Motocykl na górskie drogi

Enduro i Alpy to nierozłączna para. Bo te motocykle najlepiej sprawdzaja się podczas ostrego śmigania po najciaśniejszych winkielkach na nie najlepszych nawierzchniach. Mistrzostwa Alp rozpoczęte.

BMW wystawiło do rywalizacji model R 1200 GS, największe enduro wyprodukowane przez tę niemiecką firmę. Prawie wszyscy widzieli w beemce faworyta, ale szybko pojawiły się wątpliwości.

Wprawdzie komfort zawieszeń to ekstraklasa, ale do podwozia, niezależnie od ustawienia, można mieć drobne zastrzeżenia. Opóźniona reakcja na zmiany obciążenia wybijała z głowy jakiekolwiek pomysły o poszaleniu na serpentynach. Ciągle coś klekotało, dzwoniło... Obojętnie - podczas dodawania czy ujmowania gazu, przyspieszania czy hamowania, zbyteczna żywotność GS-a bez przerwy niekorzystnie wpływa.a na tor jazdy.

Reklama

Drugie zastrzeżenie dotyczy działania częściowo zintegrowanego systemu hamulcowego z ABS-em. Często po najechaniu na wysoki garb lub na wyrwę w asfalcie, zaciski puszczały na moment. I to mimo, że do granicy przyczepności przedniej opony mnóstwo brakowało. Trudno w takiej sytuacji o spokój, choć do hamowania właściwie nie można było mieć zastrzeżeń. Na wszelki wypadek lepiej wcześniej dać po heblach. Po co kusić los? Niby można wyłączyć ABS, ale ta opcja najlepiej sprawdza się podczas jazdy off-roadowej.

Ale poza tym GS w górach jest w porządku. Dzięki szerokiej kierownicy i wyprostowanej pozycji jeźdźca, jazda BMW to klasa sama w sobie. Kierowca i pasażer nie maja powodu, aby narzekać na brak wygody. Kanapa (podgrzewanie w opcji) jest szeroka, wygodna i pozwala spędzić w siodle wiele godzin. Silnik typu bokser ma wystarczającą rezerwę mocy i przekonuje przyjazną charakterystyką. Jednak na serpentynach i w bardzo ciasnych łukach trochę przeszkadza nierówne przekazywanie momentu obrotowego. Koniecznie trzeba podkreślić, że GS kocha off-road. Ta cecha motocykla przydaje się nie tylko na szutrach, ale również na drogach o bardzo kiepskiej nawierzchni. W sumie przyznaliśmy dużemu GS-owi drugie miejsce.

Na pierwsze dość niespodziewanie wysforowało się Suzuki V-Strom 650. Ta maszyna wygrała nasze mistrzostwa Alp dzięki zajefajnej dynamice. Jasne - GS ma lepsze kufry i więcej mocy. Jednak to za mało, aby mały V-Strom poległ. Chociaż jego silnik rozwija przeciętne 69 KM, nie mogliśmy się go nachwalić. Niezwykle chętnie wchodzi na obroty i spokojnie, ale zdecydowanie rozwija moc. Wykazuje przy tym niemal zerowa reakcję na zmiany obciążenia. Jak na V2, pracuje płynnie, nie buntuje się przeciw wysokim obrotom i umożliwia przejechanie prawie 400 km bez tankowania.

Zawieszenia też są OK - zapewniają odpowiedni komfort i rezerwy nawet przy maksymalnym obciążeniu. Ładowność V-Stroma (206 kg) to o 23 kg więcej niż w GS-ie. Tak jak to zwykle w BMW, twardość amortyzatora można łatwo dostosować do jazdy w dwie osoby. Przy dynamicznej jeździe ani widelec, ani amortyzator nigdy nie sa przeciążone. To samo można powiedzieć o układzie hamulcowym. Nie wykazuje żadnej skłonności do fadingu, najlepsza dozowalność i wysoka skuteczność.

Do tego należy dodać fakt, że V-Strom ze wszystkich porównywanych bike'ów jest najbardziej przyjazny dla początkujących. Wystarczy wsiąść, wrzucić bieg i ruszyć. Jakieś zastrzeżenia, niedoróbki, słabości, coś, co trzeba koniecznie poprawić? Brak danych. Wszystko jest tam, gdzie się spodziewamy, maszyna ani myśli zejść z zadanego toru. V-Strom, ważący w stanie gotowym do jazdy 214 kg, jest niezwykle poręczny. Czyżby konstruktorzy, rysując go, spoglądali ukradkiem na hulajnogę? Dobre właściwości turystyczne, atuty silnika i zawieszeń - przede wszystkim te zalety pozwoliły V-Stromowi dokopać BMW.

O BMW można powiedzieć, że po walce, ale przegrało, natomiast Ducati Multistrada - maszyna skadinąd niezła - wypadła wręcz blado. Zwłaszcza gdy kazaliśmy jej pokazać wszystko, co umie, na szosie pozbawionej równego asfaltu. Bo Multistrada ma dwa oblicza. Dopóki zawieszenia nie muszą sobie radzić z garbami, szutrem czy innymi tego typu "przyjemnościami", wszystko jest OK. Jej dwucylindrowy silnik pewnie reaguje na komendy rolgazu.

Już na niskich obrotach chłodzony powietrzem V2 oddaje spory moment obrotowy, dzięki czemu Dukat swobodnie wychodzi z najciaśniejszych zakrętów. Maszyna bez bólu utrzymuje kierunek jazdy i dzięki sportowo zestrojonym zawieszeniom pewnie trzyma się drogi. Sytuacja diametralnie zmienia się, gdy tylko wjedziesz na nierówności. Jakby biker i pojazd nagle zaczęli tańczyć zupełnie co innego. Tylna opona o rekordowej wśród testowanych maszyn szerokości 180 mm, trafiając na nierówności, zbacza w łukach z kursu. Krótko mówiąc, Multistrada zaczyna żyć własnym życiem - nie utrzymuje toru jazdy.

Ale i to nie wszystko - kanapa ma tyle wspólnego z wygodą, co zwykłe krzesło z krzesłem elektrycznym. Pod obszyciem położono chyba dywanik z drutu kolczastego. Co więcej, tapicerowanie ogranicza swobodę ruchu. Zwłaszcza na pokręconych jak przemówienia polityków odcinkach alpejskich przełęczy włoska interpretacja funbike'a nie przekonała dosłownie nikogo.

O tym, że podwozie skonstruowane z myślą o poręczności niekoniecznie i nie zawsze sprawdza się w alpejskich warunkach, przekonał ostatni uczestnik naszych mistrzostw Alp: Yamaha XT 660 X. Symbol X to kryptonim maszyny supermoto, co oznacza agresywną geometrię podwozia. Na podjazdach ikstek chętnie pokazuje, co umie. Jednak trzeba zapędzić do roboty wszystkie jego 49 koników, żeby nie odpaść od dwucylindrowych rywali. Gdy stawka konkurentów wjechała powyżej 2500 m n.p.m., XT wyraźnie wymiękł. Jakby na pocieszenie, jednocylindrowiec dobrze idzie za gazem. Krótko zestopniowana skrzynia biegów zapewni ci dużo radości na ciasnych serpentynach i zakrętach. Ikstek migiem pokonywał najostrzejsze łuki. Wystarczy dojechać do szczytu zakrętu, przydusić maszynę szeroką kierownicą i z wyczuciem dohamować tyłem. Bułka z masłem!

Sprawa komplikowała się na zjazdach. Z jednej strony widelec zestrojono, myśląc o komforcie, więc przy wyhamowywaniu przed zakrętem maszyna głęboko nurkowała. W połączeniu z ostrym kątem główki ramy daje to wrażenie, jakby przednie koło chciało się schować pod silnikiem. W tych warunkach nie można mówić ani o stabilności, ani o utrzymywaniu toru jazdy. Także hamulce - XT ma z przodu tylko jedna tarczę - przy jeździe we dwoje szybko osiągają granice możliwości. A ponadto ten funbike to jedyny uczestnik mistrzostw Alp pozbawiony możliwości mocowania bagaży. Stad wzięło się jego czwarte miejsce.


Motocykl
Dowiedz się więcej na temat: silnik | maszyna | motocykl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy