Kanadyjska policja goniła za pędzącą Teslą, która wydawała się… pusta

Chociaż wiele krajów szykuje się do przyjęcia przepisów pozwalających na korzystanie z funkcji autonomicznych, to obecnie wciąż jesteśmy w tym zakresie mocno ograniczeni, a auta mają nawet specjalne blokady.

Wygląda jednak na to, że te nie zawsze działają albo można je łatwo obejść, na co wskazuje ostatni przypadek z Kanady. Wydarzenie miało miejsce już w lipcu, ale dopiero teraz ukarano osoby winne całego zamieszania, czyli… 20-letniego kierowcę Tesli, który postanowił uciąć sobie drzemkę podczas jazdy i oddać panowanie nad samochodem w wirtualne ręce Autopilota. W efekcie położone siedzenia pasażera i kierowcy dawały wrażenie, że w samochodzie nikogo nie ma, dlatego też policjanci natychmiast ruszyli w pościg, kiedy otrzymali zgłoszenie o „Tesli Model S, która pędzi po autostradzie”. Kiedy udało im się zbliżyć do auta, pędziło ono z prędkością 140 km/n, łamiąc obowiązujące ograniczenie 110 km/h, a do tego jeszcze przyspieszyło do 150 km/h, kiedy patrol włączył światła ostrzegawcze. 

Reklama

- Wyglądało to tak, jakby nikogo nie było w samochodzie, ale auto zaczęło przyspieszać, bo zrobiło się przed nimi wolne miejsce. Jestem policjantem od 23 lat, przez większość tego czasu w ruchu drogowym i nie wiedziałem, co powiedzieć. Nigdy wcześniej nie widziałem nic takiego, ale oczywiście wcześniej nie było takich technologii - komentuje sprawę jeden z oficerów biorących udział w akcji, sierżant Darrin Turnbull. Jak się oczywiście okazało, w samochodzie byli pasażer i kierowca, ale obaj mężczyźni drzemali na złożonych siedzeniach. I o ile ten pierwszy mógł sobie na to pozwolić, to ten drugi nie, stąd też kara za przekroczenie prędkości, niebezpieczną jazdę i zawieszenie prawa jazdy na 24 godziny za jazdę w stanie przemęczenia.

Co jednak w tym wszystkim najciekawsze, teoretycznie jazda na Autopilocie nie powinna być w tej sytuacji możliwa, bo Tesla wprowadziła pewne środki bezpieczeństwa. To znaczy Tesla Autopilot faktycznie charakteryzuje się wysoką autonomicznością na poziomie 3, ale kierowcy nie mogą w pełni z niego korzystać, bo zgodnie z prawem ich ręce muszą być na kierownicy, w pełnej gotowości do natychmiastowego przejęcia kontroli nad pojazdem. System może więc prowadzić pojazd, tj. przyspieszać i zwalniać, utrzymując bezpieczny dystans od innych kierowców, hamować czy nawet zmieniać pas, ale jeśli tylko zdejmiemy ręce z kierownicy, odpowiednie komendy głosowe przypomną nam o tym, że to niedozwolone i w razie konieczności odetną od opcji autopilota.

Oznacza to, że samochód zaczyna zwalniać i zjeżdżać na pobocze, uniemożliwiając dalszą jazdę na autopilocie. Jak zatem kierowca zdołał go oszukać? Policjanci nie pozostawiają wątpliwości, że na rynku znaleźć można rozwiązania, które pozwalają na modyfikację systemu po zakupie, w tym korzystanie z pełnej autonomiczności, chociaż producent oczywiście tego nie zaleca, bo nie są to auta przeznaczonej do takiej właśnie jazdy. Jak podkreśla kanadyjska policja federalna w jednym z ostatnich wystąpień: - Chociaż producenci nowych samochodów przewidzieli środki zapobiegające nadużywaniu przez kierowców nowych systemów bezpieczeństwa w samochodach, te systemy są tylko uzupełniającymi środkami bezpieczeństwa. Nie są samojezdnymi systemami i wciąż wymagają odpowiedzialności za prowadzenie auta. Co warto przy okazji podkreślić, gdyby wydarzenie miało miejsce nieco później, to policja najpewniej nie dostałaby nawet zgłoszenia, bo w ramach jednej z najnowszych aktualizacji Tesle otrzymały zdolność wykrywania ograniczeń prędkości, co może znacznie utrudnić wykrywanie nadużyć. 

Źródło: GeekWeek.pl/Royal Canadian Mounted Police (RCMP)

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy