spokój ze sprzętem! Tatry to nie Himalaje

Każdy turysta, który zamierza zimą wybrać się w wyższe partie Tatr, a nie tylko pospacerować na świeżym powietrzu jedną z malowniczych dolinek, powinien wiedzieć, jak posługiwać się czekanem i rakami.

To wcale nie jest wyposażenie zarezerwowane wyłącznie dla taterników. Może się zdarzyć, że nawet dobre obuwie trekkingowe będzie tracić przyczepność - szczególnie podczas schodzenia. Warto wówczas sięgnąć do plecaka po sprzęt, a jeśli na samą myśl o takim rozwiązaniu marzy nam się ciepły koc i kubek gorącej herbaty, obierzmy na cel wycieczkę o nieco niższym poziomie trudności.

Ponadto wybierając się zimą w góry, koniecznie zabierzmy ze sobą folię NRC. Nie zajmuje miejsca, waży tyle co nic, a w razie kłopotów może nas uratować przed wychłodzeniem organizmu.

Zimno? Eeee tam, za moich czasów to były mrozy!

Hipotermia to jedno z największych niebezpieczeństw zimowych górskich wypraw. Wystarczy zbyt lekkomyślne podejście do ubioru, brak dodatkowej pary spodni lub kurtki w plecaku i możemy narazić się na poważne problemy.

Pamiętajmy, że planując wycieczkę nie możemy bazować jedynie na prognozie pogody. Bo poza niską temperaturą na nasz stan wpływ będzie miała siła wiatru, opady śniegu, wilgoć, zmęczenie, odwodnienie i wysokość, na której będziemy się znajdować. 

Nie wolno lekceważyć nawet najprostszych sygnałów alarmowych, takich jak dreszcze czy szczękanie zębami. Jeśli nie zareagujemy, kilkadziesiąt minut później może okazać się konieczna pomoc ratowników.

Ładnie jest, nie ma co sprawdzać pogody

Minione lato pokazało, co znaczy zignorowanie groźnych pomruków natury. Co prawda zimą burza nam nie grozi, ale są za to inne zjawiska atmosferyczne, które trzeba mieć na uwadze. 

Sporo interwencji ratowników zimą dotyczy zabłądzenia. Zamieć śnieżna i ograniczona widoczność mogą sprawić, że nawet zaawansowani turyści, dobrze zaznajomieni z topografią Tatr stracą orientację i zejdą ze szlaku. 

Kronika TOPR, Niedziela 9.12.2018:

“Po godz. 16 do TOPR dodzwoniła się dwójka turystów z prośbą o pomoc. Turyści szli od Hali Gąsienicowej przez Zawrat do Pięciu Stawów. Obecnie znajdują się pod Zawratem od strony południowej. Zamieć  śnieżna i zapadający zmrok pokrzyżowały im plany. Nie są w stanie odnaleźć szlaku, a w tych warunkach atmosferycznych boją się poruszać. Ze schroniska w Pięciu Stawach w rejon Zawratu wychodzi ratownik dyżurny. Dodatkowo z Zakopanego do Pięciu Stawów wyrusza pięcioosobowa grupa ratowników z zadaniem wsparcia.

Po godz. 19 ratownik dyżurny z Pięciu Stawów dociera do poszkodowanych i rozpoczyna ich ewakuację. W międzyczasie dociera do niego grupa wspierająca. Ratownicy asekurując turystów sprowadzają ich do schroniska w Pięciu Stawach, gdzie docierają po godz. 21. Cała wyprawa prowadzona była w trudnych warunkach atmosferycznych przy udziale silnego wiatru - zamieci śnieżnej".

Orientację można zgubić nawet na mało wymagających szlakach. Tu opis interwencji ratowników z niedzieli, 3 marca 2019 roku.

“Tuż przed 19-tą do TOPR zadzwonili turyści (2 osoby) informując, że podczas zejścia z Gubałówki na Walową Górę zgubili szlak. Próby telefonicznego naprowadzenia na szlak nie powiodły się. Z pomocą z Centrali wyruszyło dwóch ratowników, którzy około 20.30 dotarli do turystów i bezpiecznie sprowadzili ich na Walową Górę".

Pamiętajmy o tym, żeby zawsze przed wyjściem w góry sprawdzić pogodę. Nie chodzi tu bynajmniej o typową “nizinną" prognozę, ale o przejrzenie serwisów branżowych. Jeśli tylko mamy taką możliwość - zapytajmy dyżurnego ratownika, czy tego dnia aura nie szykuje dla nas jakiejś niespodzianki.

I jeszcze jedno. Jakikolwiek niepokojący sygnał powinien sprawić, że pomyślimy o odwrocie lub drodze do najbliższego schroniska. Punktem obowiązkowym jest również zwracanie uwagi na stopień ostrzeżenia lawinowego.

Respektowanie tych cyferek może uratować wam życie.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tatry | bezpieczeństwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama