9/10 woli w łóżku ryzyko

Jedni kochają balansować na granicy życia i śmierci, drudzy starają się minimalizować ryzyko. Zachowania ryzykowne mogą wydać się nieracjonalne, ale na pewno... przyciągają kobiety.

Prof. Ryszard Studenski z Uniwersytetu Śląskiego przeprowadził eksperyment, w którym młodym niezamężnym kobietom przedstawiono opisy pięciu mężczyzn. Byli oni podobni pod względem atrakcyjności fizycznej, wykształcenia, planów życiowych. Różniła ich natomiast postawa wobec ryzyka (na skali: bardzo ostrożny, ostrożny, średni, duży i bardzo duży ryzykant). Zadaniem respondentek było wybranie mężczyzn do pełnienia określonych ról.

Z kim do tańca, z kim do różańca?

Kobiety zapytano, którego z mężczyzn wybrałyby na członka sejmowej komisji ds. wychowania dzieci, którego na przewodniczącego komitetu rodzicielskiego, na partnera w eksperymencie naukowym, towarzysza podczas tygodniowej wycieczki do Paryża we dwoje i wreszcie - partnera do przelotnego kontaktu seksualnego. W komisji sejmowej większość kobiet widziałaby chętnie średniego ryzykanta, unikającego skrajności w każdą ze stron. Podobnie w przypadku szkolnego komitetu. Współpracę z dużym lub bardzo dużym ryzykantem podjęłoby blisko 50 proc. kobiet. Na wycieczkę do Paryża zabrałoby ich ponad 70 proc. pań, a w przypadku przelotnych kontaktów seksualnych na ryzykantów wskazało aż 92,2 proc. kobiet. Można zauważyć, że nawet do odpowiedzialnych ról kobiety preferują mężczyzn z umiarkowaną skłonnością do ryzyka, a nie ostrożnych, czy tym bardziej bardzo ostrożnych. Ryzykant jako kochanek ma również dziewięciokrotnie większe szanse na niezobowiązującą przygodę niż asekurant.

Reklama

Z komandosem do łóżka

W kolejnym eksperymencie, jaki przeprowadził prof. Studenski, badane panie miały za zadanie ocenić atrakcyjność zawodów wykonywanych przez mężczyzn. Zawody były zestawiane parami - te o wysokim stopniu ryzyka z tymi, przy których ryzyko jest minimalne. Badanym opisano mężczyzn pracujących w tych zawodach jako 25-letnich kawalerów ocenianych jako bardzo sympatyczni. Zatem znów jedyną różnica było podejmowane ryzyko, tyle, że tym razem w trakcie wykonywanej pracy. Kobiety miały ocenić, z którym z nich najchętniej poszłyby na randkę. W ścisłej czołówce znaleźli się mężczyźni pracujący w zawodach obarczonych największym ryzykiem. To właśnie sensation seekers, czyli poszukiwacze wrażeń goniący za tym, co nowe, nieznane i podniecające, mogą liczyć na sukcesy w podbojach miłosnych. Kobiety najchętniej jako potencjalnego randkowicza wskazywały pilota lub komandosa. Mieli oni dziesięciokrotnie większe szanse niż księgowi.

Mężczyźni są świadomi tej strategii doboru stosowanej przez kobiety - niemal 86 proc. mężczyzn przewidziało, że zostanie wybrany pilot, a nie notariusz. Dlatego mając tę wiedzę decydują się na brawurowe zachowania, żeby zdobyć wybraną partnerkę.

Śmiałkowie jaskiniowcy

Być może te wybory kobiet są uwarunkowane ewolucyjnie. Gdyż podobnie jak dziś, w czasach naszych praprzodków, ryzykanci uchodzili za najbardziej pożądane obiekty i mieli większe szanse na reprodukcje niż ci rozważni. Przede wszystkim dlatego, że śmiałkowie byli zdolni zapewnić byt swoim partnerkom i dzieciom na poziomie wyższym niż asekuranci - lepiej polowali i walczyli, gotowi byli oddać życie za rodzinę, bronić wdów i sierot. Czy ten ewolucyjny mechanizm pokutuje w strategiach, jakimi kierują się kobiety dziś? Podobnie zachowują się zresztą samce innych gatunków (szympansy, pawie a nawet niektóre ryby) i w obecności atrakcyjnej samicy gotowi są podejmować brawurowe zachowania. Robią to, aby zakomunikować, że są sprawni, odporni, zdrowi, czyli, że przewyższają kondycją i odwagą swoich rywali, a także dysponują lepszym od nich materiałem genetycznym.

Magdalena Szot

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy