SPRZĘT, KTÓRY ZMIENIA OBLICZE WOJNY

Oni to potrafią! Improwizacja pokonuje irańskie drony bojowe

W pierwszych tygodniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę nie było wielu powodów do optymizmu. Pewnie dlatego tweet dziennikarki Liubow Cybulskiej z 5 marca 2022 odbił się aż takim echem.

 “W Kijowie kobieta zestrzeliła rosyjskiego drona z balkonu przy pomocy słoika z ogórkami. Jak oni chcieli okupować ten kraj?"

Później doszły dodatkowe detale. Nie ogórki, a kiszone pomidory ze śliwkami. W litrowym słoiku. Mieszkanka Kijowa i jej pikle stały się błyskawicznie symbolem oporu i pomysłowości napadniętych Ukraińców. 

Domowe sposoby podnosiły morale Ukraińców

A walka z wysyłanymi przez Rosję dronami stała się dziś jednym z najważniejszych zadań ukraińskiej Gwardii Narodowej. Setki irańskich dronów Shahed-136 są od ubiegłej jesieni wysyłane przez Rosję w terrorystycznych atakach wymierzonych głównie w cywilne cele. Drony są wolne, głośne, prymitywne, ale śmiercionośne. A ich niewielkie rozmiary sprawiają, że walka z nimi wymaga ogromnej pomysłowości

Reklama

Pierwszym problemem jest wypatrzenie dronów. Niewielkie obiekty trudno wyłapać na radarze. Rosja ma dodatkowo ukrywać trasę ich lotów m.in. rozsypując z balonów aluminiowe “śmieci" odbijające radarowe sygnały. Ukraina musiała więc sięgnąć po środki doskonale znane z I i II Wojny Światowej. 

Gwardia Narodowa Ukrainy powołała do życia około 130 mobilnych grup zadaniowych i ponad 250 grup ogniowych, które, rozproszone po całym kraju, namierzają i eliminują zagrożenie. Każda z grup składa się zazwyczaj z 4-5 żołnierzy wyposażonych w samochód, sprzęt łącznościowy i broń. Czasami ręczne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych. Często - zupełnie improwizowane uzbrojenie, budowane w pół chałupniczych warunkach przez armię techników-ochotników. 

Łowcy dronów przeciwko Rosji

Oddział łowców dronów spod Mikołajowa porusza się pomalowaną na zielono radziecką furgonetką. UAZ-452, dla mieszkańców dawnego ZSRR tak legendarny, jak Nysa dla Polaków, został wyposażony w domowej roboty działo przeciwlotnicze. Na stalowej rurze na pace auta zainstalowano ruchomą głowicę z dwoma karabinami maszynowymi PKT, w ZSRR wykorzystywanymi głównie jako broń pokładowa czołgów i innych pojazdów opancerzonych. Oba najprawdopodobniej zostały wymontowane ze zniszczonych pojazdów najeźdźców. Mimo niepozornego wyglądu, działo okazało się niezwykle skuteczne. W rozmowie z “Washington Post" zespół twierdził, że za jego pomocą udało się zestrzelić już trzy “Shahedy". 

Nieco bardziej zaawansowany, ale wciąż improwizowany zestaw przeciwlotniczy w grudniu ubiegłego roku wypatrzył profil Ukraine Weapons Tracker. Na zdjęciach z ćwiczeń Wschodniego Dowództwa Sił Obrony Terytorialnej Ukrainy, autorzy wypatrzyli antyczne działko przeciwlotnicze - z całkiem nowoczesnymi dodatkami. 

Działko, jugosłowiańskiej produkcji Zastawa M75, ma historię sięgającą jeszcze II Wojny Światowej. Jest licencyjną kopią hiszpańskiej Hispano-Suizy HS.804, która jest w stanie wystrzeliwywać 110 milimetrowej długości pociski na półtora kilometra. Polowanie na maleńkie drony jest jednak zdecydowanie trudniejsze, niż na nisko latające samoloty czy śmigłowce. Działko zostało więc wyposażone w domowej roboty system celowniczy rodem z XXI w. 

Zamiast wypatrywać celu przez lornetkę, operator zmodyfikowanej Zastawy ma do dyspozycji dwie kamery chińskiej firmy Hikvision, pozwalające na obserwację okolicy w podczerwieni i świetle widzialnym. Kamery przesyłają sygnał do tabletu zamontowanego na elastycznym ramieniu. Koszt tabletu - najwyżej 200 dolarów. Ramię kosztuje na Amazonie 29,90 USD. Kamery, najdroższy element systemu, kosztują najwyżej kilkaset “zielonych". Niewielkim kosztem, Ukraińcom udało się zbudować całkiem nowoczesny system przeciwlotniczy na bazie antycznego działa. Na tych samych zdjęciach wypatrzono też rumuńską kopię ciężkiego karabinu maszynowego DShKM wyposażoną w celownik termowizyjny Adder TS35-640. 

Cały ten sprzęt byłby jednak bezużyteczny, gdyby nie opracowana przez Ukraińców taktyka zwalczania dronów. O nadlatujących obiektach Gwardię Narodową uprzedza armia obserwatorów. Często cywilów wyposażonych w aplikację pozwalającą im przesyłać szybko dane o nowych obiektach wojskowym. 

Drony najczęściej nadlatują między północą a świtem. I choć ich motocyklowe silniki są bardzo hałaśliwe, to wypatrzenie małego obiektu przed świtem może nastręczać sporych trudności

“Jeden z członków jednostki korzysta zwykle z czujnika termicznego, żeby wypatrzyć Shaheda. Następnie oświetla go laserem tak, by inni mogli go zestrzelić" tłumaczył jeden z żołnierzy “Washington Postowi". “Kiedy dron zostaje oświetlony, ostrzał jest tak intensywny, że trudno nawet stwierdzić, która jednostka ostatecznie zestrzeliła drona". 

“To piękny widok. W środku nocy tysiąc pocisków rozświetla niebo" mówi amerykańskim dziennikarzom Bogdan Yarema, żołnierz ukraińskich sił specjalnych pomagający koordynować wysiłki przeciwdronowe w Mikołajowie. “To coś żywcem z gwiezdnych wojen". Ale ostrzał sam w sobie też jest niebezpieczny: obrońcy mogą strzelać do dronów tylko tam, gdzie kanonada nie tworzy dodatkowego zagrożenia dla cywilów na ziemi.

Coś jak Gwiezdne Wojny, ale skuteczne

Do walki z rosyjskimi terrorystycznymi atakami Ukraińcy wykorzystują też broń, która sama przypomina blastery z Gwiezdnych Wojen. “Karabin" EDM4S, produkowany przez litewską firmę NT Service, wysyła w stronę bezzałogowca impuls elektromagnetyczny, który zakłóca jego łączność i sprawia, że maszyna spada, głupieje albo wraca automatycznie do bazy. Na podobnej zasadzie działa Antidron KVS G-6, produkowany w Iwano Frankiwsku przez ukraińskie Kvertus Technology. Urządzenie ma być w stanie “ogłuszyć" drona nawet z odległości 3,5 km. 

Oba te urządzenia mają jednak jedną wadę. Jest ich niewiele. Ukraina ma mieć nieco ponad 100 sztuk EDM4S i ponad 80 KVS G-6. To wciąż za mało, bo na drony polują tysiące żołnierzy i cywilów. Stąd improwizowane zestawy przeciwdronowe, nawet takie, których komponenty pamiętają II Wojnę Światową, pozostaną zapewne długo kluczowym elementem całego systemu. 

Zwłaszcza że rosyjska terrorystyczna kampania nie ustaje. Co prawda szacunki amerykańskiego Institute for the Study of War ze stycznia mówiły o tym, że Moskwa wystrzeliła już nawet 88 proc. z zakupionych z Iranu dronów, to niemal pewne jest, że kolejne partie śmiercionośnych pojazdów są już w drodze na front. Tym bardziej że Irańczycy mieli pomóc Rosjanom uruchomić lokalną, licencyjną produkcję Shahedów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Drony | wojna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy