Nadchodzi koniec. Co zrobisz?

Możemy odetchnąć z ulgą. Kilka dni temu naukowcy ogłosili, że Ziemi nie grozi zderzenie z wielką asteroidą, którą uczyniłaby z naszej planety skalne rumowisko.

Ale czy rzeczywiście nie ma się czego bać? Nad naszymi głowami - hen w kosmosie - fruwa blisko 1000 asteroid, na tyle potężnych, by zderzenie z nimi oznaczało kres życia na Ziemi. Naukowcy zapewniają co prawda, że żadna z nich nie znajduje się na kolizyjnym kursie, ale przecież już kiedyś kosmiczna bryła uderzyła w naszą planetę, przynosząc zagładę dinozaurom. No i są jeszcze roje małych asteroid, zdolnych niszczyć całe miasta, wywoływać powodzie i tsunami. Według szacunków NASA jest ich około... 100 tys.

Małe prawdopodobieństwo

Reklama

W tym gronie na szczególną uwagę zasługuje Apophis, która w 2036 r. przeleci bardzo blisko naszej planety. Jak podały ostatnio agencje, prawdopodobieństwo kolizji z takim kosmicznym "malcem", jest równe prawdopodobieństwu śmierci w katastrofie lotniczej, kogoś, kto lata samolotem tylko raz w roku. To niewiele, ale wielu naukowców już dziś apeluje, by agencje kosmiczne na poważnie potraktowały ideę opracowania globalnego systemu obrony przed kosmicznymi intruzami.

Kopulacja na ulicy

Załóżmy jednak, że nic nie da się zrobić. I że spełniają się przewidywania pesymistów, o lecącej prosto w nas asteroidzie. W filmie "Ostatni brzeg", opartym na powieść Nevile'a Shute'a, oglądamy świat po wymianie atomowych ciosów między Chinami a USA. Jedynym miejscem, które nadaje się do życia, jest Australia. Jednak i nad nią nadciąga chmura radioaktywnego pyłu, która w krótkim czasie uśmierci niedobitki ludzkości. Świadomi nadchodzącego końca mieszkańcy kontynentu w niczym sobie nie folgują - zwyczajne sprzeczki zakończone zabójstwem czy kopulowanie na ulicy to normalny obrazek w ich codzienności...

Brytania jakoś się trzyma

Nie mniej pesymistyczny obraz rysują autorzy "Ludzkich dzieci" - filmu wyświetlanego w naszych kinach kilka miesięcy temu. W tym scenariuszu ludzkość, z nieznanych powodów, dotyka globalna bezpłodność. Od kilkunastu lat na Ziemi nie rodzi się żadne dziecko; nasz gatunek starzeje się i wymiera. "Jedynie Brytania jakoś sobie radzi" - głosi elektroniczny billboard, ukazujący się w tle jednej ze scen. No właśnie - jakoś... Świat pogrąża się w chaosie i anarchii, gdy wyspiarzy trzyma w garści bezwzględny, totalitarny rząd...

Czy rzeczywiście bylibyśmy skazani na taki scenariusz? Co wy byście zrobili na wieść o nadchodzącej zagładzie?

Marcin Ogdowski

INTERIA/RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy