Kosmos

Tak małego obiektu nie okrążała jeszcze żadna sonda

Nieco w cieniu sukcesu sondy New Horizons, która w Nowy Rok przeleciała obok planetoidy Ultima Thule, najdalszego kosmicznego obiektu, który doczekał się wizyty próbnika z Ziemi, NASA dokonała przełomowego manewru także wokół zupełnie innej planetoidy. W sylwestrowy wieczór sonda OSIRIS-REx weszła na orbitę planetoidy Bennu o średnicy zaledwie około 500 metrów. To najmniejsze do tej pory ciało niebieskie, wokół którego krąży pojazd zbudowany przez człowieka.

W przypadku tak niewielkich obiektów, obdarzonych bardzo małą grawitacją, problemem jest samo utrzymanie się na orbicie, ponieważ sonda musi poruszać się wolno i bardzo blisko planetoidy. OSIRIS-REx krąży w odległości zaledwie około 1750 metrów od środka masy Bennu, na pełen obieg orbity potrzebuje aż 62 godzin. Dotychczasową rekordzistką w tej dziedzinie była sonda Rosetta, która krążyłą około 7 kilometrów od środka masy jądra komety 67P/Czuriumow-Gerasimenko.

Zbudowana za 800 milionów dolarów sonda OSIRIS-REx, której nazwa jest skrótem od "Origins, Spectral Interpretation, Resource Identification, Security-Regolith Explorer" wyruszyła w podróż z Ziemi we wrześniu 2016 roku. 3 grudnia 2018 roku oficjalnie zbliżyła się do Bennu i rozpoczęła wspólną podróż. Jej zadaniem są badania planetoidy, które mają pomóc zrozumieć początki Układu Słonecznego i ocenić szanse, że podobne, bogate w węgiel kosmiczne skały mogły przynieść na Ziemię wodę i substancje organiczne, przyczyniając się do powstania życia. Prócz serii obserwacji na odległość, prowadzonych z pomocą szeregu instrumentów, w połowie 2020 roku OSIRIS-REx pobierze z Bennu próbkę gruntu, którą potem, we wrześniu 2023 roku, dostarczy na Ziemię.

Reklama

NASA podkreśla, że efektywna praca w pobliżu planetoidy Bennu, znajdującej się obecnie około 110 milionów kilometrów od Ziemi, jest możliwa dzięki bardzo precyzyjnie przeprowadzonym symulacjom komputerowym, uwzględniającym różne możliwe warunki. Minimalna siła grawitacji umożliwia sondzie OSIRIS-REx przemieszczanie się w pobliżu obiektu swoich badań po różnych trajektoriach, orbita kołowa jest jedną z najtrudniejszych do utrzymania. Od 3 grudnia przeprowadzono już pierwszą serię obserwacji, które pozwoliły miedzy innymi wykryć na Bennu pozostałości wody, pokazać też na jej powierzchni zaskakująco duże bloki skalne, teraz przyszła pora na nowy, orbitalny etap, który po serii odpaleń silników udało się rozpocząć. 

"Naszemu zespołowi udało się osiągnąć kolejny sukces i przeprowadzić manewr wejścia na orbitę perfekcyjnie" - mówi szef ekipy badawczej OSIRIS-REx Dante Lauretta z University of Arizona w Tucson. "Faza nawigacyjna dobiega końca, możemy się teraz skoncentrować na badaniach naukowych i poszukiwaniu najlepszego miejsca do pobrania próbki" - dodaje. 

Choć w tej chwili sonda jest na stabilnej orbicie, siła grawitacji jest tak mała, że nawet drobne zakłócenia, związane z promieniowaniem słonecznym, czy oddziaływaniem termicznym powierzchni Bennu, mogą lot sondy zakłócić. Dlatego kierownictwo misji zapowiada manewry korygujące, ujawnia też, że w razie poważniejszych zaburzeń OSIRIS-REx ma zdalnie oddalić się na bezpieczną odległość. Ta orbitalna część misji potrwa do połowy lutego, potem sonda przejdzie do kolejnego etapu przelotów i obserwacji z większej odległości.

Badania Bennu mają dla astronomów nie tylko czysto naukowe znaczenie. Wiadomo, że planetoida w latach 2054, 2060, 2080 i 2135 będzie przelatywać w pobliżu Ziemi w bezpiecznej odległości. Obliczenia, co będzie potem, nie są już jednak tak precyzyjne. Obecnie szacuje się, że ryzyko zderzenia w latach 2175-2196 wynosi zaledwie 1:2700, dokładniejsze poznanie jej struktury i trajektorii ma znaczenie dla upewnienia się, że w żadnym przypadku nam nie zagrozi.

(az)

Grzegorz Jasiński


RMF24
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy