Peja w 20m2 Łukasza: Nie jestem fanem cepelii Donatana

Ryszard Andrzejewski, znany jako Peja, ostatnio nie udziela wywiadów, jednak zgodził się wystąpić w programie Łukasza Jakóbiaka - 20m2 Łukasza. W odcinku z okazji drugich urodzin programu zwierzył się ze swoich błędów, z tego, gdzie zaprowadził go alkohol, a także jak sobie z nim w końcu poradził. Dzieli się także refleksjami "rapowego weterana", marzeniami na przyszłość oraz tym, co obecnie jest dla niego inspiracją do tworzenia nowych kawałków.

Peja w wywiadzie przywołał tekst ze swojej piosenki i wytłumaczył, czy cały czas żyje zgodnie z nim:

Jakie życie taki rap - Ja już nie mam tyle doświadczeń, że nie muszę się nurzać w jakichś najciemniejszych otchłaniach mroków. Już przeżyłem tyle, że mogę pisać o ciemnych stronach życia nie wychodząc z domu.

Zwierzył się z tego, kiedy nastał moment zmian w jego życiu:

Kiedy nastał ten moment, że zrozumiałeś, że chcesz zmiany w pewnym momencie pojawiła się bezsilność na niektóre rzeczy, taka lekka beznadzieja, dużo ludzi otaczających Cię, a jednak samotność, pustka, ucieczka przed problemami w alkohol. Takie życie, które nie niosła za sobą wiele barw, raczej na smutno niż wesoło.

Reklama

Opowiedział też, jak wygląda jego życie obecnie:

Życie teraz jest takie jak powinno być - składa się z obiadu, śniadania, kolacji, z jakichś refleksji, wyciszenia, obowiązków, z pracy, dojrzałości, jaka powinna cechować mnie jako 40 letniego faceta. Lepiej późno niż wcale - to znaczy nie generalizujmy, bo takie stwierdzenie "używki" mnie w jakiś sposób definiuje.

"Używki" to jest liczba mnoga, a ja przede wszystkim zrezygnowałem z alkoholu, którego używałem bardzo długo i bardzo często, nawet nie wiedziałem, że jest on moim towarzyszem numer jeden w moim życiu. To że jestem trzeźwy od 5 lat dało mi trzeźwe spojrzenie i możliwość dojrzewania do różnych sytuacji  (...) To jest ta zmiana, która wszystko rozpoczęła.

Na pytanie dotyczące tego, co  go najbardziej denerwuje w dzisiejszym świecie, odpowiedział:Patologią jest to, że kraj pozwala na takie mocne zubożenie i wykolejenie tych najbardziej potrzebujących, którzy najczęściej są winni samemu sobie i wtedy rap jest dla nich lekiem, wzmocnieniem.

Czy zdarza się, że coś Cię wyprowadza z równowagi?

- No pewno no... Czasami zwykła głupota, a czasami rzecz, którą wałkuję cały czas i po prostu zdarza mi się wybuchnąć  - jestem Rychu Peja nie?!

Jak się pokłócisz z żoną, wybuchniesz, co robisz?

- Często wychodziłem, nie... Schodziłem na dół, to było takie dramatyczne, żona bała się, że w pierwszym odruchu pójdę do sklepu i chwycę za flachę. Skoro nie było przyzwolenia na alkohol, musiałem sobie radzić jakoś inaczej - wyjść policzyć do dziesięciu, wdech wydech, jakaś przebieżka, trening, musiałem zmęczyć się, przyjść kupić kwiatka, przeprosić. Musisz przejść jednak jakąś drogę, wszystkiego poznać i czasami popełnić mnóstwo błędów, odtrącić dużo ludzi, żeby zrozumieć, czy te wybory były właściwe, zrobić jakiś bilans.

W dalszej części wywiadu opowiedział o tym co dało mu siłę, żeby się zmienić:

Co Ci dało najwięcej siły, żeby się odbić od problemów, nie chce mówić od dna?

- Moja bezsilność, że no jak... Ty artysta... Bo też przez wiele czasu definiowałem siebie przez dokonania nie przez kurde, zasoby ludzkie (...) Zmęczyłem się tą sinusoidą, bo ja potrafiłem z tego wszystkiego wyjść, wstać, ogolić się, wykąpać, iść do ludzi, zjeść zrobić trening i czuć się jak nowonarodzony. Tylko z czasem było coraz trudniej, było coraz więcej dni na to potrzebowałem (...)

Życie bez kalendarza było naprawdę atrakcyjne. Nie było trosk, wyłączony telefon (...) Przyszedł taki moment, że powiedziałem stop, ale też musiałem się usunąć z tego życia i też zerwać różne znajomości, bo jeśli wszyscy tkwią w tym samym bagienku, to nikt nie puści Cię tak łatwo - Ty też masz w tym tkwić - i tak naprawdę nie ma to nic wspólnego z miłością, przyjaźnią ani z koleżeństwem, ani z braterstwem, nie?! I to był dokładnie ten sam moment, kiedy spotkałem Paulinę (...) Miała ona duży udział w tym, ponieważ ona w ogóle nie pije alkoholu i byłoby mi ciężko jednocześnie zmagać się z tymi problemami i być z nią w związku (...) Ja na pewno przestałem pić dla siebie, bo jeśli przestałbym pić dla niej, to pierwsza kłótnia z nią i sięgnąłbym po butelkę.

Przywołane zostały także silnie nagłośnione zdarzenia z pamiętnego koncertu w Zielonej Górze:

Jak teraz patrzysz na zdarzenie z Zielonej Góry?

- Trochę wtedy straciłem kontrolę, ale tak samo - intencje miałem dobre. To się trochę przerodziło... w utratę kontroli, było duże napięcie. Wiesz, koncerty bez rozluźniaczy mają to do siebie, że jest to napięcie i było dużo tego napięcia. I pojawił się jeden palant, który przez cały koncert wkurwiał i tak naprawdę tego nigdy nie jestem w stanie... nigdy o tym nie opowiadałem, ale te znamienne słowa "wiecie, co z nim zrobić" ja kierowałem do ludzi, którzy zainteresowali się całą sytuacją i się zbliżali, a w tym czasie już tam powstał ten kocioł (...)

Ale po tym koncercie już nikt mi więcej nie pokazał żadnego nieprzyzwoitego gestu i Ostry nawet rozmawiając ze mną powiedział: Stary to było chujowe ale wiesz, nikomu tego nie życze, ale, stary, kurwa... nikt nie pokazuje mi "fakreta"... ale zajebiście. Sorry, że ucierpiałeś, ale...

A co by się stało teraz na koncercie, gdyby ktoś Ci pokazał...

- Lepiej niech nie pokazuje...

Swoje relacje z Tede wyjaśnił w następujący sposób:

Nie może być tak,  że tego nie wiesz, bo jest to pod Twoim hasłem na Wikipedii, że organizatorzy nie organizują koncertów Tede ze względu na Twoich fanów

- Nie... nie organizują jego koncertów ze względu na mnie. Ja nie zezwalam na organizację koncertów.

Były próby zorganizowania koncertu w Poznaniu? - No tak! W zeszłym roku nawet.

I co? Ty się dowiadujesz w jakiś sposób o tym? - No tak z internetu, że będzie grać i trzeba zadzwonić i powiedzieć, że nie gra. - I do kogo trzeba zadzwonić? -  A to już wiesz... zależy, gdzie gra.

Żeby było jasne, nie lubicie się dlatego, że Tede ocenił tę akcję z fanem.

- Chciał wypłynąć na popularności mojego wyczynu nie. Nie lubię takich zagrań. Powiedział, że cała scena potępia mnie... Jaka scena gdzie?! Niech każdy się wczuję w moją sytuację. Ja byłbym pierwszym, który by zadzwonił i powiedział "stary, mogę Ci jakoś pomóc?". Takie telefony też miałem. Były takie telefony, większość. Ale jedna kurwa musiała się wiesz spiąć i napisać na swoim prywatnym Facebooku, gdzie komentarze są podane do publicznych wiadomości.

Pokazał także swój stosunek do obecnych "topowych" producentów hip-hopowych:

Co sądzisz na temat takich artystów jak Donatan? -

Nie nagrałem się na tą płytę. Ja mu powiedziałem, że raz nie mam czasu, a dwa nie jestem fanem cepelii nie. Bo wiesz, hip hop powinien być miejską muzyką. Szanuję go jako producenta bo równonoc nie jest jego jedyną produkcją. Od lat zasila topową czołówkę mainstreamu. Jest rozpoznawalnym producentem. Tym niemniej, jakoś tak z przekory nie chciałem wziąć z tym udziału. A z drugiej strony całe to zamieszanie po prostu z tym nakładem sprzedaży, z tą diamentową płytą jest dla mnie naciągane i niefajne, że dodał jako drugi krążek wersje instrumentalne. Dla mnie to jest wajcha. Ja robię wersję instrumentalne jako bonusowy krążek, tylko w limitowanej edycji. Tylko dwa czy pięć tysięcy nakładu.

Tymczasem on zrobił caly nakład przeliczony jako dwa i jeszcze trzecia płyta przeliczona w pre-orderze. Płyty dodawane zostały jeszcze jako rzeczy jakiejś firmy i to tak wszystko nabiło, że jeśli nawet sprzedał siedemdziesiąt pięć tysięcy krążków, to była to podwójna płyta tylko, że drugi krążek nie zawierał innych nagrań. I to mnie troszeczkę boli, że w ten sposób zrobił ten diament. Nawet nawinąłem teraz parę wersów o tym, w takiej retoryce. To nie chodzi o to, że moje sprzedaże płyty wyglądają trochę gorzej. Chodzi o to, że po tym wielkim sukcesie i celebracji tej diamentowej SPAV zablokował możliwość liczenia podwójnych krążków.

I w tym momencie, mój żal wynika z tego, że artysta niszowy, który zrobił dwie płyty, miał mocny hype w undergroundzie, mógł sprzedać siedem i pół tysiąca krążków ale podwójnego krążka i mógłby dostać złotą płytę i mógłby w ten sposób dostać się do mainstreamu. Tymczasem Donatan pomyślał o sobie, zrobił sobie diamentową płytę, SPAV to upierdolił i teraz żaden artysta z undergroundu nie będzie miał łatwiej. Będzie musiał zrobić jeden krążek i sprzedać go piętnaście koła, żeby się przebić. Czyli Donatan nie pomyślał o sobie tylko o hip hopie.

Uchylił także rąbka tajemnicy o swojej nowej płycie:

Kiedy nowa płyta? Już we wrześniu? Co na niej usłyszymy?

- Trochę refleksji, trochę bragi, trochę prztyczków w nos dla młodszych kolegów, bo troszeczkę wyczuwam, że nie szanują weteranów, troszeczkę są tacy... Trzeba ustalić nowe zasady nie.

Czyli?

- No nowe reguły. Dowiemy się na krążku, czy z powodzeniem. Dowiemy się, czy to fanaberia czy przerost ego, czy coś, co rzeczywiście skutecznie wbija się w czachę (...) Trochę refleksji, trochę rodzinnie, trochę mnie takiego, wiesz... anno domini 2014.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy