Skorumpowani sędziowie. Szlachta oferowała nawet własne żony i córki

Polska szlachta słynęła z tego, że lubiła i wypić i pomachać szabelką. Stąd procesów było wiele, co można było zobaczyć np. w ekranizacji "Potopu" /East News
Reklama

Sędziowie w Rzeczpospolitej szlacheckiej nie cieszyli się dobrą opinią. Sam Mikołaj Rej pisał, że „posuły” czyli łapówki leciały do nich „od całego kraju”. Później zaś było tylko gorzej. Aby uzyskać korzystny wyrok szlachta wręcz prześcigała się w sposobach korumpowania przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości.

W Rzeczpospolitej Obojga Narodów nikt nawet nie myślał o tym, aby sędziami byli zawodowi juryści. Jak tłumaczył Jan Stanisław Bystroń w  "Dziejach obyczajów w dawnej Polsce":

"(...) na ogół przeważa tu element obywatelski, a więc sędziowie z wyboru pochodzący. Ale nawet i zawodowi sędziowie grodzcy nie byli uczonymi prawnikami. Nabywali oni biegłości w prawie w sposób praktyczny, przez obycie w sądzie, podobnie zresztą jak i zastępcy stron, tworzący zawodową palestrę".

Sprawiedliwość jak pajęcza sieć

Dalej znany etnolog podkreślał, że z uwagi na częste posiłkowanie się prawem zwyczajowym "sędzia miał znaczną swobodę interpretacji prawa i ewentualnego naginania go dla celów postronnych". Nic zatem dziwnego, że już Mikołaj Rej z goryczą zauważał, iż:

Reklama

"(...) sprawiedliwość naszą zową pajęczą siecią, którą bąk przebije, a nędzna mucha, uplotszy sie, uwikławszy sie, utraciwszy wszytko, nie doczekawszy sie żadnej pociechy w upadku swoim, idzie z kijem becząc do domu, ręce załomiwszy".

W takiej sytuacji - o czym możemy przeczytać w książce profesora Janusza Tazbira "Polacy na Kremlu i inne historyje"  - "Wacław Potocki radził iść od razu do sądu z pieniędzmi". Chociaż i to nie dawało całkowitej pewności, że sprawa będzie wygrana.

Konie, karety i kubki z talarami

Ówcześni moraliści na próżno wzywali do zmiany tego stanu rzeczy. Szlachta wiedziała swoje. Sprawiedliwość sprawiedliwością, ale jeżeli nie posmarujesz, to nie pojedziesz. W efekcie, jak podkreślał profesor Tazbir:

"(...) pomysłowość "kusicieli" była zaiste niewyczerpana. Posułę, laiban czy korupeyję mógł stanowić zarówno rasowy koń, kareta, drogi pies myśliwski, jak beczułka wina, szczerozłota taca, pełna na przykład pomarańcz, wreszcie kubek z talarami, o którym tak rzewnie wspominał Jan Hryzostom Pasek w swoich pamiętnikach".

To jednak jeszcze nie koniec. Niektórzy sięgali po bardziej wyrafinowane sposoby wręczania łapówek. Poeta i satyryk Samuel Twardowski wspominał, jak to w czasie uczt niby zupełnym przypadkiem brudzono szaty sędziego. Robiono to tylko po to, aby następnego dnia w ramach "przeprosin" wysłać mu na przykład drogie rysiowe futro. Twardowski znał też inne sposoby:

"Drugim to poślą wódek, to piotrkowskich krupek / Na złocistych miednicach, choć się tych skorupek / Nie upomnią na wieki. Drugim podrzucają / Konwie srebrne i czary".

Zainteresował cię ten artykuł? Na łamach portalu WielkaHistria.pl przeczytasz również o tym dlaczego Kozacy zakopywali żywcem morderców w jednej trumnie z ich ofiarą.


Kupczyli żonami i córkami

Jak podkreślał profesor Tazbir byli też tacy, którzy nie posiadając odpowiednich funduszy oraz hamulców moralnych:

"(...) nie wahali się frymarczyć wdziękami własnych małżonek, wiedząc o takich deputatach, co" - jak pisał Krzysztof Opaliński - "lubią białą płeć".

Z tego zjawiska zdawał sobie sprawę także XVIII-wieczny ksiądz i historyk Jędrzej Kitowicz. Stwierdził on, że wielu sędziów szło "za ponętą podwiki i pulchnego gorsa". Wykorzystywali to sądzący się i swoje żony oraz córki "jako pewną pomoc słabym na czas dokumentom zwozili".

O tym jak dużym problem było korumpowanie sędziów najlepiej świadczy to, że już w 1576 roku jedna z sejmowych konstytucji przestrzegała przed tym, aby szlachcic obierany na urząd sędziego "nie był sługą rękodajnym ani jurgieltnikiem [płatnym sługą - RK] którego pana". Z kolei niemal sto lat później sejmik wiszeński oczekiwał:

"(...) od deputatów przysięgi, że upominków żadnych nie brali ani brać nie będą i że kandydat na sędziego 'nikomu nie służy, ani jurgieltu me bierze'".

Sprawiedliwość tylko dla bogatych

Niczego to oczywiście nie zmieniło. Rację miał bowiem profesor Juliusz Bardach, który stawiał sprawę jasno: "stronniczość i przekupstwo deputatów trybunału prowadziło do wygrywania spraw przez stronę możniejszą".

Zainteresował cię ten artykuł? Na łamach portalu WielkaHistria.pl przeczytasz również o tym dlaczego Kozacy zakopywali żywcem morderców w jednej trumnie z ich ofiarą.

Rafał Kuzak - historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski, mitów i przekłamań. Współautor książki "Wielka Księga Armii Krajowej". Zastępca redaktora naczelnego WielkiejHISTORII. Zajmuje się również fotoedycją książek historycznych, przygotowywaniem indeksów i weryfikacją merytoryczną publikacji.

Wielka Historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy