Gejowska duma

Żołnierze i przedstawiciele Kościoła pod rękę z drag queens - czy tak będzie wyglądać parada równości za 30 lat w Polsce?

Tak wygląda już teraz w Australii, gdzie w ten weekend Mardi Gras, jedna z najstarszych i najbardziej znanych imprez gejowskich na świecie, odbędzie się poraz 30. 1 marca na ulicę miasta wyruszy 10 tysięcy osób i setki tysięcy gapiów chcących zobaczyć barwny spektakl. Wśród uczestników parady będą policjanci, pastorzy i żołnierze.

Na pewno nic nie będzie takie, jak 30 lat temu, gdy pierwszy pochód zakończył się starciami z policją. 50 osób zostało wówczas aresztowanych. W 1978 roku homoseksualizm w stanie Nowa Południowa Walia był prawnie zakazany.

Od tego czasu coroczna impreza, która wbrew nazwie nie jest obchodzona w ostatni wtorek karnawału, przeszła długą transformację. Dziś ściąga do Sydney tabuny turystów i generuje miliony dolarów zysku dla miejskiego budżetu.

- Od upokarzających początków do prawdopodobnie najbardziej prestiżowej kulturalnej imprezy gejowskiej na świecie. Nie sądzę, by ktokolwiek mógł przewidzieć, jak daleko zajdzie ta impreza - mówi Marcus Bourget, szef organizacji non-profit, która odpowiada za przygotowania.

Reklama

W tym roku po raz pierwszy w paradzie weźmie udział kontyngent australijskiego wojska. - Nie będą mogli przejść w mundurach, ale będą mieli plakietki identyfikujące ich jako członków australijskiej armii. Możemy więc powiedzieć, że to olbrzymi krok - zarówno dla środowiska gejów i lesbijek, jak i wojska - komentuje Bourget. Homoseksualiści pełniący służbę mogą nie ukrywać swojej orientacji bez groźby utraty pracy od 1992 roku.

Oprócz przemarszu wojskowych, dojdzie do innego doniosłego wydarzenia. Przedstawiciele 100 zarejestrowanych w Australii związków religijnych wystąpią z publicznymi przeprosinami dla gejów i lesbijek za sposób w jaki byli traktowani. Podobnie, jak niedawno zrobił to rząd w stosunku do Aborygenów. - To niesamowite, naprawdę nieprawdodobne. Bardzo odważny krok z ich strony - zauważa Bourget.

W imprezie wezmą też udział, jak w latach ubiegłych, również policjanci. - Są zawsze przyjmowani z entuzjazmem. Przez te lata stali się częścią naszej mardigrasowej rodziny - mówi, Bourget.

Carmen Rupe, najstarsza żyjąca drag queen w Sydney, twierdzi, że zmiany obyczajowe, które zaszły w ciągu tych 30 lat, nie zaistniałyby, gdyby nie coroczne marsze. - Ci ludzie walczyli o prawa gejów - mówi ponad 70-letnia Nowozelandka, przyglądając się próbie przed tegoroczną paradą. Carmen poprowadzi 300-osobową platformę jadąc na skuterze.

Gdy w latach sześćdziesiątych pracowała w nocnych klubach w Sydney, często była bita i zamykana w więzieniu. - Policjanci traktowali nas w straszny sposób. Na posterunkach bili nas, kopali, przepychali i wyśmiewali - wspomina lata przed 1985 rokiem, gdy zniesiono prawny zakaz homoseksualizmu. - Myślę, że najwspanialsza rzeczą jest właśnie to, że policjanci, którzy 30 lat temu nas aresztowali, teraz chodzą z nami - mówi.

Madeleine Coorey, tłum. ML

INTERIA.PL/AFP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama