Najgroźniejsza broń Rosji ustawiona na Białorusi i wycelowana w UE
Rosja przygotowuje się do obrony swojego terytorium i bliskiego sojusznika, jakim jest Białoruś, na wypadek pełnoskalowej wojny z NATO. Armia Kremla już w grudniu rozmieści na terenie kraju Łukaszenki potężne pociski Oresznik, które mogą przenosić pociski jądrowe. Ta broń będzie wycelowana w stolice krajów UE.

Już w grudniu bieżącego roku na terytorium Białorusi zostaną dostarczone i rozmieszczone rosyjskie pociski balistyczne średniego zasięgu o nazwie Oresznik. Takie niepokojące wieści przekazała właśnie rosyjska państwowa agencja informacyjna TASS, powołując się na Natallę Ejsmant, rzeczniczkę Alaksandra Łukaszenki. Ta decyzja, ogłoszona w kontekście rosnącego napięcia geopolitycznego w regionie, oznacza, że system rakietowy wejdzie do służby bojowej na białoruskiej ziemi, wzmacniając pozycję Mińska jako kluczowego sojusznika Moskwy.
Prezydent Władimir Putin wcześniej, w sierpniu 2025 roku, informował o wybraniu konkretnych miejsc do rozmieszczenia Oresznika w Białorusi, co podkreśla strategiczne znaczenie tej broni w ramach sojuszu wojskowego obu państw. Dostawa ta jest postrzegana jako odpowiedź na eskalację sytuacji wokół konfliktu w Ukrainie i presję NATO na wschodniej flance. Nie jest tajemnicą, że pociski te będą wycelowane w strategiczne obiekty wojskowe UE, ale również w stolice krajów.
Groźny pocisk Oresznik na Białorusi i wycelowany w UE
Oresznik, znany również jako nowy hipersoniczny pocisk balistyczny średniego zasięgu (IRBM), to zaawansowany system rakietowy oparty na technologii podobnej do międzykontynentalnej rakiety RS-26 Rubież. Wyposażony w silnik na paliwo stałe, jest mobilny i wystrzeliwany z platform naziemnych, co zapewnia wysoką manewrowość i trudność w namierzeniu. Jego prędkość przekracza Mach 10 (około 12 300 km/h), a w niektórych raportach mówi się nawet o Mach 11, co czyni go jednym z najszybszych pocisków w arsenale Rosji.
Zasięg Oresznika szacowany jest na około 4000 km, co pozwala na uderzenie w cele w całej Europie Środkowo-Wschodniej i dalej, bez wchodzenia w kategorię międzykontynentalnych rakiet balistycznych. Głowica bojowa pocisku to system MIRV (Multiple Independently Targetable Reentry Vehicle), zdolny do przenoszenia do sześciu niezależnych głowic, które mogą być konwencjonalne lub nuklearne.
Oresznik nie nieuchwytny dla systemów obrony w Europie
Pierwsze użycie Oresznika miało miejsce w listopadzie 2024 roku podczas ataku na cele w Ukrainie. Wówczas pocisk pokazał swoją zdolność do przełamywania systemów obrony przeciwrakietowej. Oresznik wszedł do masowej produkcji w czerwcu 2025 roku, a jego nazwa, oznaczająca po rosyjsku "leszczyna", nawiązuje do naturalnej, niepozornej, lecz groźnej siły.
Technologia hipersoniczna, łącząca prędkość balistyczną z manewrami w atmosferze, czyni go trudnym do przechwycenia i neutralizacji. Niestety, obecnie żaden kraj w Europie nie może się bronić przed tą bronią. Słynne systemy Patriot wobec Oreszników mają bardzo niską skuteczność. Odpowiednie technologie mają tylko Stany Zjednoczone.
Rosja może straszyć użyciem Oresznika odnośnie Ukrainy
Rozmieszczenie Oresznika na Białorusi budzi poważne obawy wśród państw NATO, które postrzegają to jako prowokację i potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa regionalnego. Łukaszenka uzasadnił decyzję eskalacją ze strony Zachodu, stwierdzając, że rozmowy na temat tej broni ustaną, jeśli dojdzie do deeskalacji. W ćwiczeniach nuklearnych Rosji i Białorusi we wrześniu 2025 roku symulowano użycie podobnych systemów, co podkreśla ich rolę w doktrynie odstraszania.
Ta dostawa nie tylko pogłębia integrację wojskową w ramach Państwa Związkowego Rosja-Białoruś, ale także sygnalizuje gotowość Moskwy do projekcji siły poza swoje granice, potencjalnie zmieniając dynamikę równowagi strategicznej w Europie. Eksperci ostrzegają, że Oresznik może stać się katalizatorem nowej ery zbrojeń hipersonicznych, zmuszając sojuszników do przyspieszenia rozwoju własnych technologii obronnych.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub GeekWeek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!










