Masz ochotę na wyprawę na księżyc?

Cześć, nazywam się Christophe Galfard i zabiorę cię w niezwykłą podróż po wszechświecie, by pomóc ci zrozumieć go trochę lepiej. Gotowy?

Przystanek Księżyc.

Wyobraź sobie, że spacerujesz po jego powierzchni. Ziemia zniknęła za księżycowym horyzontem. Znajdujesz się po tak zwanej ciemnej stronie Księżyca.

Nie ma tu ani błękitnego nieba, ani wiatru, a nad głową widzisz o wiele więcej gwiazd, niż ujrzałbyś z jakiegokolwiek miejsca na Ziemi. Tutaj jednak nie migocą, bo na Księżycu nie ma atmosfery. Przestrzeń kosmiczna zaczyna się tuż nad jego powierzchnią o rzeźbie niewygładzonej przez żadne zjawiska meteorologiczne. Kratery są wszędzie. To zamarznięte pozostałości po czymś, co uderzało kiedyś w tę jałową glebę.

Reklama

Gdy wędrujesz w kierunku tej strony Księżyca, która zwraca się ku naszej planecie, w głodnym wiedzy umyśle w magiczny sposób zarysowuje się historia jego narodzin. Wstrząśnięty wpatrujesz się w grunt pod swoimi stopami.

Co tu się stało?!

Mniej więcej 4 miliardy lat temu w naszą młodą planetę uderzyła inna, wielkości Marsa, odrywając ogromną część Ziemi. Przez kolejne tysiąclecia wszystkie odłamki skalne powstałe w rezultacie tej kolizji zbiły się w olbrzymią kulę, ta zaś znalazła się na orbicie naszej planety. W ten sposób narodził się Księżyc, na którego powierzchni w tej chwili stoisz.

Gdyby coś takiego zdarzyło się obecnie, wszystkie formy życia zniknęłyby z Ziemi. Jednak w owych czasach nasza planeta była naga. Na ironię zakrawa, że bez tego katastrofalnego w skutkach zderzenia Księżyc nie rozświetlałby naszych nocy, na oceanach i morzach nie byłoby większych pływów, a życie w znanej nam obecnie formie zapewne nigdy by tu nie zaistniało. Twoja ojczysta planeta widziana z tego miejsca ma rozmiar czterech Księżyców w pełni.

Co jest z drugiej strony?

Idziesz dalej, obserwując Ziemię wznoszącą się na księżycowym niebie, i chociaż otoczenie wydaje się ciche i bezpieczne, dobrze wiesz, że to tylko pozorny spokój. Czas płynie tutaj inaczej, a w ciągu eonów, które nadejdą, gwałtowne zdarzenia będą nieuniknione. Świadczą o tym kratery znaczące powierzchnię Księżyca. Setki tysięcy głazów - każdy o rozmiarach góry - dryfujących w przestrzeni kosmicznej, musiały przez wieki bombardować satelitę Ziemi. Uderzały także z pewnością w naszą planetę, lecz ziemskie rany się zagoiły, nasz świat istnieje i skrywa swoją przeszłość głęboko pod ulegającą nieustannym przemianom warstwą gleby.

Nagle zdajesz sobie sprawę, że w takim wszechświecie twoja ojczysta planeta - mimo jej zdolności do regeneracji - jest krucha, prawie bezbronna...

Prawie.

Jednak niezupełnie. Teraz ma nas.

Kolizje podobne do tej, która doprowadziła do narodzin Księżyca, zasadniczo należą już do przeszłości. Obecnie naszemu światu nie zagrażają raczej zbłąkane planety, lecz tylko pojedyncze planetoidy i komety - a Księżyc częściowo chroni i osłania nas przed takimi zagrożeniami. Wszędzie jednak czają się inne niebezpieczeństwa. Gdy obserwujesz zawieszoną na ciemnym niebie błękitną Ziemię, za tobą pojawia się nagle niezwykle jasna kula światła.

Odwracasz się i widzisz przed sobą gwiazdę - najjaśniejszy i najbardziej agresywny spośród obiektów położonych w pobliżu naszej planety.

Nazwaliśmy ją Słońcem.

 Masz ochotę na dalszą podróż po wszechświecie? Koniecznie sięgnij po "Wszechświat w twojej dłoni". Wspólnie z autorem zbadasz wnętrze Słońca, zagniesz czasoprzestrzeń, a nawet odkryjesz podstawy fizyki kwantowej.


Autor

Christophe Galfard zdobył tytuł doktora fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Cambridge w Wielkiej Brytanii, gdzie był uczniem profesora Stephena Hawkinga. Przez wiele lat wspólnie pracowali nad zagadnieniem czarnych dziur oraz zastanawiali się nad początkiem Wszechświata.

Obecnie Galfard zajmuje się popularyzowaniem nauki w możliwie najciekawszy i... najzabawniejszy sposób. Ma bujną wyobraźnię i potrafi opowiadać z takim zaangażowaniem, że najtrudniejsze teorie z dziedziny astrofizyki stają się zrozumiałe dla każdego i interesują nawet opornych.


.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama