Prawiczkowe kłamstwa
Mężczyźni doświadczeni seksualnie są bardziej pożądani przez kobiety. Dlaczego więc niektórzy panowie kłamią, że pierwsze kontakty seksualne są jeszcze przed nimi? Postanowiliśmy to sprawdzić.
- Nie ma żadnych dowodów na brak cnoty u mężczyzn, nie można jej w żaden sposób dowieść. Mężczyzna nie ma błony, a pozór nieudolności seksualnej łatwo wytworzyć - twierdzi seksuolog, dr Andrzej Depko.
- Niektórzy nawet nie muszą tworzyć pozorów nieudolności seksualnej - dodaje z uśmiechem seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski, badacz życia seksualnego Polaków.
Podawanie się za prawiczka nie wymaga więc zbyt wiele trudu...
Przekonał się o tym Bartek z Piły.
- Jestem z Kasią od pięciu lat. Jesteśmy zaręczeni. Jednak cały czas prześladuje mnie kłamstwo, którym od początku naszego związku karmię moją narzeczoną - mówi zasmucony Bartek. - Powiedziałem jej, że jestem prawiczkiem, a prawda jest taka, że miałem przed nią dwie partnerki seksualne. Kasia była dziewicą - dodaje nasz rozmówca. - Nie miałem żadnego problemu z ukryciem mojego doświadczenia w dziedzinie seksu.
Kobieta tego oczekuje...
Zdaniem psycholog, Mai Szpakiewicz, tak naprawdę można wyróżnić cztery motywy, którymi mężczyzna kieruje się, kłamiąc, że jest prawiczkiem.
- Pierwszym z nich są oczekiwania partnerki - uważa psycholog. - Najczęściej mężczyzna ma wyobrażenie, że partnerka oczekuje od niego, albo wysyła sygnały, że oczekuje, by był niedoświadczony. Te oczekiwania przeważnie mają swoje źródło w przekonaniach religijnych. Wtedy taki mężczyzna oszukuje, nie chcąc stracić partnerki, albo chcąc wywrzeć na niej określone wrażenie.
Pozór wspólnej przestrzeni
- Powiedziałem mojej dziewczynie, że jestem prawiczkiem, bo pomyślałem, że jej pierwszy raz będzie przez to bardziej wartościowy - tłumaczy się Tomek z Gdyni. - I uzyskałem zamierzony efekt -dodaje z dumą.
Takie motywacje są, zdaje się, najczęstszym powodem prawiczkowego kłamstwa.
- Partnerka może nawet nie ujawnić mężczyźnie, że również chciałaby być dla niego tą pierwszą. Jednak on sam chce stworzyć pozór wspólnej przestrzeni - twierdzi Szpakiewicz. - Facet w sztuczny sposób próbuje tworzyć coś, co ma być więziotwórcze.
Problem własnej seksualności
- Nie chciałem przyznać się swojej kobiecie, że mam już za sobą liczne kontakty seksualne, by nie miała zbyt dużych oczekiwań wobec mnie w łóżku - mówi 26-letni Paweł. - Nie jestem mistrzem seksu - przyznaje. - I gdyby Ania dowiedziała się, że mam spore doświadczenie w tej materii, mogłaby zwyczajnie mnie skreślić, widząc, jak sobie radzę już na początku.
- A tak, moje problemy z erekcją, bo takie niestety mi się zdarzają, mogłem wytłumaczyć stresem, jaki się wiąże z pierwszym razem - dodaje nasz rozmówca. - Może to i wredne, ale za bardzo mi na niej zależało i nadal zależy, żebym się przyznał. Przez to moja dziewczyna jest wyrozumiała, czego nie mogłem powiedzieć o moich "byłych"...
- Kiedy mężczyzna ma duże poczucie niepewności w seksie, zdarza się, że dla jej przykrycia, dla zatuszowania swojej nieporadności seksualnej, kłamie, że to jest dla niego pierwsze doświadczenie - tłumaczy psycholog. - To jest taka pseudoracjonalizacja, bo jeżeli robimy coś po raz pierwszy, to mamy prawo robić to w sposób niezręczny, nieudolny. Mężczyzna zwiększa w ten sposób poczucie pewności siebie.
Niech przejmie inicjatywę
Zdarza się, że mężczyzna, przedstawiając nieprawdziwe fakty ze swojego życia seksualnego, chce nakłonić dużo bardziej doświadczoną partnerkę, aby weszła w rolę np., nauczycielki, która wprowadzi go w seks, nauczy sztuki miłości. I jest to czwarty motyw, wymieniany przez Szpakiewicz.
- W ten sposób on może być bardziej bierny, bardziej zwolniony z odpowiedzialności - przekonuje psychoterapeutka. - Oczywiście, nie mówimy tu o sytuacji, kiedy dwoje ludzi świadomie się na to zgadza i ma z tego zabawę, ale o sytuacji, w której oszukuje się partnera. Okłamujący mężczyzna jest nieautentyczny i ta druga osoba, mimo, że nie brak jej autentyczności, bierze udział w czymś nieprawdziwym. Tworzy się jedna wielka fikcja.
Konsekwencje łóżkowego kłamstwa
Takie oszukiwanie jest rodzajem manipulacji i, jak twierdzi Maja Szpakiewicz, ma daleko idące konsekwencje.
- Mężczyzna nie jest prawdziwy od początku, w związku z tym, nie może wejść w prawdziwy kontakt z osobą. Jeżeli zamierza trwać w tym kłamstwie, rodzi to w nim napięcie.
Jeżeli jest to związek krótkoterminowy, to sprawa nie jest tak trudna. Mężczyzna skłamie, prawda nie ujrzy światła dziennego, ludzie się rozejdą i kropka.
- Znacznie trudniej, jeśli wyjdzie z tego długoterminowa relacja. Taka nieprawdziwość i przewlekłość sytuacji może doprowadzić nawet do nerwic, ponieważ oszust cały czas ma świadomość tego, że udaje przed partnerką kogoś, kim nie jest... - tłumaczy Szpakiewicz.
Kłamstwo powoduje depresje i nerwice
- By utrzymywać kłamstwo, człowiek musi uruchamiać różne mechanizmy obronne. Jednym z nich jest odizolowanie się od swoich uczuć. Taki mężczyzna może w ogóle przestać czuć, a z czasem może stać się niezdolny do miłości. Tak jest z każdym kłamstwem w związku - przekonuje psycholog.
Zatem sensowniej jest wyjawić partnerce prawdę i liczyć się z poważnymi konsekwencjami, czy może lepiej milczeć aż po grób i spotykać się dwa razy w tygodniu z psychoterapeutą? Zdaniem naszej rozmówczyni, zawsze jest to kwestia indywidualnego wyboru, jednak dopóki w związku nie będzie prawdy, będzie on fikcją.
- Wyznanie prawdy jest zawsze szansą na to, by związek był wreszcie prawdziwy. Oczywiście, niesie to za sobą pewne ryzyko. Niewykluczone, że ten oszukiwany partner odrzuci tego oszukującego - stwierdza Szpakiewicz.
Żaden z naszych bohaterów do dziś nie przyznał się do kłamstwa. Tylko Paweł coraz częściej o tym myśli, gdyż jego Ania za nieudany seks obwinia samą siebie...
Poprzednie doświadczenia to ważna informacja
Należy jednak pamiętać, że informacja o doświadczeniach seksualnych z przeszłości, już nie tylko z etycznego punktu widzenia, może być bardzo istotna dla drugiej strony. - Osoba mająca doświadczenia w tej dziedzinie może wraz z nimi wynieść z poprzedniej relacji chorobę weneryczną. Dlatego seks powinien iść w parze z odpowiedzialnością - uważa seksuolog, dr Andrzej Depko.
Magdalena Tyrała