Najlepsi wrogowie - historia, o której mogliście nie mieć pojęcia [recenzja]

Najlepsi wrogowie to historia relacji USA - Bliski Wschód w latach 1783 - 1984 /INTERIA.PL
Reklama

​Najlepsi wrogowie to nie tylko świetny komiks. To także jeden najciekawszych podręczników historii, jaki kiedykolwiek weźmiecie do ręki.

Co może być podstawą podstawą dobrej opowieści obrazkowej? Dla wielu odpowiedź na to pytanie będzie brzmiała "superbohaterowie". Bardziej doświadczeni czytelnicy dodadzą, że lepszym fundamentem będzie któryś z ludzkich dramatów ubrany w gatunkowe szaty na przykład thrillera czy horroru. Myślę, że nawet tych ostatnich zaskoczyć może fakt, że materiałem źródłowym wartym zaadaptowania do medium spod znaku stron wypełnionych rysunkowymi kadrami jest... historia stosunków na linii USA - Bliski Wschód.

Historyk Jean Pierre-Filiu wpadł na genialny pomysł. Dlaczego nie spróbować przedstawić tej skomplikowanej relacji w prostej - ale nie prostackiej - formie? Do współpracy zaangażował cenionego rysownika Pierre'a-François "Davida" Beaucharda. ("Rycerze świętego Wita"), a sam zajął się treścią. Niezwykle interesującą treścią. Już sam wybór tematu, w którym to Pierre-Filu jest ekspertem, kwalifikuję jako plus.

Reklama

Jeśli myślicie, że udział Stanów Zjednoczonych we współczesnych konfliktach w rejonie Bliskiego Wschodu wynika wyłącznie z chęci zajęcia złóż ropy, a ich wzajemne animozje sięga połowy XX w., to jesteście w ogromnym błędzie.

Dzieło Francuza niczym tradycyjna, ale dobrze napisana książka poświęcona historii, otwiera oczy. To właśnie z tego komiksu dowiedziałem się, że przyczyn, dla których dzisiejsza sytuacja geopolityczna w tym "zapalnym" rejonie świata wygląda tak, jak znamy to z telewizji, należy szukać w końcówce XVIII w.

Pierre-Filiu symbolicznie rozpoczyna tę polityczno-militarną podróż od zapoznania czytelnika z eposem o Gilgameszu. O słuszności tego zabiegu dowiecie się już po "wchłonięciu" zaledwie kilku stron. Potem akcja, na którą składają się rzeczywiste, ale często szerzej nieznane, wydarzenia zaczyna gęstnieć. Konflikty morskie, zakulisowe pertraktacje polityczne, nieoczekiwane sojusze, operacje wojskowe - dwa tomy "Najlepszych wrogów" są nimi przepełnione. Co najlepsze, wszystko o czym pisze francuski historyk i co ilustruje David B. zdarzyło się naprawdę.

Wiedzieliście, że w pierwszych latach swojego istnienia Stany Zjednoczone przeznaczały aż 1/5 budżetu na okupy dla piratów z państw berberyjskich? Czy znany jest wam fakt, że prezydent Roosvevelt spotkał się królem saudyjskim na pokładzie amerykańskiego niszczyciela Quincy, na który przybył on wraz z całym swoim dworem i... stadem baranów? To tylko wybrane ciekawostki. Całość, czyli dwa tomy komiksu, jest nimi wyładowana po brzegi.

Nie są to jednak wyłącznie łatwe do zapamiętania historyczne anegdoty, tylko części większej, poważniejszej historii, którą z łatwością tka Pierre-Filiu. Mimo że w wielu przypadkach autor przytacza "suche" fakty, to sposób w jaki to robi, w połączeniu ze świetnymi czarno-białymi ilustracjami, nie pozwala oderwać się od lektury. No chyba że w celu sprawdzenia mapy lub "wygoogle'owania" jakiegoś padającego w komiksie nazwiska. Autor robi co może, aby czytelnik nie czuł się zagubiony, ale czasami sięgnięcie po smartfon lub tablet w czasie czytania "Najlepszych wrogów" jest po prostu konieczne.

Dzieło duetu Pierre-Filiu & Beauchard. wyróżnia nie tylko treść, ale i oprawa. Wspomniałem już, że rysunki tego drugiego to pierwsza klasa. Muszę również dodać przymiotnik "charakterystyczne". Kreski Davida B. - jak często podpisuje się Beauchard - nie sposób pomylić z żadną inną. Patrzenie na przypominające ryciny raz karykaturalne, a raz poważne ilustracje jest czystą przyjemnością. Co więcej, w wielu przypadkach są one wypełnione symboliką, która do spółki z tekstem Pierre'a-Filiu stanowi integralną część przekazu.

"Najlepsi wrogowie" ukazali się na rynku polskim nakładem wydawnictwa Kultura Gniewu. Dwa tomy wydane na wysokiej jakości papierze to koszt 80 złotych. Za tę kwotę naprawdę trudno o lepszy komiks i ciekawszą lekcję historii. Polecam nawet tym, którzy nie przepadają za opowieściami w obrazkach

Michał Ostasz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: komiks
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy