Aborcja nas nie zbawi

Na początku lat 90. w USA odnotowano największy w historii tego kraju spadek przestępczości. Co ciekawe, jeszcze w 1989 r. wskaźniki opisujące to zjawisko sięgały szczytów. Wyjaśnieniem tego fenomenu okazała się - ku zaskoczeniu badaczy - wprowadzona przed laty legalizacja aborcji.

Wcześniej eksperci z różnych dziedzin powodów nagłego spadku szukali w nowatorskich strategiach zastosowanych przez policję, w dużym wzroście gospodarczym, w zaostrzonych karach więzienia, czy też w zmianach na rynku cracku i innych narkotyków. Liczne analizy dowiodły jednak, że żaden z tych czynników nie był na tyle istotny, aby w tak znaczącym stopniu zahamować zjawisko przestępczości. Decydująca okazała się, wprowadzona w 1973 r. i obejmująca wszystkie stany, ustawa legalizująca aborcję.

Aborcja lekiem na całe zło?

W pierwszym roku po jej wprowadzeniu usunęło ciążę aż 750 tys. kobiet. Do 1980 r. liczba wykonywanych zabiegów sięgnęła 1,6 miliona rocznie. Wspomniany spadek przestępczości w latach 90., jak dowodzą w swojej książce Freakonomia Steven Levitt i Stephen Dubner, wynikał z tego, że w pokoleniu, które przyszło na świat po zalegalizowaniu aborcji, nie znalazła się ta część niechcianych dzieci, które miałyby największe szanse na kryminalną przyszłość. Korelacja między tempem spadku przestępczości a liczbą aborcji była widoczna w całej Ameryce. Im więcej w danym stanie wykonywano aborcji, tym niższe były wskaźniki przestępczości.

Reklama

Stany Zjednoczone nie są jedynym krajem, gdzie zauważono taką korelację. Również w Kanadzie czy w Australii spadek przestępczości tłumaczy się wzrostem liczby zabiegów przerywania ciąży.

Niebezpieczeństwo eugeniki

W omawianym przypadku związek między aborcją a spadkiem przestępczością okazał się niezamierzony. Można by się jednak zastanawiać, czy tego typu prawne zabiegi nie zostaną wykorzystane w świadomy sposób? Czy nie pojawi się pokusa wykorzystania prawa jako narzędzia służącego do "oczyszczenia" społeczeństwa z potencjalnych, patologicznych osobników? Przeszłość dowodzi, że nie są to pytania bezpodstawne.

Początki idei poprawiania i udoskonalania natury, czyli eugeniki, datuje się na drugą połowę XIX w. Podstawowym, rozpowszechnianym szczególnie w Stanach Zjednoczonych postulatem eugenicznym było wspieranie rozrodu ludzi o pozytywnych cechach i zapobieganie mnożeniu się osób o cechach negatywnych. Miało to stanowić niezbędny warunek poprawy jakości społeczeństwa.

Idea skompromitowana przez nazizm

Efektem działalności eugeników było, m.in., wprowadzone w wielu stanach prawo, które zabraniało małżeństwa epileptykom oraz osobom ograniczonym i niedorozwiniętym umysłowo. Próbowano również ograniczyć prawo do rozrodu osobom o niskiej pozycji społeczno-ekonomicznej i imigrantom. Zazwyczaj odbywało się to za sprawą sterylizacji takich jednostek. Częstą sytuacją było uśmiercanie noworodków urodzonych z niewielką wadą, którą, za pomocą niewielkiej ingerencji lekarskiej, można by wyeliminować.

Praktyki eugeniczne w takiej postaci zostały jednak skompromitowane i uznane za niehumanitarne. Przyczyniła się do tego przede wszystkim działalności Adolfa Hitlera, który przy ich użyciu chciał "oczyścić" rasę aryjską. Dlatego też w większości stosujących je krajów zaprzestano ich stosowania krótko po zakończeniu drugiej wojny światowej.

Eugenika wiecznie żywa?

Nie oznacza to jednak, że wraz z ustaniem politycznego poparcia dla eugeniki umarła sama jej idea. W krajach takich jak Chiny czy Indie, dzietność wciąż jest regulowana odgórnie. Kobiety poddawane są tam przymusowym badaniom ginekologicznym. Tylko co zamożniejsze kobiety mają formalną zgodę na urodzenie potomstwa. Efektem ciąż, na które nie wydano pozwolenia, jest przymusowa aborcja. Jeśli dziecko przypadkiem przyjdzie na świat, rodzice zobowiązani są płacić wysokie grzywny. W państwach euroamerykańskiego kręgu kulturowego nikt nie jest zmuszany do tak niehumanitarnych czynów. Jednak manipulacja prawem może powodować podobny efekt.

Mimo, że państwo daje tylko możliwości, samą decyzję pozostawiając w rękach jednostek, to jednak brak konstruktywnie ukierunkowanej pomocy ze strony władzy, popycha kobietę do podejmowania drastycznych decyzji.

Na czym więc taka pomoc miałaby polegać?

Aborcja - nie tędy droga

Zrozumiałą rzeczą jest, że państwo zezwala na aborcje w sytuacji, kiedy ciąża zagraża życiu kobiety, gdy u płodu stwierdzone zostaną liczne wady genetyczne, jeżeli ciąża jest wynikiem gwałtu, bądź powstała w związku kazirodczym. Demografowie społeczni Janusz Balicki, Ewa Frątczak i Charles B. Nam w książce Przemiany ludnościowe, wskazują, że w takich przypadkach na aborcję zezwala około 90 proc. krajów wysoko rozwiniętych. Przedstawiają oni jednak dane świadczące o tym, że na aborcję, której powodem jest zła sytuacja społeczno-ekonomiczna matki, zezwala aż 77 proc. wszystkich państw należących do bardziej rozwiniętych regionów świata. Należy nadmienić, że w krajach, gdzie aborcja jest legalna, znacznie częściej decydują się na nią kobiety żyjące w środowiskach patologicznych - bez środków do życia, bez wykształcenia i bez uregulowanego życia rodzinnego.

Lekiem jest profilaktyka

Czy aborcja rzeczywiście jest najlepszym sposobem kontrolowania ludzkiej rozrodczości? Ludzkość posiada ogromną wiedzę na temat zapobiegania ciąży. Istnieje cały szereg środków antykoncepcyjnych, jest możliwość dobrowolnego podwiązania nasieniowodów i jajowodów. Państwo powinno inwestować w propagowanie wiedzy z zakresu antykoncepcji i umożliwić każdemu łatwy dostęp do takich rozwiązań. Przykre, że tak wiele uwagi poświęca się walce z już zaistniałymi ciemnymi stronami życia społecznego. Czy nie lepiej inwestować w profilaktykę?

Tymczasem szacuje się, że na całym świecie dokonywanych jest aż 50 milionów aborcji rocznie...

Magdalena Tyrała

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zjawisko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy