Tragiczny wypadek w rosyjskiej jednostce. Przypadkowe katapultowanie
Rosyjskie źródła informują o tragicznym incydencie z udziałem bombowca Su-34 lub Su-24. W samolocie stojącym w hangarze doszło do przypadkowego uruchomienia systemu katapultowania, w wyniku którego zginęło dwóch lotników. Wypadek przypomina podobny incydent z 2021 roku na Krymie, gdy w czasie przygotowań do lotu podobny problem napotkała załoga Su-30SM.

W jednym z pułków lotnictwa bombowego Federacji Rosyjskiej doszło do tragicznego wypadku z udziałem samolotu stojącego w hangarze. Jak podał rosyjski propagandysta publikujący pod pseudonimem Fighterbomber, na pokładzie maszyny doszło do przypadkowego uruchomienia systemu katapultowania, w wyniku czego zginęli zarówno pilot, jak i nawigator.
Według dostępnych informacji incydent miał miejsce na terenie jednostki lotniczej, a zaangażowany w zdarzenie samolot to prawdopodobnie Su-34 (rosyjski wielozadaniowy bombowiec taktyczny, klasyfikowany również jako samolot myśliwsko-bombowy) lub Su-24 (bombowiec frontowy). Maszyna znajdowała się w zamkniętym hangarze, gdy doszło do niespodziewanej aktywacji foteli wyrzucanych.
Rosyjskie samoloty same katapultują pilotów
Rosyjskie źródła wojskowe sugerują, że podobne przypadki mogą być wynikiem nieprawidłowej konserwacji systemu katapultowania lub błędnego uruchomienia mechanizmu bezpieczeństwa w trakcie obsługi naziemnej. Na miejsce skierowano państwową komisję śledczą, która ma ustalić przyczyny tragedii.
Nie jest to pierwszy tego rodzaju incydent w rosyjskich siłach powietrznych, bo w maju 2021 roku na lotnisku wojskowym Saki na okupowanym Krymie doszło do podobnego z udziałem samolotu Su-30SM. Jak podała agencja TASS, podczas rutynowych przygotowań do lotu doszło do przypadkowego uruchomienia systemu katapultowania, w wyniku czego obaj członkowie załogi - pilot i nawigator-- zostali gwałtownie wyrzuceni z kabiny, mimo że maszyna stała nieruchomo na pasie.
Ale to już było w 2021 r.
Obaj mężczyźni przeżyli, jednak jeden z techników obsługi naziemnej, znajdujący się w pobliżu samolotu, odniósł oparzenia spowodowane działaniem ładunku prochowego wyrzucanych foteli. Według źródeł cytowanych przez TASS, katapultowanie nastąpiło podczas kontroli przedstartowej, gdy system uzbrojenia i ewakuacji był aktywny. Po zdarzeniu powołano komisję wojskową mającą ustalić dokładne przyczyny wypadku, która ustaliła, że prawdopodobnie doszło do błędu technicznego lub nieprawidłowej obsługi mechanizmu katapultowania, który w samolotach tej klasy wykorzystuje silne ładunki miotające i generuje ekstremalne ciśnienie nawet w sytuacji postoju.
Incydent był szeroko komentowany w rosyjskich mediach jako przykład problemów z konserwacją i kontrolą bezpieczeństwa w jednostkach lotnictwa stacjonujących na Krymie. Nowy wypadek potwierdza zaś, że rosyjskie lotnictwo wojskowe wciąż zmaga się z problemami technicznymi i brakiem rygoru bezpieczeństwa przy obsłudze skomplikowanych systemów ratunkowych, które w teorii mają chronić życie pilotów, a w praktyce coraz częściej prowadzą do tragicznych skutków.
I w sumie nie tylko lotnictwo, bo wystarczy przypomnieć również o wadzie rosyjskich czołgów nazwanej "jack in the box", powodującej oderwanie i wyrzucenie w powietrze wieży czołgu, która nawiązuje do popularnej zabawki w formie pudełka z niespodziewanie wyskakującym klaunem na sprężynie. Jak sugerują specjaliści, to prawdziwa plaga wśród rosyjskich czołgów obecnych w Ukrainie, chociaż zachodnie siły zdają sobie sprawę z istnienia tego problemu już od czasów I wojny w Zatoce Perskiej, czyli początku lat 90. ubiegłego wieku.
To, co widzimy w przypadku rosyjskich czołgów, to wada konstrukcyjna. Każdy skuteczny atak... szybko inicjuje ogromną eksplozję amunicji i wieża zostaje dosłownie zdmuchnięta z czołgu









