Pupilek Putina zbierał kasę na armię. "Śmieci" za 1,2 mln dolarów
Rosyjski bloger Pozdniakow oskarżył kremlowskiego propagandystę Władimira Sołowjowa o defraudację ponad 100 milionów rubli (ok. 1,2 mln dolarów) zebranych na wsparcie armii. Zamiast obiecanych pojazdów bojowych, jego fundacja miała dostarczyć na front prowizoryczne "buggy" - niebezpieczne i bezużyteczne.

To nie pierwszy raz, kiedy w naszych publikacjach pada nazwisko Władimira Sołowjowa, bo od lat jest on jednym najsłynniejszych rosyjskich propagandystów. Jego codzienny show telewizyjny "Wieczór w Władimirem Sołowjowem" oglądać ma podobno regularnie Władimir Putin i to właśnie w nim padały takie "propozycje", jak zbombardowanie Polski czy użycie wobec Ukrainy bomby atomowej.
Wzywał do ataku na Polskę
Sołowjow nie ma jednak ostatnio najlepszej prasy, bo dosłownie w połowie września tego roku pisaliśmy, że przypadkiem zdradził lokalizację centrum rozwoju i produkcji dronów "Rubicon". A mówiąc oficjalnie Centrum Zaawansowanych Systemów Bezzałogowych, które specjalizuje się w rozwijaniu i wdrażaniu dronów FPV, autonomicznych łodzi oraz amunicji krążącej typu Lancet.
Miały być pojazdy bojowe, są "śmieci"
Błąd w jego lutowym programie telewizyjnym "Smotrim" pozwolił ukraińskim analitykom na precyzyjną lokalizację obiektu w Patriot Park pod Moskwą, co doprowadziło do ataków dronowych i poważnych strat Moskwy. Teraz zaś propagandysta ponownie znalazł się na świeczniku, bo rosyjski bloger Pozdniakow oskarżył go o defraudację ponad 100 milionów rubli (ok. 1,2 mln dolarów) zebranych na wsparcie armii - zamiast obiecanych pojazdów bojowych, fundacja SVR miała dostarczyć na front prowizoryczne "buggy".
Jego zdaniem większość środków została na kontach fundacji, a resztę wydano na "śmieciowe wynalazki", czyli prowizoryczne pojazdy przypominające raczej "ogrodowe wózki spawane z przypadkowych elementów". Na opublikowanych zdjęciach widać prymitywne konstrukcje z oponami samochodowymi, drążkami kierowniczymi i niepełnym wyposażeniem (niektóre bez kierownicy czy foteli), których używania odmówili sami żołnierze, wskazując na brak pancerza, niską prędkość i słabą wytrzymałość konstrukcji.
Tak zwane pojazdy bojowe nie nadają się do użycia na polu walki. Te maszyny są bardziej niebezpieczne dla kierowcy niż dla wroga
Patriotyzm dla korzyści
Fundacja Sołowjowa w oficjalnym komunikacie określiła te pojazdy mianem "buggy-cartów", przedstawiając je jako "innowacyjne rozwiązanie dla mobilności na froncie". No cóż, w sumie to nie powinniśmy być zaskoczeni, bo widzieliśmy już wcześniej podobne nowoczesne rosyjskie metody, jak wykorzystywanie chińskich pojazdów cywilnych Desertcross 1000-3 do szturmu na ukraińskie pozycje, nazywanie motocykli terenowych "najlepszymi pojazdami szturmowymi" (to akurat inny z propagandystów, a mianowicie Nikołaj Dołgaczow z kanału telewizyjnego "Rosja-1") czy samochody cywilne chronione gałęziami… dosłownie.
Reakcja środowiska prorządowych blogerów była jednak wyjątkowo ostra. W sieci pojawiły się setki komentarzy nazywających projekt kompromitacją i dowodem na wykorzystywanie patriotycznych zbiórek do autopromocji. Nie pierwszy raz zresztą, bo ostatnia afera tylko podsyciła wewnętrzną krytykę korupcji w prorządowych środowiskach. Ani sam propagandysta, ani jego fundacja, nie odnieśli się do zarzutów o defraudację, a państwowe media milczą w tej sprawie.










