Męskie gry na śmierć i życie

Piłka, karty, komputer - mężczyźni od małego uwielbiają przeróżne gry. Nigdy jednak nie traktują ich jak niewinnej zabawy. Każda gra jest bowiem sprawdzianem męskości.

Laikowi wydawać się może, że kopanie piłki z kolegami z pracy albo partyjka pokera ze znajomymi to niewinna rozrywka, mająca służyć odprężeniu, zrelaksowaniu, zacieśnieniu więzi z partnerami w grze. Nic bardziej mylnego. O odprężeniu i relaksie w ferworze walki można zapomnieć, a co do zacieśniania więzi to skutki mogą być nieraz dokładnie odwrotne.

By się przekonać, jak poważnie od małego płeć męska traktuje wszelkie gry i zabawy, wystarczy spojrzeć na chłopców grających przed blokiem w piłkę. Każda kontrowersyjna akcja jest tam powodem do spięć i awantur, przegrani zaś stają się łatwym łupem bezwzględnej złośliwości upojonych chwałą zwycięzców. Każdy mecz jest meczem na śmierć i życie, bo przegrani do czasu rewanżu są skazani na towarzyską śmierć w paczce. A tego nie zniesie rodząca się męska duma.

Reklama

Z czasem zaś, kiedy mecze zaczynają obserwować dziewczyny, sytuacja staje się jeszcze gorsza, bo w grę wchodzi już nie tylko męskie ego, ale i ambicja zaimponowania Kaśce z 5b. Gracze stają się wtedy hipokrytami, bo przy dziewczynach nie wypada okazywać zdenerwowania czy frustracji, a cała agresja kumuluje się w nich i wyładowuje na przeciwniku.

I nie byłoby nic dziwnego w tej chłopięcej niedojrzałości, gdyby nie to, że mężczyźni wcale z wiekiem nie wyrastają z traktowania gry jako pola walki i miejsca, w którym można i trzeba udowodnić, kto jest panem stada, komu należy się podziw kolegów i poklask kobiet. Także z trzydziesto- czy czterdziestoletniego - statecznego wydawałoby się - męża i ojca rodziny przy karcianym stoliku czy na boisku wychodzi zwierzę. Walczy agresywnie, nie waha się używać podstępnych sztuczek, nie znosi porażek i nie umie się z nimi pogodzić. Oskarża sędziego, pecha do kart, niski biomet, ale nigdy nie przyzna się do tego, że był gorszy. Każda przegrana partia pokera, każda klęska na boisku potrafi mu zepsuć humor na resztę dnia. Ze zwycięstwem zaś obnosi się jak paw.

Facet, ile by nie miał lat, z pewnością nigdy nie nauczy się bawić. Bo gra to dla niego nie zabawa, ale wyzwanie, stawiające na szali jego męskość. Triumf - choć będzie temu zaprzeczał - traktuje jako jej potwierdzenie, a porażka dotkliwie rani jego dumę. Można oczywiście zrozumieć kobiety, że czasem trudno im z tym wytrzymać. Ale przecież nie musielibyśmy się tak zachowywać, gdyby tak usilnie nie ignorowały przegranych i z taką pasją nie wielbiły zwycięzców...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy