W kamizelce czy bez?
Obserwując żeglarzy na deskach widzimy, że część z nich pływa w kamizelkach a część bez. Jak to wygląda w świetle przepisów obowiązujących na naszych wodach?
Zgodnie z nimi statki turystyczne i sportowe do jakich jest zaliczona deska z żaglem "muszą być wyposażone w środki ratunkowe". Jako środek ratunkowy może być stosowana kamizelka asekuracyjna.
Ponadto przepisy mówią, że "środki ratunkowe muszą być tak rozmieszczone, aby w każdej chwili były gotowe do użycia".
Co to oznacza w przypadku deski? Tutaj interpretacja nie jest już całkowicie jednoznaczna. Wiemy, że kamizelka ma być - ale gdzie? W zasadzie mamy do wyboru dwie możliwości: albo ją na siebie włożyć albo przymocować do bomu czy innej części osprzętu. Ta druga opcja z pewnością jest gorsza od pierwszej. Co przemawia za takim stwierdzeniem?
Kamizelka przymocowana do pędnika lub kadłuba z pewnością nie ułatwia żeglowania, nie mówiąc już o walorach estetycznych tego rozwiązania. Chociaż czasem takie rozwiązanie można zastosować - np. jak zgubimy statecznik a dopłynąć do brzegu trzeba.
Czasami (oby jak najrzadziej) dochodzi do sytuacji, gdy na skutek doznanego urazu lub przeciążenia organizmu tracimy możliwość utrzymania się o własnych siłach na powierzchni lub stracimy przytomność. W przypadku jednostki pływającej jednoosobowej (tandemy nie są u nas zbyt popularne) nie będzie miał kto nas w nią ubrać.
Kamizelka bywa także pomocna w mniej dramatycznych okolicznościach - osobom rozpoczynającym naukę żeglowania, które często zmieniają środowisko z podwodnego na nadwodne, znacznie ułatwi, dzięki swojej wyporności, wdrapywanie się na deskę.
Bardziej zaawansowanym, którzy próbują startować z wody, dodatkowa wyporność pomoże w odklejaniu pędnika i utrzymywaniu go we właściwej pozycji przed wejściem na deskę.
Pływający przy naprawdę silnym wietrze i na zafalowanym akwenie są narażeni w momencie upadku przy dużej prędkości na mocne uderzenie tułowiem w bom, maszt lub kadłub. Kamizelka może w znacznym stopniu zamortyzować uderzenie i ochronić nasze żebra.
W chłodne dni (których niestety jest sporo w naszym klimacie ) dodatkowo pełni funkcję termoizolacyjną.
Na koniec argument trudny do odparcia - są akweny, gdzie pływanie w kamizelce jest bezwzględnie wymagane. Tak jest np. na jeziorze Garda we Włoszech. Miejscowa policja potrafi podpłynąć do "nieposłusznego deskarza" i odholować go na brzeg nakładając przy okazji sporą karę.
Często w rozmowach na ten temat padają argumenty, że w kamizelce pływa się niewygodnie, że krępuje ruchy lub ociera skórę, a dodatnią wyporność i tak zapewni pianka. Nie są to stwierdzenia w pełni prawdziwe. Owszem, pianka jest w stanie zapewnić dodatnią pływalność, ale nie gwarantuje właściwego ułożenia ciała na wodzie. Przeważnie jej wypór jest największy w okolicach bioder w związku z czym osoba leżąca bezwładnie ma zanurzoną głowę a na powierzchni znajduje się dolna część tułowia, wypychana dodatkowo przez pas trapezu. Tak samo niewygody związane ze stosowaniem kamizelki nie są zbyt dolegliwe, pod warunkiem, że poprawnie ją dobierzemy.
Podsumowując, można powiedzieć że z kamizelką jest tak jak z pasami bezpieczeństwa w samochodzie - nikt nie przepada za ich stosowaniem, niezbyt często się przydają, ale każdy rozsądny kierowca je zapina.
Leszek Gadacz