Zbigniew Bartman: Nie jestem dziwką, żeby się sprzedawać

Gościem 20. odcinka cyklu "Duży w Maluchu" był Zbigniew Bartman. Czołowy polski siatkarz w rozmowie z Filipem Nowobilskim rozmawiał m.in. o swoim życiu uczuciowym, alkoholu w profesjonalnym sporcie, planach na przyszłość, czy też sprzedawaniu własnej osoby w mediach.

Często zmieniasz kluby w których występujesz. A czy tak samo często zmieniasz wybranki swojego serca.


Niee. Wybranek tak często nie zmieniam. W uczuciach jestem bardziej stały. Od trzech lat jestem z jedną osobą. Czy wytrzymuje? Daje radę, bo też była sportsmenką, która rozumie mniej więcej o co chodzi w tym wszystkim. To też jest osoba, która lubi, gdy dużo się dzieje. Nawet, gdy mamy czas wolny, to tak sobie go organizujemy, że jesteśmy zajechani i języki wywieszone. Ale cały czas coś się dzieje. Nie ma czasu na nudę!

Jaki jest ideał twojej kobiety? Co musi mieć, żeby ci zaimponować?


Gdy szukałem dziewczyny do prawdziwego związku, to wszyscy mi powtarzali "Człowieku takiego kogoś nie ma jak ty szukasz!". A jednak się znalazła, bo to takie połączenie paradoksów. Generalnie u ludzi cenię sobie szczerość i zaufanie, bo to podstawa każdego związku, także tajemnic żadnych nie ma.

Co sądzisz o stereotypach? Tych, na mocy których wiele osób jest dyskredytowanych przez społeczeństwo. Z czego się to bierze. Z zawiści?


Bardzo łatwo człowieka jedną opinią zniszczyć. Często jest tak, że komuś łatkę przykleimy i to się potem trzyma. U nas się utarły stereotypy i ciężko z tym walczyć. Dużo w naszym kraju jest zawiści i zazdrości. Nie wiem, skąd to się bierze. Miałem okazję grać w innych krajach i jak się obserwuje społeczeństwo, to jeden za drugiego jest w stanie zrobić wszstko i wspierają się na każdym kroku. A u nas? Bywa różnie... Kiedyś robili badania, że Niemiec Niemcowi w 99 procentach ufa. A Polak Polakowi zaledwie w piętnastu, czy osiemnastu.

Krajem jesteśmy pięknym, bo Polska nie ma się czego wstydzić dziś na świecie i rozwija się w niesamowitym tempie. Należy się z tego cieszyć, bo kryzys nas nie dotknął tak jak inne kraje. Z punktu widzenia obserwatora my jako kraj mamy naprawdę się bardzo dobrze. Na przykład we Włoszech od strony infrastruktury nie dzieje się nic. A u nas do jakiego miasta większego nie pojedziesz, to masz mnóstwo inwestycji.

Jesteś dobrze poukładanym, młodym człowiekiem. A może lepiej w Polsce sprzedałoby się kontrowersyjne podejście?


Widziałem, że inni rozmówcy też mieli cięty język, to ja też sobie pozwolę. Nie jestem dziwką, żeby się sprzedawać. Więc nie uważam, że muszę robić coś wbrew sobie, czy pod publiczkę, żeby lepiej na tym zarobić. Ja zarabiam na tym, że gram w siatkówkę i robię to nienajgorzej. Czasem trochę lepiej, czasem trochę gorzej, ale jakoś to mi wychodzi. A czy zrobiłem coś wbrew w sobie? Tak. Dla dobra ogółu ugryzłem się w język i nie powiedziałem tego, co chciałbym powiedzieć.

Ja zawsze byłem bezkompromisowy. Nigdy nie tłumiłem swoich emocji nie bałem się wyrażać swojego zdania, ale czasem są momenty, gdzie lepiej coś przemilczeć, niż powiedzieć o jedno słowo za dużo.

Co jest twoim kolejnym celem?


Na pewno trzeba mieć cele pośrednie na wyciągnięcie ręki i takie, które spełniają marzenia. Na pewno celem sportowym jest mistrzostwo olimpijskie. Myślę, że dla każdego sportowca, poza piłkarzami dla których olimpiada nie jest czymś wielkim, ale dla wszystkich jest to coś niesamowitego. Miałem okazję brać udział w igrzyskach olimpijskich i przebieg igrzysk nie był taki, jak sobie to wyobrażałem. Ze względów sportowych i organizacyjnych.

Ponoć bardzo dużo prezerwatyw tam się zużywa?


Tego ci nie powiem, bo sam żadnej nie zużyłem. Ale byłem zszokowany. Bo wiesz jak to się mówi - przygotowania lata trwają i wszystko ma być na tip top. A się okazuje, że w wiosce olimpijskiej panuje taki burdel i to nie ze względu na ilość prezerwatyw, a na ilość dezorganizacji wszystkiego, że człowiek jest w szoku jak tam wchodzi w to środowisko.

Biologicznie ile masz już lat?


Dużo. Czterdziestkę na pewno. Jak wysiądziemy z samochodu, to moje kolano pokaże ci ile ma lat. Ilość skoków i uderzeń o parkiet robi swoje.

Czy na kadrze się zdarza alkohol?


Ja ci powiem tak. Dziś z rana widziałem twoją rozmowę z Franciszkiem Smudą, który mówił, że w sporcie profesjonalnym nie ma miejsca na alkohol. To ja pytam jakim cudem wychodzą ze środowiska piłkarskiego wieści, że zawodnicy poszli w długą na imprezę i rano pijani wrócili. I później problem, jak chociaż była akcja z zawodnikami Manchesteru United po mistrzostwach świata. Powiem coś, czego nie powinienem powiedzieć. Złamię stereotyp, ale też i w profesjonalnym sporcie profesjonalnym jest alkohol. Wiadomo, że też zależy jak inteligentny jest sportowiec, który musi wiedzieć, kiedy się napić. Jest czas, gdy alkoholu nie dotykasz przez długie miesiące, ale czasem trzeba nalać do spodu. Zdarza się i nie tylko w siatkówce.

Oglądaj więcej na:

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy