Rosja zwiększa premie dla ochotników. Więcej ludzi do ginięcia w Ukrainie
Rosja znów szuka ludzi do wojny, ale tym razem sięga po argument, który w zubożałym społeczeństwie działa lepiej niż patriotyczne hasła. Po największym od dziewięciu lat poborze, obejmującym 135 tys. młodych mężczyzn, Kreml szerzej otworzył też skarbiec. W obliczu ogromnych strat w Ukrainie rosyjskie regiony zaczęły dosłownie kupować żołnierzy, oferując im premie sięgające nawet czterech rocznych pensji.

Jak dowiedzieliśmy się na początku października, Rosja ogłosiła największy pobór do wojska od dziewięciu lat, w ramach którego planuje wcielić 135 tys. młodych mężczyzn w wieku od 18 do 30 lat. Zdaniem lokalnych blogerów to pokłosie niewypełnienia założeń poboru wiosennego, a także nowych planów Kremla, które zakładają tworzenie nowych jednostek, m.in. na granicy z Finlandią.
Jedną z przyczyn tak licznego poboru jest niewypełnienie założeń wiosennego poboru (...) Jednocześnie władze przekonują, że poborowych nie wyślą na front
Ochotnicy pilnie poszukiwani
Ale jak się okazuje, to wciąż zbyt mało dla imperialistycznej polityki Władimira Putina, bo według ostatnich szacunków inwazja na Ukrainę kosztowała życie i zdrowie około miliona rosyjskich żołnierzy, których trzeba jakoś zastąpić. Minister obrony Andriej Biełousow podkreślał podczas sierpniowego posiedzenia resortu, że "liczebność sił jest kluczowa dla utrzymania działań ofensywnych" i chociaż zapewniał jednocześnie, że cele rekrutacyjne są systematycznie realizowane, prawda ma wyglądać zupełnie inaczej.
Kreml potrzebuje więcej ludzi
Niezależny rosyjski portal śledczy IStories, na który powołują się dziennikarze CNN w nowym materiale, podaje, że według danych o wydatkach budżetowych w drugim kwartale 2025 roku kontrakt z resortem obrony podpisało około 37,9 tys. osób, czyli dwa i pół razy mniej niż rok wcześniej. Dlaczego? Analitycy podkreślają, że "ideologiczne" kampanie werbunkowe już nie wystarczają, by zmotywować ludzi do ginięcia w Ukrainie i potrzebna jest inna zachęta.
Tym samym kolejne rosyjskie rosyjskie regiony drastycznie zwiększają kwoty wypłacane nowym rekrutom wojskowym. Jak podaje CNN w swojej nowej publikacji, w ostatnich dniach kilka regionów ogłosiło nawet czterokrotne podwyższenie jednorazowych dodatków za podpisanie kontraktu, próbując w ten sposób zwiększyć liczbę ochotników.
Amerykański ośrodek Institute for the Study of War (ISW) ocenił w swojej ostatniej analizie, że rosyjskie władze i rekruterzy "wciąż stosują zachęty finansowe, oszustwa i przymus", by zwiększyć liczbę ochotników. Rosyjski system pozyskiwania żołnierzy "coraz bardziej przypomina więc złożony model biznesowy niż ideologicznie napędzaną kampanię rekrutacyjną".
"Gigantyczne" premie
I tak, od poniedziałku nowi rekruci z obwodu tiumeńskiego mogą liczyć na rekordową premię w wysokości 3 milionów rubli (ok. 134 tys. PLN), a więc ponad dwukrotnie wyższą niż dotychczas, a do tego dochodzi jeszcze 400 tysięcy rubli (ok. 17 tys. PLN) z budżetu federalnego dla tych, którzy zdążą podpisać kontrakt przed końcem listopada. I chociaż kwoty nie robią większego wrażenia na Zachodzie, mówimy tu o pieniądzach, które odpowiadają trzyletniemu przeciętnemu wynagrodzeniu w tym regionie.
Na finansowy wabik stawia też gubernator obwodu woroneskiego, który ogłosił na Telegramie, że lokalny bonus rekrutacyjny wzrasta czterokrotnie, czyli do 2,1 mln rubli (ok. 94 tys. PLN). I nie dotyczy jedynie mieszkańców, ale każdego, kto zdecyduje się właśnie tu podpisać dokumenty rekrutacyjne, co sugeruje z kolei presję albo premie regionalne "z góry".
Podobne decyzje zapadły już w Tambowie, Kraju Krasnodarskim, Kurganie, na Ałtaju i w Tatarstanie. Wszędzie tam premie mają być dodatkiem do miesięcznych wynagrodzeń żołnierzy kontraktowych walczących w Ukrainie, które zaczynają się od 210 tysięcy rubli (ok. 9,3 tys. dolarów), czyli ponad dwukrotności średniej rosyjskiej pensji. Mówiąc krótko, to już coraz częściej argument w gotówce, a nie wizja "obrony ojczyzny".










