Hirek Wrona: odpowiedzialny ojciec

Chciał spędzać jak najwięcej czasu z córką. I to był jeden z powodów, dla których Hirek Wrona przestał pracować na stałe w telewizji.

PANI: Najpiękniejsza chwila w Twoim życiu...

HIREK WRONA: To moment, kiedy moja córka przyszła na świat. Oczywiście byłem przy porodzie. Pamiętam wszystko dokładnie. Nawet jaka muzyka leciała za ścianą. Było to "7 Seconds" Neneh Cherry i Youssou N´Dour. Nigdy nie zagrałem tej piosenki na żadnej imprezie. To taki mój prywatny utwór.

Co dziecko wniosło w Twoje życie?

Poczucie odpowiedzialności za małą istotę i jej mamę. Nagle zdałem sobie sprawę, że wszystko, co robię, podporządkowane jest jednemu - zapewnieniu bezpieczeństwa rodzinie. Finansowego, emocjonalnego...

Reklama

Jesteś dobrym ojcem?

Kiedy Małgosia usłyszała, że będziemy rozmawiać na temat ojcostwa, powiedziała, że jestem w porządku.

A jakbyś miał ocenić siebie z boku?

Należę do ojców wymagających i troskliwych. Pilnuję tego, żeby córka przykładała się do nauki, żeby uczyła się odpowiedzialności. Wcześnie uświadomiłem ją, czym są alkohol, narkotyki, papierosy. Pokazałem jej całe zło, które z tego płynie. Miała osiem, dziewięć lat, kiedy obejrzała ze mną w telewizji program o narkomanach. Było to na tyle przejmujące, że do dziś nie weźmie od obcej osoby cukierka, bo wie, że być może ktoś podsuwa jej narkotyk.

Jaka dziś jest Twoja rola w jej życiu?

Doradcy. Ostatnio też kumpla, z którym można się pośmiać i pojechać na narty. Staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu. Pojawienie się Małgosi w moim życiu było jednym z powodów, dla których skończyłem pracę w telewizji. Miałem świadomość, że mogę zarobić megapieniądze, ale wiedziałem, że za to nie kupię czasu spędzanego z dzieckiem. Dziś ona zajmuje się swoimi lekcjami, ja jestem w drugim pokoju, pracuję. Od czasu do czasu zajrzę do niej, żeby wiedziała, że ma ojca obok.

Słuchacie podobnej muzyki?

Jeszcze nie. Ona na razie wybiera intuicyjnie. Ale w zeszłym roku, kiedy mieliśmy wyjeżdżać na wakacje, pozwoliłem jej wybrać na drogę to, co chciała. Nie chciałem niczego narzucać. Małgosia wzięła Beatlesów, Roda Stewarta, Marvina Gaye´a, R.E.M. i Avril Lavigne. Byłem dumny, że wybrała właśnie taki zestaw.

Uważa, że masz fajną pracę?

Czasami mówi, że "zajmuję się rzeczami obciachowymi". Szczególnie, jak zobaczy w Internecie filmiki, na których prowadzę jakąś imprezę i skaczę. Ona uważa, że nie wypada.

Wyciągasz ją na koncerty?

Staram się. Chcę, żeby zobaczyła coś fajnego. Czasem robi mi numery. Byliśmy całą rodziną na premierze nowego filmu o Bondzie. Po projekcji chciałem zapytać córkę, jak jej się podobało. Patrzę, a ona wyjmuje słuchawki z uszu. Małgosia nie przepada za historiami o 007, ale zrobiła przyjemność rodzicom i poszła z nami na premierę.

Wiesz, kim zamierza zostać?

Małgosia świetnie rysuje. Mój kolega rysownik powiedział, że "z tej mąki może być piękny bochenek chleba". Kiedyś poprosiłem znajomą z Akademii Sztuk Pięknych, żeby skorygowała mojej córce kreskę. Sądzę, że w przyszłości Małgosia wykorzysta swój talent.

Kłócisz się z córką?

Rzadko. Najwyżej mówię jej, żeby tak, a tak nie postępowała. Ona odpowie: "Nie, bo nie", a po chwili i tak zrobi to, co chce tata.

Nie jest zbuntowaną nastolatką?

Ma swoje zdanie na każdy temat. Na szczęście nie są to głupie opinie. Cieszę się też, że jej myślenie, często po naszych rozmowach, ewoluuje. To, co dziś jest aktualne, za rok może wydawać się jej kompletną bzdurą.

Do kogo jest podobna?

Do mamy. Pod każdym względem. Obie są zodiakalnymi Rakami. Niewiele mówią, są zamknięte w sobie i nieufne. Długo trzeba zdobywać ich sympatię. Śmieję się, że kiedyś mężczyzna, który zechce być z Małgosią, nieźle oberwie...

Zdarza Ci się spotykać adoratorów córki?

Do domu nie przychodzą. Mam kolegów koło dwudziestki, którzy mówią, że z Małgosi będzie "za parę lat niezła sztuka". Powiedziałem, żeby lepiej o tym zapomnieli, bo zanim się do niej zbliżą, będą mieli ze mną do czynienia. Flinta czeka w szafie.

Pamiętasz dzień, kiedy Małgosia przyszła na świat?

Dokładnie. W sobotę miałem alarm próbny - pojechaliśmy z żoną do szpitala. Lekarze uznali jednak, że to jeszcze nie wtedy, więc wróciliśmy do domu. W niedzielę wieczorem znowu wylądowaliśmy w szpitalu. Po dwóch godzinach było po wszystkim. Tak płakałem ze szczęścia, że nie byłem w stanie przeciąć pępowiny.

Uczciłeś narodziny Małgosi?

W domu nalałem sobie szklankę koniaku, wypiłem ją duszkiem. Potem zadzwoniłem do rodziców do Mielca, aby powiedzieć im, że są dziadkami. Nic więcej nie mogłem wykrztusić. Później nalałem drugą szklankę, wypiłem i zatelefonowałem do teściów. Po krótkiej rozmowie odłożyłem słuchawkę i tak jak stałem, poszedłem spać.

Na drugi dzień o tym, że Małgosia się urodziła, poinformowano w "Teleexpressie". Dzięki temu nie musiałem zawiadamiać znajomych. Wróciłem do domu, a na automatycznej sekretarce dwóch kolegów zapowiedziało się na pępkowe. Poszedłem więc do sklepu, żeby coś kupić. Kiedy wróciłem, na sekretarce zapowiedzieli się następni. Było wesoło.

Umiałeś się zająć dzieckiem - przewijaniem, karmieniem itd.?

Prasowałem pieluchy tetrowe, bo żona uznała, że są one zdrowsze od jednorazowych. Robiłem przy dziecku wszystko oprócz gotowania zupek. Do kuchni, dla bezpieczeństwa mojej rodziny, nie wchodzę do dziś.

Rozmawiał: Maciej Gajewski

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Dowiedz się więcej na temat: ojciec | Ojców
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy