Polscy jackassi

Jak kiedyś ktoś huśtał się pod windą, zrzucał kamienie z dachu bloku albo kopał schron w piwnicy, to nazywano go świrem albo szaleńcem. Teraz taki ktoś ma swoją nazwę - to jackass.

Jeśli właśnie obok ciebie między półkami w sklepie przebiegł chłopak ubrany w same majtki, a dodatkowo jechał wózkiem na zakupy, nie wołaj ochrony ani nie dzwoń do szpitala psychiatrycznego. Właśnie widziałeś polskiego jackassa w akcji. Również jeśli wydaje ci się, że pod twoją windą słyszysz głosy - to nie objaw schizofrenii, tylko kolejny wyczyn lokalnych szaleńców.

Kiedyś, gdy ktoś robił rzeczy ogólnie postrzegane jako szalone lub niebezpieczne, nazywało się go delikatnie mówiąc "świrem". Od kilku lat ludzie ci mają nareszcie swoją kulturową nazwę - jackassi - która łączy się z bardzo popularnym programem emitowanym w MTV.

Reklama

Głównym prowodyrem "bandy straceńców" jest Johnny Knoxville (naprawdę Philip John Clapp), który w 1996 roku wpadł na pomysł, aby przed kamerą telewizyjną wypróbować na sobie gaz łzawiący, elektryczny paralizator i broń kalibru 38 mm. Swój program nazwał "Jackass" (po angielsku znaczy po prostu "osioł"). Po kilku miesiącach program stał się hitem MTV.

Każdy kolejny odcinek prezentował nową serię zwariowanych pomysłów, jak kąpiel w nawozie, wymiotowanie jajkami, jazda stromą ulicą na sedesie na kółkach, taniec w samych kąpielówkach w centrum miasta czy zapasy z niedźwiedziem grizzli. To on swoimi pomysłami na dobrą zabawę od kilku lat zniesmacza jednych i wprawia w zachwyt drugich. Tych ostatnich jest oczywiście więcej.

Nic więc dziwnego, że jak grzyby po deszczu powstają na świecie różne grupy zajmujące się tego typu działaniami i przezwyciężaniem bólu w śmiałych ekscesach. Polski nie ominął ów trend i w sieci można podziwiać coraz śmielsze i bardziej niebezpieczne akcje. Obecnie coraz więcej młodych ludzi zaczyna tworzyć grupy, wymyślać niesamowite scenariusze i umieszczać je w Internecie. Dumnie nazywają się polskimi jackassami.

- Dwa lata temu, gdy obejrzeliśmy "Jackassa" w MTV, od razu nam się spodobał. Nagraliśmy kilka ujęć i postanowiliśmy puścić je w Internecie, aby nasi znajomi mogli nas obejrzeć - mówi Długi, jackass z Koźmina. - Obejrzenie dokonań grupy z USA miało na nas duży wpływ, ale nie kopiujemy ich, jak wiele osób sądzi - dodaje Raf z grupy Palanty. - Oni nie mają wyłączności na swoje numery, tak więc my też je wykonujemy, ale dodajemy coś od siebie. Przez to efekt zawsze jest zaskakujący - dodaje.

Także Nieubłagani Żniwiarze z Zawiercia szczycą się tym, że mają własne pomysły. Idolami grupy są zaś członkowie norweskiego teamu Bad Neighbourhood, którzy kilka lat temu wsławili się kaskaderską jazdą na BMX-ach i którzy nagrywali wszystkie swoje wyczyny i obrażenia kamerą wideo. Zawierciańscy Nieubłagani Żniwiarze najczęściej jeżdżą pod windą w blokach, huśtając się na podwieszonej pod nią uprzężą. Kiedyś pasażerka niemal dostała ataku serca, kiedy z dachu windy nagle zwisła zakrwawiona ręka. Oczywiście nikomu nic się nie stało. Był to tylko trik Żniwiarzy.

Do wyczynów Porombów należy między innymi pływanie w miejskiej fontannie podczas festynu lokalnego. Innym razem Belzebub włożył pod koszulę deskę, po czym wbił w nią zakrwawioną siekierę i pojawił się na dworcu PKP, w parku i w aptece.

Wśród koronnych akcji Squadu StB jest "Wózek i rolki", podczas której jeździli po ulicy wózkiem na zakupy i uderzali o krawężnik. Trochę się potłukli, ponieważ nie znali techniki wypadania z wózka. Natomiast w drugiej części Yashi jeździł na rolkach w parku i przed starszymi osobami specjalnie uderzał w latarnie. Reakcje przechodniów zrekompensowały nabyte w ten sposób siniaki i inne obrażenia. Kiedy indziej zorganizowali bieg w samych bokserkach przez miasto przy temperaturze minus 20 stopni Celsjusza z kołem ratunkowym na szyi. Według Podpacha najśmieszniejsze były miny osób, które mijali.

Wśród ulubionych akcji Karola z Niezorganizowanego Klubu Sportów Ekstremalnych Ciepłe Kapcie z Warszawy była próba odłączenia pociągu relacji Warszawa-Berlin. Jadąc w wagonie za lokomotywą zauważyli, że drzwi były uchylone. Najpierw chcieli je zamknąć, ale się nie udało. Wówczas wpadli na pomysł, by sprawdzić, czy lokomotywę można odczepić. Próbowali po kolei, w sumie bez skutku.

Wawa z krakowskiej grupy Usterka w Głowie, przebrany za starszą kobietę, paradował po osiedlu Bieżanów i wywracał się z siatką pełną puszek po piwie. Cała grupa jest najbardziej dumna z wyczynu, jakiego pewnego popołudnia dokonał Peko. Jadąc tramwajem, wszedł na dach, a następnie skoczył prosto na trawnik. Oczywiście podczas jazdy. Nic mu się nie stało, choć teoretycznie mógł zginąć lub przynajmniej zostać kaleką do końca życia. A jednak ma się dobrze i wymyśla kolejne wiekopomne dzieła.

Żeby powstała jakaś akcja, wystarczy pomysł, kamera wideo i kilku młodych ludzi, którym się nudzi. - To, co robimy, może nie jest mądre, ale na pewno jest źródłem interesujących doznań - mówi Karol z Ciepłych Kapci. - Przecież nie zawsze to, co mądre, najbardziej nas kręci - dodaje. - Kolejne rzeczy i akcje robimy po to, aby nie popaść w rutynę i przesunąć granice swoich możliwości - dodaje Rusała - Nieubłagany Żniwiarz.

Zresztą nic dziwnego, skoro wszyscy członkowie grup jackassów to ludzie młodzi, którym nie wystarcza chodzenie do klubów, uprawianie konwencjonalnych sportów czy oglądanie telewizji. A pomysły przychodzą spontanicznie. - Kiedy jadę autobusem i widzę różne miejsca, zawsze zastanawiam się, co by tam można wykonać - mówi NarVany z WzO Company z Sosnowca. - Pomysły są niczym natchnienie pisarza, dzięki któremu tworzy on nowe powieści lub nowe opowiadania - tłumaczy SS-Man z grupy Poromby.

- Jackass stał się bardzo popularnym słowem na określenie czynów uważanych za niemądre - tłumaczy Nieubłagany Żniwiarz Rusała. - Można do tego zaliczyć właściwie wszystko. Dlatego jeśli nawet jesteśmy taką grupą, to bardziej cywilizowaną. Nie pociąga nas umyślne samookaleczanie się, co można spotkać choćby u oryginalnego "Jackassa" - dodaje. Ten czynnik jest właściwie nieodzownym elementem przedsięwzięcia. Być może dlatego, że pierwowzorem dla oryginalnego "Jackassa" były popisy grupy CKY, której nazwa znaczy ni mniej, ni więcej tylko "Obóz Zabij Siebie" (od angielskiego określenia Camp Kill Yourself).

Pewne jest natomiast, że to właśnie Knoxville rozpowszechnił zachowania, które są w zasadzie naturalne dla młodych ludzi i uczynił z nich element kultury młodzieżowej. - To, co robimy, jest realizacją naszych koncepcji, marzeń i aspiracji - mówi Karol z Ciepłych Kapci.

Istotą "Jackassa" w MTV była obecność przy tych wydarzeniach kamery. To na jej potrzeby inscenizowali swoje zachowania. - My naszych największych wyczynów nie filmujemy. To wszystko odbywa się dla nas samych i w nas samych - dodaje Karol.

W odróżnieniu od "normalnych" sportów ekstremalnych, jackassi w ogromnym stopniu narażeni są na obrażenia podczas wykonywania swoich trików. Jednak niewiele sobie robią z tego zagrożenia. - Naszym hasłem przewodnim jest: "Pain is temporary, glory is eternal", czyli "Ból jest chwilowy, chwała wieczna" - mówi Rusała. - Ból to tylko kwestia siły woli. W pewnym stopniu można się do niego przyzwyczaić - wtóruje Gigant z grupy Poromby.

Każda grupa może "pochwalić się" swoją litanią obrażeń: złamanie prawego przedramienia z przemieszczeniem w dwóch miejscach, skręcenie stawu skokowego z naderwaniem torebki stawowej, stłuczenia, zwichnięcia, złamania, skaleczenia, siniaki i wiele, wiele innych. Jednak żadna z nich w zasadzie nie przeszkadza dalszemu funkcjonowaniu grupy.

- Oczywiście, wiele rzeczy jest niebezpiecznych, choć nie zawsze na takie wyglądają. Trzeba jednak wiedzieć, jak się zachować podczas jakiegoś numeru, ale ryzyko zawsze jest - dodaje NarVany z WzO Company. - Robimy różne rzeczy - niektóre są niebezpieczne i zagrażają naszemu fizycznemu funkcjonowaniu - mówi Ziemba z Ciepłych Kapci. - Inne natomiast łamią pewne zakazy, np.: prawne, i wtedy narażamy się na konsekwencje z tym związane. Ale wszystko przyjmujemy z pokorą - dodaje.

Podczas jednej z akcji Bastard rzucił się z 10-metrowego masztu na krzaki. Niestety nie wiedział, że wśród gałęzi i liści tkwił metalowy słup. Uderzył w niego głową i prawie stracił przytomność. Również NarVany mocno się poturbował podczas skoku z czterometrowego tarasu na zaspę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że do zaspy nie doleciał. Uderzył nagą klatką piersiową w zamrożony beton. Miał dużo szczęścia, że przeżył.

Razem z Ciepłymi Kapciami Żniwiarze dokonują akcji, które wiele razy sprowadzały na nich zainteresowanie policji. Na szczęście jak dotąd, wszystko kończyło się pouczeniem lub chwilową wizytą na pobliskim komisariacie. - Policja to już normalka - mówi Karol z Ciepłych Kapci. - W większości komisariatów w Warszawie już kiedyś byliśmy. Działamy tak, żeby nie tworzyć zagrożenia dla innych, dlatego policja nam odpuszcza. Oczywiście nie zawsze - dodaje.

Większość polskich jackassów to młodzi ludzie. Z tego grona zdecydowanie wyróżniają się Ciepłe Kapcie, których wszyscy członkowie to poważni biznesmeni, a Nieubłagani Żniwiarze to studenci Politechniki Wrocławskiej. Nie przeszkadza to im, jak widać, w wymyślaniu nietuzinkowych akcji.

- Żeby być jackassem, trzeba mieć ostro skrzywioną psychikę - twierdzi Wawa z krakowskiej Usterka w Głowie. - Trzeba być nieco znudzonym szarym życiem, mieć nieco oleju w głowie, pomysły, trochę zdrowia, dużo zapału i nieulokowanej energii - wtóruje Nieubłagany Żniwiarz Rusała. - Dodatkowo trzeba mieć w sobie coś z kaskadera, żeby się nie połamać - dodaje Długi z "Koźmińskiego Jackassa". - Wbrew pozorom można zaliczyć takie wyczyny do miłego - i co ważne - wspólnego spędzania czasu - dodaje Metal z Porombów.

- Jackass to sport ekstremalny, a nie filozofia, choć czasami zachowujemy się tak, jakbyśmy wierzyli w stwierdzenie "Co nas nie zabije, to nas wzmocni" - mówi Podpach z StB Squadu. - Ten sport wciąga i to bardzo głęboko - dodaje Majtek z Ciepłych Kapci, na koncie którego jest jak na razie jedyna przejażdżka na zderzaku wagonika warszawskiego metra. Na jej pomysł wpadł przez przypadek - ot, chciał wsiąść, ale było za mało miejsca wewnątrz. Postanowił więc dać to jakoś do zrozumienia kierownictwu. Wskoczył na zderzak, ale sama podróż mocno go rozczarowała. Kiedy tylko tłok zmalał, wszedł do wagoniku i kulturalnie pojechał dalej.

Sam "Jackass" okazał się dużym sukcesem MTV w Polsce i od razu zyskał stałą rzeszę widzów. Pomimo dostrzegalnego rosnącego zainteresowania tą tematyką w kraju na razie niestety nie ma zapotrzebowania na polskiego "Jackassa", choć przymierzało się do tego kilka stacji oraz pojawiły się sporadyczne reportaże w innych telewizjach. - Sądzę, że Polska jeszcze do tego nie dojrzała - podsumowuje Podpach. Ale kto wie, może za jakiś czas zamiast zagranicznych akcji będziemy mogli nareszcie zobaczyć wyczyny polskich szaleńców w dobrze nam znanych rejonach.

Paweł Rusak

Nalegamy, aby nikt z was nie próbował samodzielnie powtarzać żadnego z numerów wymienionych w artykule.

dlaczego
Dowiedz się więcej na temat: niebezpieczeństwo | Karol | pomysły | MTV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama