Dakar modyfikuje plany

Rozmowa z Grzegorzem Baranem i Rafałem Martonem, którzy w srebrnym Unimogu Diverse Extreme TVN Turbo Team rywalizują w tegorocznej edycji najsłynniejszego terenowego maratonu na świecie.

Rafał, masz doświadczenie z samochodów rajdowych, a Grzegorz wiele lat spędził rywalizując w rallycrossie. Dlaczego wybraliście walkę akurat w ciężarówce?

Grzegorz Baran: Głównie z powodów finansowych. Ciężarówka jest tańsza i daje więcej możliwości od zwykłego terenowego auta rajdowego. Stało się tak trochę z przypadku. Przed kilku laty dostałem propozycję współpracy z Łukaszem Komornickim i w ramach Orlen Teamu pojechałem do Dakaru jako pilot. I to mnie wciągnęło, bo trucki dają niesamowitą frajdę i zupełnie inne wrażenia z jazdy. Łatwo to sobie zresztą wyobrazić - nasz Unimog waży około siedmiu ton, ale pod względem dynamiki można go spokojnie porównywać z autami osobowymi.

Reklama

Rafał Marton: Mogliśmy pojechać Unimogiem lub nie pojechać wcale, ale o tym wspomniał już Grzegorz. Dzięki firmie Diverse nasz sportowy program ruszył z miejsca i ma wielkie szanse na rozwój. Mamy nadzieję, że wypalą wszystkie plany i w następnej edycji pojedziemy czymś większym i szybszym.

Wasz Unimog wygląda bardzo solidnie. Skąd wzięło się tak poważne uszkodzenie?

Grzegorz Baran: W tym roku trasa jest wyjątkowo dziurawa i do tego miejscami opisana po łebkach. Stalowe elementy Unimoga są bardzo solidne, ale nie ma siły przy spotkaniu takiej masy z dziurą lub kamieniem. Dość powiedzieć, że w naszym przypadku złamał się ceownik grubości prawie centymetra! Trzymał sprężynę i amortyzatory, które od razu się wygięły. Musieliśmy naprawiać samochód na odcinku, a później - już na biwaku - jeszcze zespawać złamaną ramę.

Rafał Marton: Po naszej stronie nie było żadnego błędu. Nie wiemy dlaczego pękła rama. Podejrzewamy, że to z powodu przeciążenia. Na pokładzie mamy 600 litrów paliwa, części zamienne i wszystko, co może przydać się w rajdzie. Nie mamy serwisu i musimy być przygotowani na każdą ewentualność, także na samodzielną naprawę silnika czy zawieszenia.

Chcieliście być w pierwszej dwudziestce najlepszych ciężarówek na Rajdzie Dakar? Czy ten plan jeszcze uda się zrealizować?

Grzegorz Baran: Przy odrobinie szczęście była szansa nawet na 10. miejsce, ale to założenia sportowe i niestety szybko zweryfikowało je życie. Pech dopadł nas w dzień ataku - planowaliśmy, że w Mauretanii zaczniemy przyspieszać. Niestety w tym sporcie nie da się wszystkiego przewidzieć. Jesteśmy bogatsi o zupełnie nowe doświadczenia i teraz zmieniamy założenia. Pojedziemy bardziej zachowawczo, bo chcemy być na mecie. A miejsce? Samo się znajdzie!

Rafał Marton: Nie myślimy teraz o miejscu, ale o dojechaniu do celu, do Dakaru.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Milan Baranyk | Dakar | plany
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy