Quady, haszysz i pustynia

Cel: Maroko. Plan: Setki kilometrów podróży na quadach. Darek "Honda Foreman" opowiada o swojej podróży z Marcinem "Yamaha Grizzly" po Maroku.

Moje wyobrażenie o Maroku było takie, że po wyjechaniu z promu moja noga wyląduje na piachu lub na hamadzie kamiennej pustyni. Tymczasem zobaczyłem kraj jak z "Parku jurajskiego". Zielona bujna przyroda, ogromne kaniony i gdzieniegdzie skały, które wyrzeźbione przez deszcz przypominają ogromne chleby popękane od pieczenia.

Jechaliśmy wyschniętymi korytami rzek, czasami brzeg miał 50 centymetrów, czasami prowadził przez góry, gdzie woda utworzyła jary głębokie na kilkadziesiąt metrów.

Robisz coś ekstremalnego? Organizujesz zawody, wykonałeś ciekawy trick, masz pozytywną zajawkę? Podziel się tym z nami! Czekamy na wasze relacje i zdjęcia.

Reklama

Niespodziewane przyjęcie

Pewnego wieczoru, nasz przewodnik Mariusz znalazł zaciszne miejsce w dolince między górami, gdzie zaplanowaliśmy rozbić obóz. Ledwie się rozłożyliśmy, a przyszedł do nas starszy człowiek, który przedstawił się i pokazał dokument ze zdjęciem. Na takim odludziu to wyjątek - większość nigdy nie widziała swojego zdjęcia. Bardzo grzecznie powiedział, że on jest odpowiedzialny za tą osadę i że cieszy się, że tu przybyliśmy i poszedł.

Minęło kilka godzin. Rozpaliliśmy ognisko. Dobrze się bawiąc usłyszeliśmy ludzi, którzy wyłonili się z ciemności. Był to gubernator tej prowincji, który przyszedł z trzema urzędnikami, którzy to poprosili nas o paszporty, aby odnotować, że tutaj byliśmy. Zaskoczenie następowało jedno po drugim. Przyszli odświętnie ubrani ludzie, którzy wcześniej jeszcze obserwowali nas ze wzgórza.

Dwaj chłopcy przynieśli drewno i bębenki. Wszyscy patrzyliśmy, a oni stanęli obok siebie i zaczęli tańczyć i śpiewać w rytm bębenków.

Jazda po piachu

Dotarliśmy do jedynego miejsca, gdzie można pojeździć po piachu - na Erg Chebi. Jeep z przyczepą z trudem się mieści między wąskimi uliczkami. A jak tam docierały teamy na Rajdzie Dakar? Może znaleźli inną drogę, a może zatrzymywali się daleko w luksusowym hotelu?

My spaliśmy na pustyni. Pojazd zapadł się po progi. Nie mieliśmy wyjścia. W zupełnych ciemnościach, w chmarze dzieci, które mimo odmów namawiały nas na nocleg w pobliskim hotelu, wyciągaliśmy samochód. Przyczepę podczepiliśmy do jednego quada i jeszcze drugiego na linie kinetycznej z przodu. Z trudem, ale jakoś udało się dotrzeć na miejsce.

Poranek. Nie wiem, z czym można porównać wschód słońca na pustyni. Wstaje ono tak szybko, a każda następna chwila jest inna i nie powtarzalna. Cienie, jakie rzucało słońce, układały się na piachu w jakieś dziwne stwory. Było zimno, lecz z każdą chwilą wschodzące słońce ogrzewało piasek, a na nim wyłaniały się ślady zwierzątek, które grasowały, kiedy spaliśmy.

W Maroku temperatura rośnie bardzo szybko - po chwili czuć było żar piachu przez grubą podeszwę buta. Wyruszyliśmy, aby przejechać na drugą stronę pustyni. Zabrałem ze sobą Piotra, który miał zamiar wzbić się w niebo na swoim paraglajcie. Wjechaliśmy, jak najwyżej się dało. Resztę drogi Piotr pokonał na pieszo. Byliśmy wykończeni i brak nam tchu. Cały wjazd z wejściem i rozłożeniem skrzydła zajął nam ze dwie godziny. Piotr poleciał. A leciał i leciał i.... leciał całe 30 sekund i wylądował obok przechodzącej karawany wielbłądów.

Nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia. Czyżby spadający z nieba ludzie byli tam na porządku dziennym? Tylko gdzie? Quad z nami dwoma i sprzętem warzącym z dwadzieścia kilo wspinał się mozolnie pod pagórki piachu, ale radził sobie wyśmienicie. Nie myślałem, że Kendy Bear Claw (opony błotne) tak dobrze się sprawują.

Szaleństwa na quadach

Wycieczka w piachy. Ja i moja honda razem z Marcinem i Kubą na grizzlaczu. Wygłupialiśmy się, skakaliśmy, podjeżdżaliśmy, jak wysoko się dało. W pewnym momencie quad kolegów jadących szczytem przechylił się na jedną stroną i spadł z hałdy. Najpierw Kuba a za nim Marcin odpadli od quada. Grizzly wykonał nieskończoną liczbę figur - pękł dodatkowy zbiornik z paliwem. Zebraliśmy torby, które pourywały się z mocowań. Kierownica wygięta w agrafkę, pokrzywione bagażniki i plastik ? to reszta zniszczeń.

Epizod z handlarzem haszyszu

Przerzuciliśmy quady w kierunku wielkich kanionów. W nocy kamienistą i wąską drogą dotarliśmy do miejsca noclegu. W górach wiatr szaleje odbijając się od zboczy miota i rzuca nami na wszystkie strony. Nie da się jechać szybciej jak ?czterdziechą?.

Najgorsze były podmuchy boczne, czasem przesuwające nas o metr. Czy tak wygląda burza na pustyni? Tu są góry, a co się dzieje na Saharze?

Pejzaż zmienił się na górzysty i bardzo kręty. Po drodze stały samochody, które migały nam światłami. Załadowani i z przyczepą nie zwróciliśmy na to uwagi.Wreszcie zatrzymaliśmy się na ente miganie. Starszy człowiek bez zębów wyszedł z samochodu i wyjął z papierka zawiniątko. Po kilku chwilach wszyscy rozumiemy - to hasz. Dziękujemy i odjeżdżamy.

Facet zaczął gonić nas samochodem! Spróbował wyprzedzić nas poboczem z prawej strony. Wtem uderzył w słupek i zatrzymał się nad przepaścią. Pomyśleliśmy, że mamy go z głowy. Ale po kilku minutach wyprzedził nas z prawej i zatrzymał na środku drogi. Z przerażeniem otwarliśmy szybę. Facet, jakby nigdy nic, dał mi zawiniątko. Nie odmówiłem. Powiedział, że gram kosztuje 10 dirhamów czyli jedno euro. Dałem mu 10 dirhamów, a on nie chciał pieniędzy. Co jest? Stwierdził, że to prezent.

Marokańskie miasto

Miasto Fez. Prawdziwa rozpusta, gorący prysznic. Szybko wsiadłem na quada. Zabrałem Iwonę - jest doskonałą przewodniczką, i zna francuski, co ułatwia sprawę porozumiewania się.

Mijaliśmy po drodze fajne trzykółki przewożące towary - znak, że zbliżamy się do wielkiego miasta. Większość tutejszych pojazdów jest w doskonałym stanie - dbają o nie. Zwiedzaliśmy pałace królewskie, targ, na którym można kupić towary z całego świata. Trafiliśmy na ulicę z przyprawami. Coś cudownego. Słodkie, gorzkie i ostre zapachy mieszają się w jeden dość duszny, ale i tak pozwalający rozróżnić się, aromat. Zawsze, będę kojarzył Maroko z tym właśnie klimatem i z twarzami spalonymi na słońcu.

Darek Bergier

Quadzik
Dowiedz się więcej na temat: Honda | Maroko | pustynia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy