TP idzie na wojnę z serwisem obniżającym rachunki

Telekomunikacja Polska oraz operatorzy komórkowi ruszyli na wojnę z serwisem umożliwiającym obniżenie rachunków za telefon. Obie strony mają rzeczowe argumenty - kto ma rację?

Na początku lutego opisywaliśmy polski startup - Blupill (obecnie Projekt Blupill). Serwis już działa - sprawdza oferty firm telekomunikacyjnych i na podstawie analizy połączeń znajduje najbardziej opłacalne rozwiązanie. Dowodem na skuteczność usługi jest nerwowa reakcja firm telekomunikacyjnych. Co nie spodobało się telekomom?

Zgodnie z deklaracjami twórców Projektu Blupill, celem serwisu jest dostarczenie kompletnych informacji na temat usług telekomunikacyjnych. Klienci bardzo często nie wiedzą, że - wybierając inny abonament lub operatora - mogliby płacić mniejsze rachunki.

Ta nieświadomość jest jednak bardzo korzystna dla firm telekomunikacyjnych, które z jednej strony mają zapewnione większe zyski, a drugiej unikają problemów związanych z migracją klientów, poszukujących lepszej oferty.

Uruchomienie serwisu zaniepokoiło największych graczy na polskim rynku telekomunikacyjnym. Do ataku ruszyła m.in. TP. Jej rzecznik, Wojciech Jabczyński stwierdził, że poważnym problemem jest sposób działania Blupill. Powód? Aby skorzystać z usługi użytkownik musi bowiem podać zarówno swój numer telefonu, jak i kod abonencki.

Reklama

Zdaniem rzecznika, udostępnianie kodu abonenckiego jest niezgodne z umową, jaką TP podpisuje ze swoimi klientami. Podobne stanowisko zajęli przedstawiciele operatorów GSM wskazując, że ich zaufanie do Projektu Blupill jest "poważnie ograniczone".

Z pomocą serwisowi przyszła prezes UKE, Anna Streżyńska, która w wypowiedzi dla serwisu Rpkom stwierdziła: "Będziemy sygnalizować Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów zagrożenie wprowadzeniem do regulaminów przez operatorów komórkowych zapisów zastrzegających zakaz korzystania z kodu przy tej usłudze. Według mojej wiedzy w zaproponowanej usłudze nie dochodzi w żadnym momencie do udostępnienia kodu osobie trzeciej. Abonent wykorzystuje tylko aplikację, ale kod pozostaje jego. Ponadto uważam, że za wyraźną zgodą i przy świadomości abonenta może dojść do przekazania kodu dowolnej osobie trzeciej".

Trudno nie zgodzić się z taką argumentacją. Nie widzę powodu, dla którego TP miałaby się wtrącać do tego, co robię z moimi danymi. Do zarzutów TP odniósł się Sebastian Barylski, szef Projektu Blupill, informując o sposobie działania usługi: "Nie zbieramy żadnych wrażliwych danych, nie wykorzystujemy ich. Dane na temat połączeń realizowanych przez użytkownika służą tylko do tworzenia matematycznego modelu, który pozwala znaleźć optymalne kombinacje taryf i usług dodanych".

Niestety, informacje dostępne na stronie Projektu Blupill są na tyle mało precyzyjne, że mogą budzić wątpliwość. Choć nie ma powodu, by zakładać złą wolę twórców serwisu, wydaje się, że dużym błędem było zaniedbanie kwestii formalnych.

Na stronie brakuje m.in. szczegółowych informacji, co dzieje się z danymi udostępnionymi przez użytkowników a regulamin ukryty jest w procedurze rejestracyjnej. Same stwierdzenia, że usługa jest uczciwa, nie łamie prawa i "nigdy nie dotykamy twoich prywatnych danych" to stanowczo za mało.

Sądzę, że Blupill szybko nadrobi braki formalne, wytrącając telekomom broń z ręki. Choć, zdaniem niektórych użytkowników, optymalizacja wydatków nie zawsze działa idealnie, nerwowa reakcja firm telekomunikacyjnych świadczy o tym, że traktują serwis jak zagrożenie dla swoich zysków.

Źródło: http://vbeta.pl

Łukasz Michalik

vbeta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy