​Markus Torgeby i życie w rytmie natury pod gołym niebem

Markus najlepiej się czuje na łonie natury /Markus Torgeby /archiwum prywatne
Reklama

We współczesnej cywilizacji oczekiwany jest ciągły rozwój, coraz wyższe zarobki i ciągła potrzeba posiadania więcej i więcej. Na własnej skórze doświadczyłem tego, że im bliżej trzymałem się realizacji wyłącznie podstawowych potrzeb, tym pełniejsze i spokojniejsze było mojej życie. Natura przypominała mi o tym na każdym kroku - podkreśla w rozmowie z Interią Markus Torgeby, szwedzki maratończyk, który przez cztery lata żył samotnie w namiocie w jämtlandzkim lesie.

Na pustelniczy tryb życia zdecydował się, gdy zatracił sens życia. Wcześniej obiecującą karierę sportową Markusa przerwała poważna kontuzja. W poszukiwaniu nowej drogi wybrał się z namiotem do lasu, gdzie odnalazł równowagę i spokój ducha, a także wyzbył się nękających go demonów. Dziś żyje na styku cywilizacji i natury z żoną Fridą i trójką dzieci. Pisze książki. Niedawno na polskim rynku ukazała się jedna z nich pt. “Pod gołym niebem. Żyj w rytmie natury".

Dariusz Jaroń, Interia: Zacznijmy od problemu, który dotyka wielu z nas. Jak znaleźć ukojenie w naturze w trakcie pandemii?

Reklama

Markus Torgeby: - Kontakt z naturą w tych wymagających czasach jest bardzo ważny dla nas wszystkich. Moja rada dla osoby, która dotąd nie szukała siły i spokoju ducha w kojących właściwościach przyrody, jest prosta: otwórz drzwi i idź na spacer. Każda relacja wymaga czasu, poznania się wzajemnie. Tak samo jest ze związkiem człowieka z naturą.

Czyli trzeba zacząć powoli.

- Tak, krok po kroku. Warto zacząć od krótkiego spaceru. Jeśli otworzymy oczy, rozejrzymy się uważnie, być może piękne zakątki przyrody znajdziemy nieopodal naszego miejsca zamieszkania. Nie ma znaczenia, czy mieszkasz w dużym mieście czy na wsi. Zawsze blisko siebie masz naturę. To może być park, rzeka, tereny rekreacyjne. W każdym mieście je znajdziemy.

Dlaczego właściwie zdecydowałeś się zamieszkać w lesie? Często słyszymy, że za takimi skrajnymi decyzjami kryje się potrzeba ucieczki, oderwania od codzienności, z którą z różnych przyczyn sobie nie radzimy.

- Jeden z głównych powodów był taki, że nie potrafiłem określić kierunku, w którym powinno zmierzać moje życie. W głowie kołatało mi wiele myśli, wiele pomysłów, ale nie radziłem sobie z ustaleniem priorytetów, tkwiłem w chaosie.

Mam wrażenie, że to dość powszechna przypadłość naszej cywilizacji. Zgodzisz się?

- To prawda, wiele osób doświadcza dziś tego samego problemu. Mamy wszystko, ale wciąż nie jesteśmy szczęśliwi. Wciąż chcemy więcej, napędza nas konsumpcjonizm, chociaż zdajemy sobie sprawę, że to droga donikąd. Nikt nie powiedział, że łatwo być człowiekiem. W moim odczuciu kluczowe jest znalezienie w tym naszym ziemskim pobycie celu, własnej drogi. Mi pomogła w tym natura.

W jaki sposób?

- Przyroda wymaga ode mnie tego, bym sam zatroszczył się o swój los. Wiele daje, ale też wymaga. Jeśli jest mi zimno - muszę rozpalić ogień, jeśli jestem głodny - muszę zdobyć pożywienie, jeśli pada deszcz - muszę zatroszczyć się o dach nad głową. Natura jest sprawiedliwa, a jej prawa dotyczą nas wszystkich. W życiu każdego człowieka są wzloty i upadki, odradzamy się, tak jak przyroda rozkwita wiosną po mroźnej zimie. We współczesnej cywilizacji oczekiwany jest ciągły rozwój, coraz wyższe zarobki i ciągła potrzeba posiadania więcej i więcej. Na własnej skórze doświadczyłem tego, że im bliżej trzymałem się realizacji wyłącznie podstawowych potrzeb, tym pełniejsze i spokojniejsze było mojej życie. Natura przypominała mi o tym na każdym kroku.

Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz! 

Jak znajdujesz dziś równowagę między codziennością a naturą?

- Pewnie miałbym z tym problem, gdybym zamieszkał w dużym mieście. Mieszkamy całą rodziną przy samym lesie, właściwie drzewa mamy na wyciągnięcie ręki. Przywykliśmy z żoną i dziećmi do tego, że nasza codzienność jest silnie związana z przyrodą. Codziennie chodzimy do lasu na spacer, czerpiemy z darów natury.

Piszesz w swojej książce, że lata spędzone w lesie pozwoliły ci zapanować nad strachem. Jakie jeszcze prozdrowotne właściwości natury zaobserwowałeś?

- Na pewno możliwość uporządkowania głowy. Moja rodzina od pokoleń żyje blisko natury. Dziadek łowił ryby. To on nauczył mnie pokory wobec przyrody. Pokazał, że nie można jej sobie podporządkować, można natomiast korzystać z jej dobrodziejstw. 

- Zdrowie psychiczne, przejrzystość myśli i spokój ducha to wielkie plusy mojej bliskości z naturą.

Co na to twoja żona?

- Kiedy poznałem Fridę byłem przyzwyczajony do samotności i spartańskich warunków. Nasz pierwszy wspólny dom był położony w lesie. Prosta chatka bez elektryczności. Nie przejmowałem się za bardzo temperaturą, tylko przystosowywałem do warunków najlepiej jak potrafiłem. No i któregoś dnia Frida zwróciła mi uwagę: “Markus, coś z tym musimy zrobić, tu jest pięć stopni Celsjusza. Zimno mi!" Po czasie zrozumiałem, że ciągłe przesuwanie granic wytrzymałości organizmu nie ma sensu, trzeba zadbać również o komfort, szczególnie wtedy, kiedy dzielisz z kimś życie.

Ile czasu zajęło ci przystosowanie się do nowego życia?

- Kilka lat. Szukaliśmy wspólnie złotego środka, najlepszego rozwiązania dla Fridy i dla mnie, a z czasem - także dla naszych dzieci.

Wróćmy jeszcze do poszukiwania sensu i własnej drogi życiowej. Jaka jest twoja?

- Dość prosta: rób w życiu coś, co ma sens. Nie tylko dla ciebie, ale i dla twojego otoczenia. Patrzę dziś na swoje życie i uważam, że ono takie właśnie jest. Porzuciłem wydumane ambicje, zamiast nich wolę żyć chwilą. Po co się mam stresować przyszłością? Martwić na zapas, o to, co będzie za kilka lat? Albo roztrząsać coś, co już dawno za mną? Staram się być tu i teraz, bo wiem, że moja pełna obecność jest wartościowa nie tylko dla mnie, bo w pełni przeżywam każdy dzień, ale też dla moich dzieci i żony. Nie ma w tym wcale braku odpowiedzialności. Kiedy żyłem na zewnątrz bywały trudne chwile, ale nie mogłem uciec przed problemami. Nie mogłem się poddać, bo konsekwencje mogły być śmiertelne. Żyłem więc chwilą, skupiając się na tym, co najważniejsze. To była bardzo cenna lekcja.

Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!

Wszyscy musimy zarabiać, by utrzymać rodzinę. Nie miałeś z tym problemu po powrocie z lasu, gdzie obowiązują odmienne prawa?

- Mamy to szczęście, że nigdy nie brakowało nam jedzenia. W dużej mierze była to zasługa mojej żony - jest świetną specjalistką, miała dobrą pracę w Volvo Company. Frida jeździła do pracy, a ja skupiłem się na pisaniu książek. Żyło nam się bardzo dobrze, ale w pewnym momencie żona odeszła z pracy. Doszliśmy do wniosku, że już nie musi tyle pracować, a my możemy przenieść się bliżej lasu i żyć skromniej.

Każdy inaczej definiuje wolność...

- Otóż to. Ludziom się czasem wydaje, że im więcej pracują, im więcej zarabiają, tym mają więcej wolności, bo pozwala im na nią stan konta. To nie jest prawdą. Mieszkałem kiedyś kilka miesięcy w Tanzanii. Jadłem, co dała nam ziemia, kupowałem proste produkty spożywcze, kąt do spania dzieliłem z innym biegaczem. Byliśmy wolni, a życie kosztowało nas garść drobniaków. Kluczem, tak uważam, jest umiejętność doszukiwania się w życiu satysfakcji nawet wtedy, kiedy mamy mniej niż inni. Jeśli umiesz się z tego cieszyć - jesteś szczęściarzem. Pieniądze i piękne rzeczy same szczęścia nie dadzą. Czego właściwie potrzebujemy do życia? Jedzenia, dachu nad głową, ubrań. Bogactwo można znaleźć gdzie indziej, ja je odnajduje w naturze.

Jakie prawdy życiowe chciałbyś przekazać swoim dzieciom?

- Chciałbym pomóc im zbudować relacje z naturą. Ułatwić zrozumienie tego, kim są, kim chcą być i jaka jest ich droga życiowa. Chciałbym też pokazać im, że życie to cała paleta stanów i emocji, raz jesteśmy smutni, ronimy łzy, innym razem jesteśmy weseli i uśmiech nie schodzi nam z twarzy. To normalne. Nie prawimy im z Fridą kazań, ale wiedziemy dobre, szczęśliwe życie. Dzieci, jak sądzę, widzą to, nasza relacje je wzmacnia. Co jeszcze? Na pewno cierpliwość jest cechą, która pomaga przetrwać trudne chwile. Staramy się nie panikować z żoną, jeśli coś dzieje się nie po naszej myśli, spokojnie czekamy na to, co przyniesie los. Stres i presja czasu nie są dobrymi doradcami.

Korci cię powrót do lasu?

- Pewnie! Nie zostawiłbym rodziny, ale to uczucie, kiedy wchodzę do lasu, budzącego się wiosną z zimowego snu... Trudno je opisać. Mam trójkę wspaniałych dzieci, szczęśliwe małżeństwo, żyję z pisania książek, a czy kiedyś wrócę do lasu? Pewnie tak, ale nie wcześniej niż za dziesięć lat i na pewno na warunkach, które będą odpowiadać rodzinie.

Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: natura | las | życie | przyroda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy