Fenomen: Czy słynna grupa powróci na muzyczną scenę?

Współzałożyciel jednego z najbardziej zasłużonych zespołów w historii polskiego hiphopu. Mimo że dziś teksty pisze tylko do szuflady, a utwory nagrywa wyłącznie dla przyjemności bez celu ich spieniężenia, nadal ma spore i wierne grono swoich fanów. Wojciech Ekonomiuk znany szerzej jako Ekonom opowiada w rozmowie z Interią, dlaczego Fenomen zniknął ze sceny, jak odnajduje się w dzisiejszej rzeczywistości i czy jest szansa na wskrzeszenie grupy z warszawskich Jelonek.

Co cię denerwuje?

Wojciech Ekonom Ekonomiuk: Ludzie, z którymi muszę uprawiać tzw. "small talk", i z którymi nie mam nic wspólnego. Trzeba wtedy robić dobrą minę do złej gry nie mając ochoty na rozmowę z nimi.

A czy denerwuje cię hipokryzja polskich raperów?

- Oczywiście, że tak. W ogóle hipokryzja mnie mierzi, a w rapie szczególnie nie powinno być na nią miejsca. Natomiast jakoś bardzo nie wczuwam się w to wszystko. Kiedy widzę i słyszę, że ktoś nie jest prawdziwy, to zwyczajnie wyłączam. Nie ekscytuję się tym, czy ktoś nawija prawdę o tym, co go otacza, czy gada głupoty.

Reklama

To gadanie głupot w rapie jest obecnie bardziej nasilone aniżeli kiedy wy wydawaliście płyty?

- Jak dziś patrzę na to co myśmy wówczas nawijali, to mam wrażenie, że to my gadaliśmy głupoty. Dziś  zmieniła się głównie forma rapowania, bo z tymi wszystkimi trapami, newschoolami, przyszła nawijka dotycząca jakiegoś statusu materialnego, zamożności, tego ile ma się kobiet jednocześnie. Więc jeśli widzę szesnastolatka trzymającego mamę za spódnicę, który nawija o tym, że ma swoje dzi***ki, jest gangsterem i mistrzem świata, to jest to tak śmieszne, że aż przykre.

Czym twoim zdaniem różni się Jędker i jego Monopol od Popka i jego Gangu Albanii?

- Nie wiem. Obaj są dalecy od hiphopu. Z małym wyjątkiem na korzyść formacji Popka, bo jego kolega z zespołu Borixon kładzie nawet dobre zwrotki. Refrenów Popka nie jestem w stanie wysłuchać. Ponadto całego zjawiska Popka nie potrafię ogarnąć rozumem.

Nie pytam cię o to, żeby się nad nimi pastwić. Chodzi mi o coś innego. Próbuję zrozumieć, na czym polega właśnie ta różnica między nimi. A ona najwidoczniej jest, i wychodzi na to, że jest znacząca, bo Jędker został wyklęty przez polskich raperów, natomiast dziś z Popkiem brata się prawie każdy. Przecież Monopol i Gang Albanii to takie same twory "muzyczne".

- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Jak już wcześniej powiedziałem - Popek z tym co robi, jest daleki od rapu w tym klasycznym rozumieniu. Również daleko był swego czasu Jędker. Dlaczego jeden z nich został na banicji a przy drugim dziś lansują się raperzy? Nie mam zielonego pojęcia. Zupełnie mnie to nie interesuje. To nie moja bajka.

Kiedy stawia się Popkowi zarzuty, że uprawia disco-polo, wielu raperów staje w jego obronie powtarzając do znudzenia jedno hasło, aczkolwiek chyba bez głębszego zastanowienia mianowicie - Popek bawi się muzyką. Więc pojawia się pytanie: czy Jędker robiąc tę samą muzykę się nie bawił? Bo chyba się bawił... A mimo to został zaszczuty przez środowisko. O tej hipokryzji mówiłem na samym początku...

- To nie jest mój zakres zainteresowań muzycznych. Monopol puszczany był kiedyś na każdej wiejskiej dyskotece. I pewnie tak samo jest w przypadku Gangu Albanii. Ja nie mam z tym problemu, bo mnie to w ogóle nie interesuje, nie myślę o tym, nie słucham. Pochyliłbym się raczej nad innym kontekstem tego wszystkiego - jeśli na zabawie dla dzieci w szkole podstawowej leci piosenka Popka pt. "Pi**a nad głową", to umówmy się, że ten znak czasu jest nie do końca dobry. Wypadałoby się zastanowić, dlaczego tak jest.

Dlaczego Fenomen przestał istnieć? O ile w ogóle przestał, bo chyba nikt nigdy nie powiedział oficjalnie, że to koniec.

- To przyszło naturalnie. Nigdy nie określaliśmy daty powstania zespołu, nigdy też nie było daty jego zakończenia. Przestaliśmy grać koncerty, nagrywać płyty. To umarło śmiercią naturalną. Po płycie w 2007 roku czyli po "Outsiderze" nie było zainteresowania naszymi koncertami, bo krążek się nie przyjął. Trochę jest mi szkoda, że na tej płycie poszliśmy muzycznie w inną stronę. Wszystkim bitom, które dostaliśmy od producentów wyrwaliśmy zęby, dziś mogę to uczciwie przyznać. Tekstowo płyta się broniła, ale co z tego skoro słabo się sprzedała. Później nie czuliśmy potrzeby na nagrywanie kolejnej płyty. Nie ukrywam, że byłem już trochę tym wszystkim zmęczony. Ciągłe jeżdżenie po Polsce, granie koncertów, jak się domyślasz mało sportowy tryb życia. Ja nigdy nie stawiałem wszystkiego na jedną kartę. Poza muzyką, zawodowo twardo stąpałem po ziemi, więc można powiedzieć, że wyświadczyłem sobie wtedy przysługę, bo jako małolat nie zwariowałem i nie traktowałem hiphopu jako biletu w jedną stronę.

Były próby wskrzeszenia zespołu?

- Nigdy nie powiedzieliśmy sobie czegoś w tylu: dobra, to teraz robimy płytę, będzie nowy Fenomem! Za każdym razem, kiedy się spotykamy przy piwku, wspomnienia wracają, rozmawiamy, śmiejemy się, rzucamy nieobowiązkowo hasło o nagraniu jednego, dwóch kawałków, ale wyłącznie  dla przyjemności, ot tak po prostu. Cały czas piszę teksty do szuflady, przesłuchuję bity, ale absolutnie nie mamy żadnych planów powrotu.  Każdy z nas zajęty jest swoimi sprawami. Mamy swoje rodziny, obowiązki. Dziś rap to dla nas tylko zajawka a nie plan na życie.

Nie ciągnie cię na scenę?

- Niestety nie. Natomiast ciągnie mnie do pisania, i to robię. Lubię sobie też ponagrywać. Nawet skompletowałem w biurze sprzęt i jak mam wolną chwilę to zawsze coś tam nawinę.  Scena, wyjazdy, uczestniczenie w pogoni za pieniądzem kilkunastoletniego słuchacza - nie mam na to parcia. Wiem, jak to wszystko wygląda od środka, cały ten biznes. Wiem, że 80 proc. moich kolegów musi to robić, bo nie mają wykształcenia, żeby zająć się w życiu czymś innym, są zawodowo nieaktywni, więc uczestniczenie w rap-grze to dla nich jedyne wyjście. To przykre.

Zdarzały się próby namówienia was przez jakieś wytwórnie muzyczne do powrotu? Może przyszedł ktoś z biznes planem, walizką pieniędzy i powiedział: mamy rozpisany dla was projekt korporacyjny, nagrajcie płytę, my gwarantujemy sukces na miarę Gangu Albanii. Ot stricte produkt marketingowy...

- Abstrahując od tego, że nigdy nie chcielibyśmy być tak potraktowani, to trzeba sobie powiedzieć jasno, że dziś nie jesteśmy na tyle atrakcyjni, żeby ktokolwiek wpadł na taki pomysł. Czasami pojawiają się propozycje koncertowe, ale dziękujemy za nie, bo nie mamy ciśnienia, żeby jeździć po Polsce za stawki, które nas po prostu nie interesują.

Nie zgodzę się z tobą, że nie jesteście atrakcyjni jako zespół Fenomen, bo wielu ludzi z naszego pokolenia cały czas czeka na waszą muzykę. Pewnie jest tak, że dla dwudziestolatka jesteście muzycznymi dinozaurami lub w ogóle was nie kojarzą, ale to normalna kolei rzeczy. Może zatem warto pomyśleć o waszych starych,ale wciąż wiernych fanach?

- Być może byłoby jakieś zapotrzebowanie na taką płytę. Ale z drugiej strony skoro mamy zawężoną grupę odbiorców, to kto przychodziłby na koncerty? Bo z moich obserwacji wynika, że dziś trzydziestopięciolatka raczej nie bawią takie imprezy. A nie mówię o tych koncertach bez powodu, bo kiedy jeszcze byliśmy aktywni koncertowo, a publika malała, to automatycznie odmawialiśmy, bo nie chcieliśmy się na to zgadzać. To żadna przyjemność grać dla garstki  osób w klubie na tysiąc osób. Ale tak jak mówię - absolutnie nie chcemy korzystać z ewentualnej koniunktury i zapotrzebowania na Fenomen. To nie w naszym stylu.

Kiedy przestaliście nagrywać płyty i grać koncerty, każdy z was poszedł w swoją stronę. Ty miałeś już plan na życie. A jak było w przypadku twoich kolegów z zespołu?

- Każdy z nas znalazł sobie miejsce. W trakcie naszej muzycznej przygody żaden z nas nie był odklejony od rzeczywistości. To przejście na tę drugą stronę było zupełnie naturalne, bo wcześniej przygotowywaliśmy się na taką ewentualność.

Żółf prowadzi dziś bar sushi, ty zająłeś się rozwijaniem portalu cgm.pl. Skąd u ciebie w ogóle takie pomysł?

- Równolegle z początkami udzielania się w Fenomenie trafiłem na Waltera Chełstowskiego, który prowadził już wtedy CGM oraz telewizyjny dom produkcyjny. Zaczepiłem się u niego jako praktykant i zgłębiałem wszystkie te meandry montażowe, operatorskie, produkcyjne. Ja udzielałem się właśnie przy produkcji, z Codzienną Gazetą Muzyczną miałem niewiele wspólnego.  Przyszedł taki moment, że po okresie świetności CGM miało się bardzo słabo. Walter nosił się z pomysłem zamknięcia portalu, bo nie widział sensu dalszego inwestowania skoro projekt przynosił straty. Zaproponowałem mu, żeby wziął do spółki mnie i naszego kolegę Tarasa. Chcieliśmy non profit wskrzesić ten serwis. Tak też się stało. Dostaliśmy do dyspozycji wszelkie narzędzia i wzięliśmy się do pracy. Później Walter wycofał się z tego życia publiczno-publicystyczno-produkcyjnego i CGM prowadziłem tylko z Tarasem.

To jest twoje główne zajęcie, które daje ci utrzymanie?

- To ostatnie zajęcie, o którym pomyślałbym w kontekście utrzymania. Przy portalu CGM działa nasza firma producencka CGM Creative Studio, więc wszystko co z grafiką, realizacją obrazu, montażem związane.  Na to kładziemy głównie nacisk i to jest główne źródło dochodu.

"Nawróciłem się m.in. dzięki chłopakom z Fenomena". Wiesz, kto to powiedział?

- Nie mam pojęcia.

Powiedział to kiedyś w rozmowie z Interią Dobromir Mak Makowski, były narkoman. Dziś Maku jeździ po Polsce ze swoim projektem RapPedagogia i opowiada dzieciakom, czego powinni unikać, żeby nie ugrząźć w bagnie, w którym on kiedyś się znalazł.

- Chyba już go kojarzę. Faktycznie, kilka lat tamu spotkaliśmy się i pogadaliśmy chwilę.

Nie bez powodu zacytowałem Dobromira. Powiedziałeś wcześniej, że jak dziś słuchasz waszych płyt, to masz wrażenie, że gadaliście głupoty.

- Bo wydaje mi się, że było za dużo patosu. Do wszystkiego podchodziliśmy zbyt serio. Człowiek z wiekiem nabiera dystansu i trochę inaczej patrzy na pewne sprawy. I tylko o to mi chodziło. Absolutnie podpisuję się pod tym, co rapowaliśmy, bo hiphop bez pokrycia wersów w życiu jest po prostu ubogi.

Mówisz o patosie, ale w mojej ocenie ten patos był i jest nader dojrzały, i mimo tych wielu lat nie stracił na aktualności. Wasz patos, sprzed dekady, bardziej do mnie trafia niż ten, z którym mam do czynienia słuchając młodych, polskich wykonawców.

- Osobiście bardzo krytycznie podchodzę do tego, co robię, więc pewnie stąd taka a nie inna moja opinia. Jeśli ktoś uważa, że to, o czym jako gówniarze nawijaliśmy na płytach nie zestarzało się i nadal jest dla kogoś czymś ważnym, to jest mi miło i mogę się jedynie z tego cieszyć.

Poznają cię dziś ludzie na ulicy?

- Nie mam do czynienia ze zjawiskiem, że ciągle jestem gdzieś zaczepiany. Natomiast zdarza się, że czasami ktoś podejdzie i nieśmiało zapyta, czy to ja jestem tym Ekonomem. Nawet niedawno realizowałem materiał związany z KSW i po zdjęciach podszedł do mnie zawodnik, który miał chyba wówczas debiutować na gali. Zapytał, czy ja to ja, bo wychował się na muzyce Fenomena i bardzo przypominam mu Ekonoma.

Utrzymujesz koleżeńskie kontakty z kolegami z branży hiphopowej czy odciąłeś się od tego środowiska?

- Nie mam potrzeby się odcinać. Co więcej - cały czas funkcjonuję w tym środowisku i na okrągło widuję się z wieloma raperami i producentami. A to z racji z tego, ze prowadzę CGM, więc muzycy różnej maści przewijają się przez nasze biuro. Doskonale wiem, co się dzieje na rynku, jestem dobrze zorientowany.

Otrzymujesz propozycje nagrania zwrotek na kawałki innych raperów?

- Zdarza się, ale rzadko kiedy z nich korzystam.

Dlaczego?

- Bo nie lubię się zobowiązywać a później się nie wywiązywać z obietnic. Nie lubię pisać zwrotek terminowo. Często miałem do siebie pretensje o to, że z uwagi na naglący termin napisałem coś, co mi się nie podoba i byłoby lepiej, gdybym w ogóle tej zwrotki nie napisał.

Na koniec muszę pomęczyć cię raz jeszcze o ewentualny powrót Fenomena. Cierpliwie czekamy... jeśli nie na płytę to chociaż na jakiś okruszek...

- Nie chcę być gołosłowny. Być może niebawem pojawią się dwa, trzy luźne utwory. Ale o płycie czy przemierzaniu Polski wzdłuż i wszerz na koncertach absolutnie nie ma mowy. Na pewno nie teraz.

Rozmawiał ŁP

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy