Ofiara "fali" będzie posłem?

Były szeregowiec armii rosyjskiej Andriej Syczow, który został inwalidą wskutek tortur ze strony starszych kolegów, wstąpił do opozycyjnego Sojuszu Sił Prawicy (SPS) i zapowiedział udział w wyborach do Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu.

Sprawa Syczowa to bodaj najbrutalniejszy z ujawnionych przypadków "fali" w armii rosyjskiej. Stało się o nim głośno dzięki organizacjom pozarządowym, m.in. Komitetowi Matek Żołnierzy, które zaalarmowały media. Dowódcy próbowali sprawę tuszować.

18-letni Syczow w nocy 1 stycznia 2006 roku na terenie Szkoły Wojsk Pancernych w Czelabińsku został brutalnie pobity przez starszych kolegów. Zmusili go oni także do spędzenia wielu godzin w pozycji w kucki. W następstwie tych tortur dostał gangreny i przeszedł kilka amputacji. Stracił obie nogi i genitalia. Lekarze walczyli o jego życie przez wiele miesięcy.

Reklama

Chcę go ukarać i obronić innych

Główny sprawca tych szykan, kapral Aleksandr Siwiakow, we wrześniu 2006 roku został skazany na cztery lata pozbawienia wolności za znęcanie się nad podwładnym. Adwokaci rodziny Syczowa

uznali wyrok za zbyt łagodny i złożyli apelację. "Na to, co się dzieje, można patrzeć z wózka inwalidzkiego, przez telewizor, i zaciskać pięści z bezsilności i nienawiści. Można jednak również się bronić" - napisał Syczow w swoim blogu w Internecie.

Żołnierz przyznał, że ma "do wyrównania własne rachunki" z byłym ministrem obrony, a obecnie pierwszym wicepremierem Siergiejem Iwanowem. "Nie będę się mścić. Chcę go ukarać i obronić innych. Chcę mu spojrzeć w oczy. Chcę, by naszą rozmowę zobaczył cały kraj" - dodał Syczow.

Iwanow jest uważany za jednego z najpoważniejszych kandydatów na następcę Władimira Putina, którego kadencja prezydencka kończy się w maju 2008 roku. Zdaniem rosyjskich analityków może być jedną z "lokomotyw wyborczych" prokremlowskiej partii Jedna Rosja w grudniowych wyborach parlamentarnych.

Wojskowi ukrywają 80 proc. przestępstw

Według Human Rights Watch, międzynarodowej organizacji broniącej praw człowieka, która badała zjawisko "fali" w armii rosyjskiej, te brutalne "zabawy" starszych żołnierzy bezpośrednio lub pośrednio powodują co roku śmierć kilkudziesięciu poborowych. W tysiącach innych przypadków prowadzą do trwałych urazów fizycznych bądź psychicznych. Setki żołnierzy popełniają lub próbują popełnić samobójstwo, a tysiące uciekają z jednostek.

Generałowie negują występowanie w wojsku tych praktyk. W opinii dowódcy wojsk lądowych Rosji generała Aleksieja Masłowa, szeregowca Syczowa nikt nie bił i nikt się nad nim nie znęcał, a wszystko, co stało się z żołnierzem, to rezultat trombofilii, choroby charakteryzującej się nadmierną krzepliwością krwi.

Komitet Matek Żołnierzy ocenia, iż wojskowi ukrywają 80 proc. przestępstw dokonywanych w ramach "fali".

Jerzy Malczyk

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: posłowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama