Duży w Maluchu: Michał Baryza

Gościem najnowszego odcinka programu "Duży w Maluchu" był Michał Baryza, finalista programu Top Model. Z Filipem Nowobilskim porozmawiał on o autorytetach, rozbieranych sesjach i... Światowych Dniach Młodzieży.

Filip Nowobilski: Miałeś kiedyś zatargi z prawem?

Michał Baryza: Będąc w wieku 18 lat byłem gówniarzem. Wychodząc z domu zawsze słyszałem od mamy: "synek, tylko się nie bij". I zazwyczaj się biłem. Mieszkałem na małej wiosce, gdzie była jedna imprezownia. Dużo osób tam przyjeżdżało, żeby robić awantury. Często wracałem bez koszuli albo z podbitym okiem. Nauczyłem się w tamtym czasie spokoju.

To chodzenie bez koszuli chyba ci zostało. Wszędzie ci każą ją ściągać...

- Każdy ma coś, czym może się pochwalić. Moim atutem jest sylwetka. Jestem modelem. Muszę o to dbać, muszę ciągle pracować. Jednak każdy ma wiele możliwości na przekazywanie samego siebie.

Powiedziałeś kiedyś, że twoim autorytetem jest Jan Paweł II. Czy coś się w tej kwestii nie zmieniło?


- Nie. Powiem więcej, chciałbym się wybrać na Światowe Dni Młodzieży. Wiem, że wolontariuszami na tej imprezie będą także osoby zza granicy.

Zza granicy przyjedzie wiele różnych osób i Kraków drży, czy coś złego się nie wydarzy. Nie myślisz, że może się coś stać?


- Nie można ciągle o tym myśleć. Jestem pozytywnie nastawiony. Żyjąc w stresie nie przeżyjemy naszego życia dobrze. Każdemu daje na samym początku znajomości czystą kartę. Wracając do Krakowa: jeżeli coś się wydarzy, ktoś zdecyduje się "zabłysnąć", to od tego jest ochrona. To ona ma to wszystko kontrolować. Jak wspomniałem, chciałbym pomóc w wolontariacie.

Reklama

A czego osobiście szukasz w tym wolontariacie? Co jest unikatowego w tej imprezie?

- Z pozoru może się wydawać, że to banalna impreza modlących się i śpiewających ludzi. Byłem w swoim życiu dwa razy na pielgrzymce, chodzę co niedzielę do kościoła, ale nie obnoszę się z tym.

Często pytam aktorów o udział w rozbieranych sesjach. Mówią mi, że dla nich to jest to żenujące i tragiczne, a w dodatku ich to stresuje. Masz podobnie?

- Nie wierzę, że wszyscy tak mają. Ja to lubię.

A jest tak, że iskrzy? Widzisz obok siebie fajną dziewczynę...

- Oczywiście, że tak, ale co z tego. Ja nie mam już ciśnienia. Straciłem trochę zaufania do kobiet. Ale to wszystko jest intrygujące. Z dwojką kompletnie obcych sobie osób można osiągnąć zupełnie inne rezultaty. Jest ta świeżość, inny zapach, inna mentalność. Zawsze miło jest mieć obok siebie kogoś pięknego i zadbanego...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy