Peter Thiel - wizjoner czy technologiczny szaleniec z Doliny Krzemowej?

Peter Thiel /AFP
Reklama

Peter Thiel to osoba, która odniosła sukces w Dolinie Krzemowej i jednocześnie stała się kontrowersyjna za sprawą swoich ekscentrycznych pomysłów. Kim tak naprawdę jest Niemiec posługujący się trzema paszportami?

Peter Thiel to jeden z najpopularniejszych inwestorów krążących dookoła technologicznego świata. To także kontrowersyjna postać, która wielokrotnie wyrażała swoje myśli i przekonania wprost. W 2018 roku Thiel zasłynął oskarżeniem Google o brak etyki pracy, zwracając uwagę na prowadzenie przez przedsiębiorstwo laboratorium sztucznej inteligencji w Chinach przy jednoczesnym budowaniu systemów AI przeznaczonych dla Pentagonu. W tym samym okresie Thiel wycofał się z Doliny Krzemowej do Los Angeles.

Oprócz sprawnego lokowania swoich pieniędzy, Thiel codziennie przyjmuje ludzki hormon wzrostu, wierzy iż będzie żył 120 lat, pracuje nad hibernacją, a także wspiera młodych przedsiębiorców.

Reklama

Kim więc, jest Thiel - wizjonerem czy może zwykłym, technologicznym szaleńcem ze zbyt dużą ilością gotówki?

Skomplikowany życiorys

Peter Thiel urodził się w Niemczech. Po pewnym czasie jego rodzina przeniosła się jednak do Bay Area znajdującego się na południe od San Francisco. Thiel szybko skorzystał z okazji i dostał się na Uniwersytet Stanforda, gdzie studiował filozofię. W tym samym czasie przyszły przedsiębiorca założył gazetę o nazwie "The Stanford Review", w której to jako redaktor naczelny krytykował poprawność polityczną wspomnianego uniwersytetu.

W swoim obszernym materiale, serwis GQ zwraca uwagę, iż Thiel jest zapalonym fanatykiem szachów. To właśnie ta gra miała w przyszłości pozwolić przedsiębiorcy sprawnie inwestować oraz myśleć strategicznie w kontekście swoich planów biznesowych. Zanim jednak Thiel rozpoczął na dobre swoją przygodę ze światem technologii, próbował on sił w sądzie apelacyjnym - niestety bezskutecznie. Bardzo możliwe, iż to rozczarowanie doprowadziło po siedmiu miesiącach do jednej z najlepszych, życiowych inwestycji Thiela - Niemiec ulokował swoje pieniądze w rozwijającej się firmie PayPal, zanim stała się ona płatniczym gigantem.

W momencie uruchomienia serwisu, Thiel zdecydował się na wydanie pierwszej, autorskiej książki - The Diversity Myth. Publikacja traktowała w większości o poprawności politycznej w systemie edukacyjnym. Według Thiela, amerykańskie koledze stawiają na "różnorodność rasową" nie oglądając się na prawdziwy poziom intelektualny studentów.

W 2002 roku po sprzedaży PayPala, majątek Thiela szacowano na 55 milionów dolarów. Wśród osób, które równocześnie zaczęły zarabiać gigantyczne sumy pieniędzy znalazł się kolega z biura Thiela, Elon Musk.

Kolejne lata, to w przypadku Niemca udane inwestycje. Pierwsza z nich w system pomagający wykrywać zagrożenia terrorystyczne, a druga - wtedy jeszcze w raczkującego Facebooka. Co ciekawe, 500 tysięcy dolarów wpłacone przez Thiela stanowiło wtedy aż 10% całego wkładu dziś największego serwisu społecznościowego.

Na dzień dzisiejszy Thiel posiada swoje udziały w ponad 80 technologicznych firmach. Wśród nich znajdują się między innymi tacy giganci, jak Yelp, Yammer czy LinkedIn.

Ekscentryczne pomysły

Wielokrotnie podczas swojej dynamicznej kariery w Dolinie Krzemowej, Thiel nie ukrywał, iż jest fanem ekscentrycznych pomysłów. Miliarder ma przyjmować codziennie ludzki hormon wzrostu i wierzy w to, iż będzie żył ponad 100 lat. Niemiec przekazał 6 milionów dolarów firmie zajmującej się technologią odwracania procesu starzenia, a także wspiera wiele badań dotyczących ludzkiej nieśmiertelności. W portfolio firm, które otrzymują od Thiela pieniądze znalazły się również przedsiębiorstwa biotechnologiczne. Jak zdradza Vanity Fair, Thiel przez moment myślał również o transfuzjach krwi od młodszych ludzi w celu spowolnienia swojego starzenia.

Peter Thiel podpisał również umowę z firmą kriogeniczną Alcor, która ma mrozić ciała dotknięte chorobą w celu zahibernowania. Kiedy ludzkość wynajdzie lekarstwo na daną przypadłość, Alcor odmrozi pacjenta i skutecznie go wyleczy. W wywiadzie dla brytyjskiego The Telegraph, Thiel twierdzi, iż tego typu decyzja nie jest niczym szalonym. To po prostu coś, co ma wymykać się naszym sposobom patrzenia na życie.

Prywatny armageddon

12 dni - tyle wystarczyło Peterowi Thielowi, aby otrzymać obywatelstwo Nowej Zelandii. 51-letni przedsiębiorca został właścicielem domu o wartości prawie 14 milionów dolarów, a także nieruchomości w Queenstown, która ma zawierać w sobie pokój przygotowany na apokalipsę. Albo jak kto woli: armageddon.

To nie pierwszy raz, kiedy osoba należąca do grona najbogatszych ludzi na świecie wybiera Nową Zelandię jako miejsce ucieczki w razie globalnej apokalipsy. Wszystko to dlatego, iż sam region jest swoistym ostatnim przystankiem w drodze na Antarktydę. A tam, według bogaczy jest uciec najlepiej, zanim świat zostanie zniszczony.

W bezpiecznym pomieszczeniu Thiela mają znajdować się antybiotyki, woda, broń palna, maski przeciwgazowe, wytrzymały namiot oraz inne przedmioty pozwalające przetrwać swobodnie pewien okres czasu. Prywatny, luksusowy odrzutowiec Gulfstream G550 w razie problemów zabierze miliardera poza horyzont.

Według premiera Nowej Zelandii, Johna Keya (z którym Thiel spotkał się przy okazji swojego obywatelstwa), w życiu każdego bogatego człowieka przychodzi moment, iż przeznaczenie konkretnego procenta ze swojej fortuny na "Plan B" nie jest wcale tak szalone, jak mogłoby się wydawać.

Peter Thiel nigdy nie potwierdził istnienia swojego prywatnego schronu.

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama