​Ma 12 lat - naprawia broń, by jego rodacy mogli walczyć z ISIS

Dzieciństwo małego Omera z północnego Iraku nie polega na nauce i zabawie. Ten chłopiec po skończeniu lekcji pędzi do warsztatu swego ojca, aby pomagać mu naprawiać broń. Kurdyjscy bojownicy potrzebują jej, by skutecznie odpierać ataki Państwa Islamskiego.

- Nie chcę żeby ISIS przejęło władzę w Kurdystanie - mówi poważnym tonem dwunastolatek. Jest on w pełni świadomy zagrożenia i robi co może, aby pomóc swoim rodakom w walce z najeźdźcą. Omer wraz z tatą Ibrahimem zbierają i naprawiają stare radzieckie karabiny maszynowe DSzK. To stara konstrukcja, ale siła ognia takiego sprzętu jest nie do przecenienia. Tą bronią można nawet strącić z nieba helikopter, co prawie udało się rebeliantom z Ghazni w Afganistanie, którzy ostrzelali nią polski śmigłowiec Mi-24.

Ojciec i syn, często przy pomocy przyjaciół, pracują czasami nawet przez całą dobę. Wszystko po to, aby Peszmergowie walczący o wolność i niezależność Kurdów mieli równe szanse w starciu z siłami wroga. Żołnierze nie bez przyczyny noszą to miano. W ich języku oznacza to "ci, którzy patrzą śmierci w oczy". Broni, którą można dla nich naprawić nigdy nie brakuje.

- Będziemy robić to dotąd, dokąd grozić nam będą terroryści - mówi bez ogródek Karwan, policjant, który po skończonej służbie pomaga w warsztacie Ibrahima i jego syna.

Reklama

Końca konfliktu z ISIS wciąż nie widać, ale Kurdowie nie dają za wygraną. Ostatnio udało im się odbić 10 wsi w prowincji Kirkuk. W walce z Państwem Islamskim wspomaga ich USA.

- To wrogowie ludzkości - podkreśla rusznikarz Ibrahim, który z pewnością wolałby, aby jego syn dorastał z dala od jego warsztatu.

Mały Omer chciałby tego samego i choć na jego twarzy pojawia się uśmiech, kiedy wraz z ojcem sprawdza naprawioną broń strzelając w pustą przestrzeń, to znika on szybciej niż naboje z magazynka zreperowanego DSzK...


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy