​Egzotyczna, piękna, przepyszna. Jeśli nie byłeś jeszcze w Gruzji, jedź tam jak najszybciej!

Od dawna czułam, że Gruzja to będzie turystyczny strzał w dziesiątkę i klimaty, które w podróżach lubię. Nie myliłam się! To egzotyka najlepszego gatunku, serdeczni ludzie, pyszne jedzenie. No i wino. Dużo wina!

Gruzja - jedyna taka

Piękna, dzika, niepowtarzalna - te trzy słowa najlepiej opisują moje wrażenia po pobycie w Gruzji. Piękna jest przede wszystkim przyroda - przemierzając gruzińskie drogi, można bez końca gapić się w zielony, górzysty krajobraz.

Dzika, znaczy tyle, co: mająca własny klimat, wolna od tłumów i turystycznych błyskotek, których tak wiele w europejskich kurortach, niezadeptana przez zwiedzających. Ta dzikość ma też oczywiście swoje minusy: więcej w Gruzji dróg średniej klasy niż autostrad, a wiele domów i kamienic wymaga inwestycji i gruntownego remontu. Tym bardziej warto pojechać tam właśnie teraz: by poczuć tę dzikość i wyjątkowość, wesprzeć gruzińską turystykę i... powrócić za kilka lat, by sprawdzić, jak wiele się zmieniło.

Reklama

A na czym polega niepowtarzalność Gruzji? Na każdym kroku czuć trudną, zawiłą historię tego kraju: piękne stuletnie kamienice mieszają się z postsowieckimi molochami, a czasem także z supernowoczesnymi budynkami wzniesionymi już w XXI wieku. Gruzini promują własną kulturę, własną kuchnię i własne obyczaje. Nawet to, że nie sięga tu europejski roaming, można uznać za przejaw egzotyki i... na chwilę odpocząć od kontaktu ze światem.

Przyroda - istny cud

Długą listę moich zachwytów nad Gruzją niech zacznie słowo o gruzińskiej przyrodzie, która jest po prostu obłędnie piękna. Górzysty krajobraz i wszechobecna zieleń - to pierwsze, co rzuca się w oczy po wylądowaniu na lotnisku w Kutaisi. Ten krajobraz nie opuści mnie przez cały czas gruzińskiej wędrówki i pozostanie w pamięci na długo.

Okazji do bliższych spotkań z gruzińską przyrodą miałam tu kilka, ale dwa cuda zachwyciły mnie najmocniej.

Pierwszy, to kanion Okatse, położony niedaleko Kutaisi. Kanion podziwiamy z góry, spacerując mostami zawieszonymi wprost nad przepaścią. Spacer jest umiarkowanie wymagający pod względem kondycyjnym, ale osoby z lękiem wysokości i przestrzeni mogą tu poczuć dreszcz przebiegający po plecach. Warto ten lęk pokonać! Potężny, zielony kanion, malowniczy wodospad, szumiący głęboko w dole, a przede wszystkim zawieszony w powietrzu taras widokowy to miejsca, które onieśmielają swoim urokiem. Punkt obowiązkowy na gruzińskim szlaku.

Niedaleko Okatse znajduje się wąwóz Martvili, druga z pereł gruzińskiej natury. Po dnie wąwozu płynie rzeka w niebiańsko turkusowym kolorze. Wąwóz zwiedzamy... płynąc po tej rzece pontonami. Rejs nie trwa długo, ale wystarczy, by nasycić oczy i nacieszyć się magią tego miejsca. Druga część wycieczki do spacer wśród skał i wodospadów. Szum wodospadów cudownie relaksuje, a widoki działają na wyobraźnię. Polecam!

Wino od śniadania!

Gruzini uważają, że to oni wynaleźli wino - są nawet w stanie przedstawić na to naukowe dowody. Wino to ich ulubiony trunek. Zdarza się, że kilka łyków wypijają już o poranku. W hotelowych restauracjach na śniadaniowym stole obok kawy, herbaty i wody znajdowałam karafkę czerwonego wina. Myli się jednak ten, kto myśli, że Gruzinom chodzi o to, aby tak po prostu się upić. Picie wina to dla nich prawdziwy rytuał, okazja do spotkania i świętowania codzienności. Gruzińska sztuka wznoszenia epickich toastów nie ma sobie równych. Mieszkańcy tego kraju kochają też długie biesiady, podczas których jedzą, piją i cieszą się ze spotkania. Wśród radosnego gwaru co kilka chwil słychać okrzyk: "Gaumardżos!", czyli "Na zdrowie!".

Będąc w Gruzji, miałam okazję odwiedzić kilka tamtejszych winnic i były to wizyty fascynujące. Wiele rodzin prowadzi tu niewielkie, lokalne wytwórnie, w których produkuje własne wino, zwykle w kilku odmianach. O swoich wyrobach odwiedzającym ich gościom opowiadają chętnie i z wielką pasją, prowadząc ich wśród bujnych krzewów winorośli albo zatopionych w ziemi kadzi z fermentującym trunkiem. W końcu pada pytanie: "Chcesz spróbować?", po czym uradowany gospodarz zanurza dzban w pełnej winogron kadzi, by po chwili napełnić kieliszki winem.

Lekki szum w głowie był nieodłącznym elementem zwiedzania tego kraju, ale jedno jest pewne: tutejsze wina nie mają sobie równych!  


Chaczapuri i spółka

Trudno mówić o trunkach, nie wspominając o gruzińskiej kuchni. A kuchnia jest tu naprawdę wyjątkowa! Gruziński klasyk, popularny także w naszym kraju, to oczywiście chaczapuri, które na miejscu występuje w kilku wersjach. Jest chaczapuri adżarskie - o charakterystycznym kształcie, z serem i jajkiem na wierzchu. Jest też imeretyńskie, w formie drożdżowego placka, wypełnionego nadzieniem serowym, oraz megrelskie - z dodatkowym serem na wierzchu. Które smakuje najlepiej? Przyjedźcie, spróbujcie i sami wybierzcie. Moim faworytem jest imeretyńskie, najbardziej klasyczne. Można je jeść bez umiaru!

Drugim gruzińskim daniem obowiązkowym jest chinkali, dobrze znane także tym, którzy w Gruzji nigdy nie byli. To mięsne pierożki wypełnione bulionem, który w charakterystyczny sposób wycieka z nich podczas konsumpcji. A konsumujemy rękami - bez użycia sztućców!

Ale gruzińska kuchnia to również warzywa! W formie przystawek często serwowane są placuszki z chleba kukurydzianego podawane z wielokolorowymi pastami ze szpinaku, buraków czy papryki. Na gruzińskich stołach nie brakuje fasoli szparagowej, słodkiej, czerwonej papryki, bakłażanów, oliwek i pieczarek. Moim prywatnym odkryciem okazał się panierowany kalafior w sosie z orzechów włoskich. Zresztą te orzechy, nazywane przez Gruzinów orzechami greckimi rosną tu bujnie, więc mieszkańcy dodają je do czego tylko się da: mielone do mięs i sosów, prażone do sałatek, marynowane do słodyczy.

Miłośnicy dań mięsnych (obowiązkowo: pieczony kurczak) i ryb także znajdą w Gruzji sporo smakołyków.

Amatorzy turystyki kulinarnej, których w ostatnich latach dynamicznie przybywa, będą więc mieli w Gruzji prawdziwy raj. Dumni ze swoich gastronomicznych tradycji Gruzini, kochają rozmawiać o jedzeniu, polecać rodzime dania, tłumaczyć, jak się je przygotowuje i jak należy je jeść. A restauracji jest tu bez liku. Od rodzinnych, niewielkich, w których czujemy się, jakby ktoś zaprosił nas do domu na samodzielnie przygotowany posiłek, po te naprawdę wykwintne i eleganckie. Bez względu na zasobność naszego portfela - każdy znajdzie tu okazję, by przekonać się, że gruzińska kuchnia jest po prostu wyborna. Wy-bor-na!

Polska? Kaczyński!

Zanim trafiłam do Gruzji, od wielu osób słyszałam, że Gruzini bardzo lubią Polaków i mają wielki sentyment do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w 2008 roku pojawił się w ogarniętej wojną Gruzji i mocno wsparł jej niepodległościowe dążenia. Te zapowiedzi potwierdziły się na miejscu, choć mam wrażenie, że i bez geopolitycznych akcentów mój zachwyt Gruzinami byłby równie wielki. A skoro o politycznej sytuacji Gruzji mowa: to bezpieczny, przyjazny turystom kraj. Spokój czuć tu na każdym kroku, co potwierdza coroczny raport Numbeo, który od kilku lat uznaje Gruzję za jedno z najbezpieczniejszych w regionie.

Tamada za wolność

Gruzini są serdeczni i wręcz bije od nich pogoda ducha. Bez względu na to, czy mamy do czynienia z kelnerem w restauracji, właścicielem winiarni czy przypadkowym przechodniem, czujemy radość i życzliwość, także od ludzi, którzy żyją skromnie. Restauratorzy, właściciele winnic, członkowie zespołów wokalnych i muzycznych, grających w restauracjach, kierowcy i lokalni przewodnicy - wszystkich ich łączy poczucie, że są ambasadorami gruzińskiej kultury i piewcami tutejszej tradycji. Ich duma z faktu, że pokazują piękno Gruzji zagranicznym turystom, wzruszała mnie podczas całego pobytu i wzrusza do dziś.

Gruzińską naturę doskonale oddaje tamada - piękny zwyczaj wznoszenia toastów podczas biesiad. Pierwszy toast, wznoszony przez gospodarza, zawsze wypijany jest za wolność, bo - jak twierdzą Gruzini - mieszkańcy tego kraju doskonale pamiętają, jak długo i ciężko musieli o tę wolność walczyć. Kolejne toasty, do których zachęca się także gości, wznosi się za miłość, przyjaźń czy braterstwo. Im więcej wina, tym łatwiej o wzniosłe słowa...

Krowy na drodze, psy na ulicach

Gruzini mają niezwykły stosunek do zwierząt: pełen szacunku i tolerancji, co da się zauważyć niemal na każdym kroku. Przemierzając gruzińskie wsie i bezdroża, często można spotkać prowadzone poboczem drogi (albo środkiem) stado krów. Kierowcy przystają, by przepuścić zwierzęta, albo spokojnie je omijają.

W większych i mniejszych miasteczkach sporo jest swobodnie żyjących psów i kotów. Trudno nawet nazwać je bezdomnymi, bo większość z nich trzyma się jednego domu albo konkretnej okolicy. Są nakarmione, zupełnie niegroźne, bardzo przyjacielskie i spragnione uwagi turystów. Psy żyją w liczniejszych stadach, te, które zamieszkują większe miasta, mają w uszach chipy. Koty wyglądają na zadbane (widziałam akcję zbiorowego szczepienia bezpańskich kociąt), są ufne, dają się głaskać i chętnie pozują do zdjęć.

Wszędobylskie psy i koty tak mocno wrosły w gruziński pejzaż, że w każdy sklepie z pamiątkami, obok magnesów z winem i chaczapuri, znajdziemy mnóstwo psich i kocich gadżetów.

Nad morze, na narty, na zwiedzanie

Na koniec garść faktów z folderu turystycznego. Niewielka Gruzja ma bardzo wiele do zaoferowania chyba każdemu turyście. Fani miejskiego trekkingu znajdą sporo atrakcji w stołecznym Tbilisi oraz jego okolicach. Miłośnikom dzikich miejsc i nieokiełznanej przyrody polecam kanion Okatse i wąwóz Martvili z pięknymi wodospadami - oba miejsca znajdziecie w pobliżu Kutaisi, trzeciego pod względem wielkości miasta w Gruzji. Amatorzy plaż i morskich kąpieli mogą się wybrać do legendarnego Batumi, w którym podobno da się gdzieniegdzie jeszcze usłyszeć dźwięki słynnego przeboju polskich Filipinek. Gruzja ma także sporo do zaaferowania fanom sportów zimowych. Największa i najpopularniejsza baza narciarska znajduje się w Gudauri, mieście położonym w północno-wschodniej części kraju. Dzięki masom powietrza znad Morza Czarnego narciarze mogą tu liczyć na doskonałe warunki do jazdy, a także nacieszyć oko wspaniałymi widokami kaukaskich szczytów. 

Lot z Warszawy do Kutaisi trwa trzy godziny. W czasie tej podróży ma się wrażenie, że kalendarz cofnął się o miesiąc. Wyjeżdżając z Polski pod koniec października, nie byłam przygotowana na tak wysokie temperatury, które sięgały nawet 23 stopni i pozwalały na spacer po Tbilisi w krótkim rękawie. Gruzja jest więc doskonałą opcją na późny letni urlop - nawet w listopadzie temperatura nie spada poniżej 15 stopni, jest ciepło i słonecznie.

Baza hotelowa w tym kraju robi wrażenie: jest różnorodnie i z klasą. Z czystym sumieniem mogę polecić oba miejsca, w których nocowałam podczas wędrówki po Gruzji. W Kutaisi był to klimatyczny, butikowy hotel Solomon, a w Tbilisi - elegancki The Terrace, z wszelkimi udogodnieniami i najpiękniejszym na świecie widokiem na panoramę miasta.

Czy w Gruzji jest tanio? W eleganckich restauracjach czy sklepach Tbilisi ceny delikatnie przewyższają te w Polsce. Drożej jest też tam, gdzie spotkać można turystów: na przykład w miejscowości Mtskheta, dawnej stolicy Gruzji. Generalnie jest jednak taniej niż w Polsce.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy