Te drony mogą zatopić całą rosyjską Flotę Czarnomorską. Ukraina podpisała umowę
Ukraiński Ukroboronprom poinformował o rozpoczęciu współpracy z amerykańskim LeVanta Tech. Firmy będą wspólnie pracować nad koncepcją dronów typu "float-and-fly", a konkretniej jednostkami z rodziny Halia. I chociaż projekt wciąż pozostaje w fazie rozwoju, zdaniem analityków mamy do czynienia z rozwiązaniem, które ma potencjał zatopienia całej rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.

Podczas zakończonego właśnie Międzynarodowego Forum Przemysłu Obronnego (DFNC3) ukraińska spółka obronna Ukroboronprom podpisała umowę o współpracy z amerykańską firmą LeVanta Tech Inc. Chodzi o wspólne rozwijanie koncepcji "float-and-fly", czyli bezzałogowych pojazdów, które potrafią zarówno pływać, jak i latać.
Ukraina ma w planach nowe drony
Z oficjalnego komunikatu dowiadujemy się o planach opracowywania rozwiązań zwiększających prędkość i odporność niektórych produktów Amerykanów, a Kijów wyraził też zainteresowanie produkcją na swoim terytorium oraz organizacją szkoleń dla ukraińskich specjalistów wojskowych.
I chociaż to jedyne oficjalnie ujawnione szczegóły umowy, zdecydowanie więcej mogą nam powiedzieć dotychczasowe produkty LeVanta Tech, które słynie z bezzałogowców typu ekranoplan, czyli poruszających się na niewielkiej wysokości nad wodą lub inną gładką powierzchnią z wykorzystaniem efektu przypowierzchniowego.
Zaczęło się po II wojnie światowej
Rozwój tego typu konstrukcji nastąpił po II wojnie światowej, głównie w ZSRR, gdzie ekranoplany były stosowane w marynarce wojennej jako jednostki desantowe i patrolowe na Morzu Kaspijskim i Morzu Czarnym. Później ich wykorzystanie w charakterze militarnym zmalało, choć są kraje, której aktywnie pracują nad ich powrotem do wojska, jak choćby Korea Południowa czy właśnie USA.
W przypadku firmy LeVanta chodzi o rodzinę dronów Halia, w której ujawniono dotąd trzy modele, a mianowicie elektryczny cywilny Halia-S o zasięgu 400 km i ładowności 22-45 kg oraz militarne Halia-M i Halia-X. Ten pierwszy jest mniejszy, oferuje zasięg do 1000 km w przypadku wariantu elektrycznego lub do 3200 km z silnikiem odrzutowym i ładowność podobną do cywilnego brata. Halia-X to z kolei dużo większa konstrukcja z silnikiem odrzutowym, zasięgiem do 5000 km, prędkością 185-277 km/h i imponującą ładownością sięgającą 1 tony.
Rosja nie schowa przed nimi swoich okrętów
Co prawda żadna z tych wersji nie jest reklamowana jako platforma uderzeniowa, ale wydaje się, że doświadczenie Ukrainy w operowaniu dronami morskimi pozwoli na ich szybką modyfikację w drony-kamikadze. A biorąc pod uwagę dotychczasową skuteczność Kijowa w atakach morskich na rosyjskie okręty i inne jednostki pływające, z takim wyposażeniem miałaby szansę na całkowite wyeliminowanie pozostałych elementów rosyjskich Floty Czarnomorskiej.
Zwłaszcza że bezzałogowce wykorzystujące efekt przypowierzchniowy łączą zalety dronów nawodnych i powietrznych, tj. latają kilka metrów nad wodą, przez co są trudne do wykrycia, a ich wysokie prędkości utrudniają przechwycenie. Co więcej, są niewrażliwe na bariery sieciowe i podobne środki obrony okrętów, ponieważ mogą wznieść się na niewielką wysokość i po prostu je ominąć.
Owszem, są większe niż dotąd wykorzystywane przez Ukrainę drony nawodne, więc trafienie ich pociskiem systemu obrony przeciwlotniczej, jak Pancyr-S1, będzie teoretycznie łatwiejsze niż zwalczanie małego celu powierzchniowego, ale wizja skutecznych ataków daleko od linii frontu może być decydująca.










