Już wiemy, jaką dawkę promieniowania otrzymają astronauci na Księżycu
Stany Zjednoczone, Chiny, Japonia, Indie i kraje europejskie planują wysłać ludzi na Księżyc. Najszybciej uczynią to Amerykanie, dlatego NASA postanowiła sprawdzić, czy nie zagrozi im zabójcze promieniowanie.
Powrót na naturalnego satelitę naszej planety ma nastąpić już za 4 lata. Do tego momentu pozostało bardzo mało czasu, zatem to najwyższy czas na to, by dowiedzieć się, jak bardzo ekstremalne warunki będą czekały tam na pierwszych kolonizatorów. Okazuje się, że nie będzie łatwo im tam przetrwać, ale w końcu nie ma takich przeszkód, których człowiek nie pokona.
W ramach misji Chang'e-4, na pokładzie księżycowego lądownika znalazły się instrumenty przeznaczone do pomiaru promieniowania. Urządzenie wylądowało po niewidocznej z Ziemi stronie powierzchni Srebrnego Globu. Instrumenty zarejestrowały promieniowanie na poziomie ok. 60 mikrosiwertów na godzinę.
Oznacza to, że promieniowanie jest tam ok. 300 do 1000 razy wyższe, niż to, na które jesteśmy narażeni tutaj na Ziemi, od ok. 5 do 10 razy wyższe niż podczas lotu długodystansowego samolotem i ok. 2,6 razy wyższe niż doświadczają astronauci na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W prawdzie nie jest to dużo, a jednak takie dawki zagrażają zdrowiu, a nawet życiu astronautów. Dlaczego?
Ponieważ będą oni spędzali na powierzchni Księżyca całe miesiące, a nawet lata, a nie jak w ramach misji Apollo, kilka dni. NASA planuje lot na ten glob nie po to, by go zdobyć, bo to już miało miejsce 50 lat temu, tylko po to, by tam pozostać na zawsze. W grę wchodzi więc budowa kolonii i rozpoczęcie ery kosmicznego górnictwa, by pozyskiwać surowce na potrzeby rozwoju pierwszych miast. Długotrwała ekspozycja na promieniowanie może odbić się na zdrowiu astronautów. NASA planuje więc budowę baz w jaskiniach lub pod powierzchnią, by ograniczyć ten problem.
Sen z powiek naukowców spędza też regolit, czyli księżycowy pył. Już podczas misji Apollo na Srebrny Glob, astronauci skarżyli się, że kontakt z regolitem wywołuje u nich nieprzyjemne doznania. Chociaż astronauci, podczas wykonywania misji, zawsze mieli na sobie skafandry kosmiczne, to jednak gdy wracali na pokład statków kosmicznych, ściągali je i wówczas kichali i łzawiły im oczy.
Inżynierowie ze Stony Brook University School of Medicine przeprowadzili eksperyment z udziałem księżycowego pyłu. Okazuje się, że jest on znacznie groźniejszy dla ludzi, niż wcześniej nam się wydawało. Księżycowy pył nie tylko niszczy komórki w ciele człowieka, ale również może doprowadzić do uszkodzenia genomu.
Niewątpliwie jest to ogromny problem, bo z regolitem bardzo ciężko będzie sobie poradzić. Pył ten jest niezwykle drobny i naelektryzowany wysokoenergetycznymi cząstkami pochodzącymi ze Słońca. Potrafi osadzić się na skafandrach, na nich przedostać do wnętrz baz czy stacji kosmicznych i w nich rozprzestrzenić.
Naukowcy przygotowali eksperyment, w trakcie którego wykorzystali żywe komórki myszy i ludzi, a następnie wystawili je na działanie sztucznie przygotowanego księżycowego pyłu. Pył w dłuższej perspektywie czasu uszkadzał komórki, a nawet zmieniał ich DNA. Niestety, nie wiadomo dokładnie, dlaczego księżycowy pył ma tak degradujący wpływ na komórki i DNA. Prawdopodobnie chodzi o jego wielkość i kształt, co pozwala mu dostać się do płuc, a później do krwiobiegu. W tej materii potrzebne są kolejne badania.
Źródło: GeekWeek.pl/ / Fot. NASA