BROŃ PRZYSZŁOŚCI

Broń psychotroniczna. Rosja i USA od dawna ją testują, ale nie przyznają się do tego?

Przerażenie, obezwładniający lęk, nagły ból całego ciała i zawroty głowy. To objawy zastosowania broni psychotronicznej, która oficjalnie nie istnieje. Podobnie jak zespoły jasnowidzów pracujące na usługach wywiadów USA czy Rosji.

Na początku 2016 w ambasadzie USA na Kubie pojawiła się "dziwna epidemia" wśród jej pracowników. Nagle kilkadziesiąt osób zaczęło odczuwać w tym samym momencie bóle i zawroty głowy, nudności, problemy ze snem, słuchem i pamięcią, a u niektórych z nich wystąpiła nawet chwilowa utrata przytomności. Amerykanie natychmiast rozpoczęli śledztwo i w jego trakcie natrafili na ciekawy szczegół. Wszyscy pracownicy opowiadali, że tajemnicze kłopoty ze zdrowiem rozpoczęły się od czasu, kiedy w gmachu ambasady zaczęli słyszeć dziwny, przeszywający dźwięk.  Kiedy się pojawiał mieli wrażenie, że powietrze wokół zaczyna wibrować. Niektórzy nagrali dziwny dźwięk przy pomocy telefonów komórkowych. 21 pracowników ambasady powróciło do Stanów Zjednoczonych i przeszło badania lekarskie, które potwierdziły ich relacje. Gmach ambasady natychmiast zamknięto, a w mediach pojawiły się informacje, że jednym z powodem miało być użycie broni psychotronicznej wobec jej pracowników. Broni, która oficjalnie nie istnieje.

Reklama

Rosjanie pracowali nad "zombie gun"?

W Związku Radzieckim były tajne programy wojskowe związane z masowym wpływaniem na ludzkie umysły za pomocą takich zjawisk jak jasnowidzenie, telepatia czy telekineza. Próbowano także wykorzystać siłę jasnowidzów i mediów, aby za pomocą siły ich umysłów szpiegować wrogie państwa. Tuż po powstaniu ZSRR z inicjatywy Anatolija Łunaczarskiego został powołany Rosyjski Komitet Badań Psychologicznych, pod którego przykrywką prowadzono eksperymenty dla radzieckiej armii. 

Trafili do niego wybitni naukowcy prof. Leonid Wasiliew, Bernard Kaziński, Władimir Biechtieriew czy Aleksander Barczenko. Próbowali sprawdzić, czy można na odległość wpływać na zachowania ludzi i nimi manipulować. Jednym z tych, którzy wierzyli w moc broni psychotronicznej miał być podobno fanatyczny komunista Feliks Dzierżyński. To jego pomysłem miało być powołanie słynnego Laboratorium Neurogenetyki, na którego czele stanął Barczenko. Jego cel był prosty - sprawdzić, czy za pomocą telepatii można zdobywać informacje cenne dla sowieckiego wywiadu. Szukano wszystkich, którzy mieli jakieś zdolności paranormalne. Jedną z osób zaproszonych do zespołu była Nina Kułagaina, która potrafiła sprawić, że w powietrzu lewitowały małe przedmioty.

Zespół Burczenki próbował ustalić, czy można wysyłać ludziom polecenia wyłącznie za pomocą mózgu. W tym celu skonstruowano specjalny hełm, który miał pełnić rolę 'nadajnika myśli'. Do projektu zaproszono cyrkowca Władimira Durowa, który potrafił telepatycznie wydawać polecenia zwierzętom. Bez najmniejszego problemu polecenia tresera odczytywały między innymi foki. Naukowcy uznali, że tego typu umiejętności kontaktowania pozazmysłowego byłyby bezcenne podczas wojny. Można by w ten sposób przekazywać rozkazy żołnierzom na polu walki.

Rosjanie nigdy nie porzucili eksperymentów z bronią psychotroniczną. W 1954 roku na zachód uciekł oficer KGB dr Mikołaj Kokow. Opowiadając o tajemnicach ZSRR powiedział nagle coś, co bardzo zaniepokoiło agentów CIA. Według niego Rosja Sowiecka przeprowadzała zakończone sukcesem próby wykorzystywania możliwości pozazmysłowych ludzi obdarzonych mocą jasnowidzenia (tzw. mediów) do szpiegowania, a nawet zakłócania pracy radarów. 

W 2007 roku istnienie broni psychotronicznej potwierdził generał Borys Ratnikow. Jego zdaniem możliwość wpływania za pomocą sił pozazmysłowych na duże grupy ludzi jest czymś, o czym marzy każda armia świata.

Kolejny ślad tajnych eksperymentów Rosjan z bronią psychotroniczną pojawił się w 2012 roku w wypowiedzi ówczesnego szefa resortu obrony Federacji Rosyjskiej Anatolija Serdiukowa. Przyznał on, że Rosjanie pracują nad bronią, która - cytat - "ma u ofiar wywołać zabójczy ból i uzyskać częściową kontrolę nad ich umysłami". Jego wypowiedź zaszokowała zachodnich ekspertów, a amerykańskie i brytyjskie media nazwały to rosyjskim projektem "zombie gun" (tłum. broń zombie). Taka broń miała działać za pomocą fal elektromagnetycznych na ludzi przebywających na określonym terenie (na przykład na wrogi oddział żołnierzy). W ten sposób chciano doprowadzać do nagłego wybuch paniki lub zbiorowej apatii, a zaatakowani tą bronią ludzie niczym filmowe "zombie" byliby niezdolni do jakiejkolwiek reakcji.

USA tworzy tajny zespół "pozazmysłowych szpiegów"

Eksperymenty z bronią psychotroniczną przeprowadzali także Amerykanie. W ramach tajnego projektu MKUltra próbowali sprawdzić, czy za pomocą umysłu można wpłynąć na zachowanie innych ludzi doprowadzając ich do paniki czy nerwowego załamania. Podobnie jak Rosjanie szukali sposobu wykorzystania najbardziej niezwykłego narzędzia, czyli ludzi obdarzonych zdolnościami pozazmysłowymi. Tak powstawał najbardziej tajny projekt amerykańskiej armii STARGATE, czyli program szpiegowania ZSRR za pomocą tak zwanych teleobserwatorów. Miała go prowadzić słynna amerykańska agencja DIA (ang. Defense Intelligence Agency). 

Celem projektu  STARGATE było sprawdzenie, czy jest możliwe wykorzystanie zjawiska postrzegania pozazmysłowego (wysyłanie umysłu na odległość) dla CIA. Stworzono grupę jasnowidzów, których zadaniem była próba spenetrowania tą metodą tajnych obiektów Związku Radzieckiego. Szybko okazało się, że jasnowidze są niezwykle skuteczni i bez problemu potrafią przeniknąć na tajną naradę na Kremlu. Potem wszyscy uczestnicy eksperymentu ze szczegółami relacjonowali, jak ta narada wyglądała. 

Jednym z takich teleobserwatorów był Ingo Swann, który swoje doświadczenia uczestniczenia w tym projekcie opisał w książkach "Teleobserwacja" czy "Ponad umysł i zmysły". Według jego relacji grupa teleobserwatorów spotykała się w tajnej bazie niedaleko Waszyngtonu. W zaciemnionym pomieszczeniu dostawali polecenia udania się we wskazane przez prowadzącego eksperyment miejsce. To właśnie informacje uzyskane od teleobserwatorów pozwoliły ustalić wywiadowi USA, jaka jest lokalizacja wyrzutni pocisków jądrowych na terenie byłego ZSRR.

Dziwna wizyta w domu jasnowidza

Czy wywiady korzystają z pomocy jasnowidzów? Izraelski hipnotyzer Uri Geller przyznał, że sam także uczestniczył w projekcie STARGATE (jego oświadczenie nigdy nie zostało zdementowane przez Amerykanów). Geller opowiadał, że to właśnie teleobserwatorzy pomogli znaleźć kryjówkę, w której w 2014 roku ukrywał się dyktator Saddam Husajn. O bardzo ciekawym incydencie ze swojego życia opowiedział najsłynniejszy polski jasnowidz Krzysztof Jackowski. W 2008 roku, kiedy trafnie udało mu się przewidzieć słynny "Kryzys bankowy na świecie" w jego domu zjawiła się grupa Izraelczyków. Bardzo interesowało ich to, w jaki sposób udało mu się prawidłowo odczytać przyszłość i przewidzieć gospodarczy krach. "Nie miałem wątpliwości, że ci ludzie byli z izraelskiego wywiadu. Czyli oni jasnowidzenie traktują poważnie!" - opowiadał potem jasnowidz z Człuchowa.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: broń | broń przyszłości | USA | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy