Szymon Majewski: Napisali, że mam depresję. Dostałem 12 lajków

"Ludziom się wydaje, że jestem impregnowany na smutek świata, że mnie to nie dotyczy" /East News
Reklama

- Czuję, że żarty to taki mój wewnętrzny Prozac. To mi bardzo pomaga zmierzyć się z moimi smutkami, trudniejszymi momentami. A mam je, jak każdy człowiek - mówi Szymon Majewski, dziennikarz, prezenter telewizyjny i wybitny specjalista od sucharów.

Z Szymonem Majewskim spotkaliśmy się w strefie Allegro na Pol’and’Rock Festival 2019. Jak się okazało, czuł się bardzo dobrze, uczestnicząc w tym nieco specyficznym wydarzeniu. Pogodny, rozmowny i uśmiechnięty był niewątpliwie duszą towarzystwa. W rozmowie z Menway opowiedział jednak o tym, że czasem miewa gorsze dni - pomimo tego, co myślą ludzie, którzy widzą go w telewizji. Nie omieszkaliśmy oczywiście zapytać, dlaczego znalazł się na najpiękniejszym festiwalu świata. On z kolei nie omieszkał uraczyć nas kilkoma żartami*. Nie zawsze z górnej półki. Pojawiła się też ciekawostka o tym, że od kilku lat Szymon trenuje... boks.

Reklama

Bartosz Kicior, MENWAY.interia.pl: Jak znalazłeś się na Pol’and’Rock Festival?

Szymon Majewski: - Prowadzę tu rozmowy o ekologii i zero waste, choć nie chcę używać za dużo tych zagranicznych słów. Na takim festiwalu ludzie używają mnóstwa butelek, produkują wiele odpadów i o tym między innymi rozmawiamy. Mamy na stoisku całą szkółkę, która uczy, jak segregować różne materiały. Jak zrobić torbę ze starej koszulki, jak zrobić dezodorant z ekologicznych materiałów i tak dalej.

- Ja osobiście włączyłem się w to wszystko od niedawna, ale moja córka musztruje mnie cały czas, żebym o tym pamiętał. Przy okazji żarcik: Co robi Grzegorz? SeGREGuje.

(cisza)

- No nie! To jest mój ulubiony!

Zero waste to modne hasło, ale co osobiście myślisz o tym ruchu? Marketing czy poważna sprawa?

- To jest w tej chwili najważniejsza sprawa dla nas. Widać przecież, co się dzieje dookoła, nie ma co już udawać. Chociaż zauważyłem, że mamy jakiś dziwny trend i mówienie o pogodzie, o klimacie kojarzy się z polityką. Niektórzy twierdzą, że to jest jakieś "lewicowe myślenie". Tak nie jest. Przecież wszyscy żyjemy na tej planecie, niezależnie od poglądów.

- Są tacy, co powiedzą, że jak mieliśmy ostatnio parę chłodniejszych dni, to klimat jednak się ochładza. Inną rzeczą jest klimat jako całość, a inną to, jaką mamy chwilowo pogodę. Jeśli popadało, to nie oznacza, że temperatura na świecie się nie podnosi. Co do odpadów: przestałem pić z plastikowych butelek, piję kranówkę. Od pół roku piję wodę z kranu i muszę stwierdzić, że jest rewelacyjna.

- Pracuję nawet nad kranem bezprzewodowym: nosisz ze sobą tylko kran, baza jest w domu. Jesteś gdzieś tutaj na przykład, odkręcasz i leci woda.

...

- Myślisz, że to jest niemożliwe? Jak to opublikujesz to następnego dnia Elon Musk do mnie zadzwoni i powie, że robimy kran bezprzewodowy. A wiesz, jak się nazywa kran, który przesyła wodę przez internet? E-kran. 

Stoimy tutaj zaledwie parę chwil, a ciebie zaczepiło przez ten czas mnóstwo osób. Chcą robić zdjęcia, pogadać, praktycznie co kilka sekund. Dodatkowo wszyscy mówią od razu na "ty". Nie denerwuje cię to?

- Nawet ty tak mówisz. Ale nie ma żadnego problemu, dla mnie to jest naturalne. Traktuję to jako coś sympatycznego, ludzie mi dają energię, a ja im tę energię oddaję. Czuję się dobrze pomiędzy ludźmi. Jak mam jakiś gorszy nastrój, a miewam takie, to siedzę w domu i nie przyjeżdżam na festiwal, na którym jest sześćset tysięcy ludzi (było nawet więcej - red.).

- A to, że ludzie bez przerwy robią sobie ze mną selfie? Z tym też nie mam problemu. A wiesz, jak się nazywa selfie robione przez elfy?

Elfie?

- Tak! Co do ludzi jeszcze, to myślę, że raczej budzę wśród nich sympatię, nie zdarza mi się, żeby mnie ktoś atakował. Na wszelki wypadek od siedmiu lat trenuję boks, także mam dobry unik i lewy prosty. To jest polska szkoła Janusza Gortata, taty Marcina, on był w tym najlepszy.

Masz jakieś sukcesy na tym polu?

- Nie, żadnych. Moja taktyka to skupienie się na lewym prostym. Jestem wysoki, więc wykorzystuję te warunki, trzymam przeciwnika na dystans. Jadę za niedługo z klubem Landowski Boxing na obóz pięściarski Rozewie - Władysławowo.  

Niedawno w wywiadach opowiadałeś o tym, że śmiech i żarty to najlepsza metoda na wszystko co złe, na wszelkie problemy i broń na podły nastrój...

- Dokładnie tak. Czuję, że żarty to taki mój wewnętrzny Prozac. To mi bardzo pomaga zmierzyć się z moimi smutkami, trudniejszymi momentami. A mam je, jak każdy człowiek. I jak każdy czasem przegrywam. Bywało tak, że przegrywałem sam ze sobą, z nastrojami, ale to są momenty, które staram się zwalczyć dobrym humorem. Nie wiem, jak ludzie to odbierają, bo w internecie wygląda to dziwnie. Ostatnio udzieliłem wywiadu o tym i gdzieś na portalu plotkarskim pojawił się artykuł, w którym było moje zdjęcie z podpisem "Szymon walczy z ciężką depresją". Moja depresja miała tam 12 lajków i 10 dislajków. Czyli zwolennicy mojej depresji wygrywali z jej przeciwnikami.

Może ci, którzy dali łapkę w górę, chcieli wyrazić wsparcie?

- No właśnie, czy jeśli ktoś lajkuje depresję Szymona, to ją popiera i tym samym mówi: "dobrze, że ją ma"? Dziwne to jest.

Nie masz wrażenia, że ludzie, którzy znają cię tylko z ekranu, uważają to za coś niemożliwego, żebyś miewał gorsze dni? Że w telewizji jesteś zawsze uśmiechnięty, to pewnie prywatnie też tak jest?

- Spotykam się z tym praktycznie cały czas. Ludziom się wydaje, że jestem impregnowany na smutek świata, że mnie to nie dotyczy. Nie imają się mnie codzienne problemy, nie boję się Putina, tego, że ktoś napadnie na Polskę, że będziemy mieli u nas Fort Trump, że moi dostają w d... we wszystkich wyborach (nie powiem, kto to jest "moi", chociaż byście chcieli!). A mi naprawdę zdarza się taki stan.

- Ostatnio miałem taką sytuację, że jechałem z taksówkarzem, który zobaczył mnie i mówi: "Ech, pan Szymon zawsze uśmiechnięty, zawsze dowcipny, to jest ten gość". Jechałem chwilę i myślę, czy powiedzieć mu coś naprawdę o moim życiu czy nie. Zapytałem, ile jeszcze będziemy jechać, a on powiedział, że pięć minut. No to powiedziałem mu: "Tak, tak, oczywiście, zawsze uśmiechnięty, to właśnie ja".

*Kilka żartów było tak słabych, że niestety zostały pominięte. Sorry, Szymon.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy