Amerykańscy urzędnicy korzystali z Megaupload

Wysoko postawieni amerykańscy urzędnicy korzystali z usług Megaupload. Czy to szczyt hipokryzja, czy celowa prowokacja założyciela serwisu, Kima Dotcoma?

Serwis Megaupload pod koniec stycznia bieżącego roku został zamknięty przez władze Nowej Zelandii, a jego założyciel Kim Dotcom, zatrzymany. 38-latka po kilkunastu dniach zwolniono z aresztu za kaucją i od tamtego czasu trwa jego batalia z amerykańskim rządem. Przy okazji kolejnych pojedynków sądowych, Dotcom podzielił się ciekawą refleksją.

- Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali z powrotem dostęp do swoich danych. Prowadzimy zakrojone na szeroką skalę negocjacje, by właśnie tak się stało. I wiecie co, odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy, z pracownikami Departamentu Sprawiedliwości i Senatu na czele - wyjawił Dotcom.

Warto przypomnieć, że niedziałający już serwis Megaupload umożliwiał przechowywanie prywatnych plików użytkowników na własnych serwerach. Większość z nich stanowiły pirackie kopie popularnych gier, filmów czy muzyki, ale nie wszystkie osoby łamały prawo.

Reklama

Mimo że serwery, na których były przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i pliki mogłyby wrócić do właścicieli to domena Megaupload.com cały czas jest w rękach amerykańskich organów ścigania. Obecnie trwają starania o to, by właściciele kont na Megaupload mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Nie jest to jednak proste, mimo że za użytkownikami wstawiła się organizacja Electronic Frontier Foundation.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Megaupload | Kim Dotcom | piractwo internetowe | piractwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy