Rock z celuloidu

Porywali tłumy, tworzyli mity, zmieniali historię. A im gorzej się prowadzili, tym chętniej w ich życiorysach grzebią dziś filmowcy. Hollywood znów fascynuje się barwnym życiem herosów rocka.

"Żyj szybko, umieraj młodo" - mawiali najbardziej rozwydrzeni i niepokorni rock'and'rollowcy. Ci, którzy wytrwali w postanowieniu, stworzyli legendy, po które chętnie sięga dziś przemysł filmowy.

Sława, depresja i barbiturany

"Stanowił uosobienie tego, czym jest rock and roll [...] był typem radykalnego buntownika, ale nie wolno zapominać, że pisał też piosenki, które nikogo nie pozostawiały obojętnym" - przyznała w rozmowie z MTV piosenkarka Sheryl Crow pytana o twórczość Johnny'ego Casha (1932-2003).

Pod jej słowami mogłaby się podpisać większość Amerykanów, która do dziś nuci pod nosem jego piosenki. Kompozycje Casha nadal trafiają do serc tych, których popkultura zwykła pomijać - sponiewieranych przez życie, spragnionych miłości nieudaczników.

Reklama

Niedawno Johnny Cash został okrzyknięty przez magazyn "Blender" największą gwiazdą rocka wśród nieżyjących. Ale sława wiele go kosztowała. Dający w szczytowym okresie popularności 300 koncertów rocznie muzyk przypłacił ją stresem, depresją, nieudanym życiem rodzinnym, wreszcie uzależnieniem od amfetaminy i barbituranów.

Sportretowane przez Jamesa Mangolda w obrazie "Spacer po linie" (luty 2006) życie Casha i jego miłość do June Carter poszerzyły grono wielbicieli muzyka. W niezwykłą parę przeistoczyli się Joaquin Phoenix i Reese Witherspoon, która za swą kreację zgarnęła Oscara i Złoty Glob. Temat chwycił i film odniósł spory sukces. W konsekwencji dziś na hollywoodzkim horyzoncie majaczą już dwie kolejne produkcje, ukazujące burzliwe życie rockmanów.

Jeśli nie Quentin, to kto?

Gdy pojawiły się pierwsze pogłoski, że wytwórnia Dragonslayer Films przymierza się do nakręcenia biografii Jimiego Hendriksa (1942-1970), wśród kinowej publiczności zawrzało. Wiadomość zelektryzowała nie tylko pamiętających jeszcze Woodstock i "Lato Miłości" fanów "boga gitary". Atmosferę podgrzała wiadomość, że reżyserią obrazu miałby się zająć sam Quentin Tarantino. Media huczały: "reżyser zaakceptował już scenariusz, który bardzo mu się spodobał". Dodatkowo w pracę nad filmem miał się zaangażować brat Jimiego Hendriksa, Leon, oraz popularny rockman Lenny Kravitz. Prasa zwęszyła, że prawdopodobnie to właśnie on wcieli się w postać legendarnego gitarzysty.

Zdjęcia zaplanowano na koniec 2006 r. Miały powstawać w Seattle, Nowym Jorku, Toronto i Londynie. I kiedy niektórzy zaczęli już odliczać czas do premiery, rzecznik Tarantino wydał oświadczenie, dementując w nim wszystkie wcześniejsze doniesienia. "Quentin w żaden sposób nie jest związany z tym projektem. Nikt się z nim ani jego pracownikami w tej sprawie nie kontaktował". Sam Tarantino w wywiadzie dla serwisu "Aint it Cool News" uznał informacje podawane przez media za bzdurę. "Nie ma w tym ani grama prawdy" - uciął wszelkie spekulacje, dodając, że wraz z Robertem Rodriguezem kończy właśnie pracę nad horrorem "Grind House".

Do tej pory jednak oficjalnego stanowiska w tej sprawie nie zajęli producenci filmu. Pozostaje wierzyć, że filmowa biografia autora tak znanych kompozycji jak "Purple Haze", "Foxey Lady" czy "Fire" dojdzie jednak do skutku i trafi niebawem na ekrany kin.

Dylan w Rumunii

Zdecydowanie bardziej prawdopodobne wydają się doniesienia na temat ekranizacji biografii innego herosa rocka. Obraz "I'm not there" ma być opowieścią o życiu i karierze Boba Dylana (ur. 1941). Projekt według własnego scenariusza wyreżyseruje Todd Haynes. Będzie to pierwszy film, którego realizację zaakceptował sam muzyk. Prace na planie rozpoczną się jeszcze tego lata w Rumunii.

Początkowo w rolę Dylana miał wcielić się największy obecnie łobuz Hollywood, Colin Farrell. W ostatniej jednak chwili producenci zmienili zdanie, powierzając rolę Australijczykowi Heathowi Ledgerowi. W filmie wystąpią równie ż Christian Bale, Cate Blanchett, Richard Gere, Julianne Moore i Charlotte Gainsbourg.

Fabuła obrazu skoncentrowana będzie wokół siedmiu różnych osób. Dla każdej z nich muzyka Dylana oraz wydarzenia z jego życia oznaczają coś innego. Produkcją filmu zajmą się studia Paramount Pictures, Killer Films i Wells Prods. Bob Dylan podpisał już specjalną umowę umożliwiającą wykorzystanie w obrazie jego piosenek.

Łukasz Kuźmiński

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: Hollywood | rock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama