Naród pędzi, czyli bimber story

Ileż to określeń zna polszczyzna na ten płyn? Samogon, ściemniacz, księżycówka (pędzony przy świetle księżyca); KPN (Koniak Pędzony Nocą), łza sołtysa, brymucha (kresowe), krzakówa (pędzona w krzakach), bimber...

Wszystkie te mniej lub bardziej obrazowe nazwy dotyczą jednego produktu - wytwarzanego domowymi sposobami alkoholu, który, mimo gospodarki rynkowej i pełnych półek w sklepach ze spirytualiami, nadal cieszy się sporym powodzeniem, nie tylko wśród smakoszy.

Pędzą, bo lubią

Polacy pędzili bimber od chyba od zawsze, apogeum bimbrownictwo osiągnęło podczas niemieckiej okupacji, a gdy ta dobiegła końca dalej pędzono. Bo swoje lepsze, bo tańsze, bo zdrowsze od państwowego, bo na pohybel władzy, bo jak zrobić wesele bez bimbru...? Gdy nastał kapitalizm i półki w sklepach zaczęły uginać się od różnego rodzaju spirytualiów, gdy znacznie spadły ceny alkoholi i półlitrową butelkę wódki można kupić za niewiele ponad 10 zł, nadal się samogon produkuje. Może mniej, ale jednak. Wygląda na to, że naród pędzi, bo... lubi. Są też w Polsce wsie i miasteczka, zwłaszcza we wschodnich i południowych regionach (pomijając nawet słynne Łącko ze swoją śliwowicą), gdzie bimbrownicze tradycje przekazywane są z pokolenia na pokolenie, razem z odpowiednim sprzętem i unikalnymi recepturami.

Reklama

Bimbrownik z powołania

Tak na dobrą sprawę, to nikt chyba nie zadał sobie, aby sprawdzić, jak daleko w przeszłość sięgają bimbrownicze tradycje Polaków, bo fakt, że o tradycjach należy mówić jest bezsporny. - Jak chłop tylko zauważył, że weselej mu się robi na duszy po wypiciu czegoś sfermentowanego, to sam zaczął nastawiać, żeby fermentowało - śmieje się pan Henryk, bimbrownik z bogatym doświadczeniem i ceniony autorytet w tej branży. - Pytałem historyków, ale mówią, że datę trudno określić, ale pewnie już w społeczeństwie pierwotnym bimber był znany.

Pan Henryk jest prawdziwą kopalnią wiedzy na temat pędzenia bimbru, olbrzymi zasób wiedzy teoretycznej uzupełnia wieloletnia praktyka i niezliczone litry wyprodukowanego samogonu. Mój ekspert jest z zawodu inżynierem mechanikiem, ale mówi o sobie, że jest bimbrowniczym hobbystą. - Zaczęło się to wszystko w stanie wojennym. Nagle okazało się, że bimber jest modny, nie tylko wśród studenterii, ale nawet w sferach wysoce intelektualnych i na brak grosza nie narzekających do dobrego tonu należało mieć w barku, obok markowej whisky czy koniaku, butelkę lub dwie samogonu i pytać gości: "a może kieliszek dobrego bimberku?". Był to też pewien sposób kontestacji i lekki dreszczyk emocji, bo przecież bimber był (i jest) nielegalny. Jedni bimber mieli dla szpanu, a inni produkowali go z potrzeby... serca - śmieje się pan Henryk.

Narobili wynalazków

W stanie wojennym mój rozmówca był studentem, a że o wódeczkę było niezmiernie trudno wspólnie z trzema kolegami urządzili w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu całkiem przyzwoitą gorzelnię. - Proszę pamiętać, że mocniejsze trunki była na kartki, albo za dolary w Pewexie. No to zaczęliśmy sondować zaprzyjaźnionych chemików i okazało się, że spirytus możemy właściwie wyprodukować ze wszystkiego. Ależ narobiliśmy wtedy wynalazków - kręci głową pan Henryk. Ponieważ cukier - podstawowy produkt do wytwarzania samogonu też był na kartki, zaczęły się eksperymenty. - Łaziliśmy po sklepach, szukając wszystkiego, co może cukier zastąpić. Tak odkryliśmy miód sztuczny, jakąś dziwną i lekko przedatowaną marmoladę w dziesięciolitrowych puszkach, stare, sprzedawane w bryłach landrynki, zepsute soki i kompoty... Okazało się, że wszystko było przydatne do naszych celów. Na dodatek nie tylko znakomicie zastępowało reglamentowany cukier, ale nadawało produktowi finalnemu niepowtarzalny smak lub zapach - w zależności od użytych produktów. Gdy pewnego razu pan Henryk poczęstował swoim produktem znanego bimbrownika z podkrakowskich Słomnik ten pokręcił głowę i rzucił krótko: - Dobra psiajucha. Gadajcie, jak żeście to zrobili.

To był prawdziwy certyfikat jakości.

Od winogron do fig

Co trzeba, żeby wyprodukować samogon? - Najprostszy sposób, to tzw. bitwa pod Grunwaldem - instruuje pan Henryk. - Chodzi o rok bitwy -1410 - czyli proporcje do nastawienia zacieru - w kolejności: cukier, drożdże, woda. Gdy to wszystko sfermentuje - od dwóch do trzech tygodni - trzeba przedestylować i już. Ale to takie najbardziej prymitywny sposób. Cierpi przy tym bimbrownicza sztuka, a o walorach smakowych nie ma co marzyć.

Walory smakowe pojawiają się natomiast, gdy zamiast powyższego zestawu pojawiają się inne produkty. - Znakomicie sprawdzają się w roli wsadu winogrona, ale to raczej wszyscy wiedzą - twierdzi pan Henryk. - Osobiście bardzo zadowolony byłem z moreli, brzoskwiń i nektarynek, świetna kompozycja wyszła mi w ubiegłym roku z gruszek. Przebija jednak wszystko samogon wyprodukowany na bazie zacieru ryżowego, w skład którego wchodzi ryż i rodzynki oraz dodatki smakowe: pieprz, ziele angielskie, cukier waniliowy, goździki, sok i skórka z cytryny, imbir, tymianek i gałka muszkatołowa. Oczywiście wszystko musi być w odpowiednich proporcjach, a w efekcie otrzymujemy coś w rodzaju sake po polsku. Pycha!

Spirytus powinien dojrzewać

Z czego jeszcze się produkuje w domowym zaciszu alkoholowe specjały? Możliwości i pomysłów jest naprawdę sporo. Dostępne w Internecie poradniki polecają np. wiśnie, śliwy, maliny (ponoć przebój ostatnich lat), żurawiny, popularność zdobywają figi, można też - zapoznając się z dostępnymi przepisami - wyprodukować sobie absynt.

- Żeby produkt finalny był odpowiedniej jakości spirytus powinien dojrzewać co najmniej kilka tygodni - podkreśla pan Henryk. - W zależności od użytych wcześniej komponentów, do pojemnika, gdzie przechowujemy spirytus można dorzucić różne ingrediencje. Ja np. stosuję wiórki dębowe, co daje ładny, brązowy kolor, aromat i odpowiedni smak. Pamiętajmy, że w dębowych beczkach leżakują najlepsze gatunki trunków. Dobre są też gałązki morwy - dają zielonkawo-beżowy odcień i też ciekawy bukiet. Jeżeli chcemy mieć anyżówkę, czyli coś w rodzaju uzo, mastiki, ricarda lub pernod - do ostatniej destylacji można wlać olejek anyżowy.

Technika też potrzebna

Zdaniem mojego eksperta, podstawowy problem przy hobbystycznej produkcji alkoholu w domu to braku dostępu do drożdży gorzelnianych. - Gdy uda mi się zdobyć takie drożdże, to produkt jest wyśmienitej jakości - podkreśla pan Henryk. Komponenty zacieru to dopiero połowa sukcesu, druga połowa to destylacja. Bimbrowy hobbysta używa do tego celu aparatury ze stali nierdzewnej, którą kupił sobie w Austrii. - W opisie stwierdzono, że służy do produkcji wody destylowanej, ale przecież destylacja to destylacja. U nas powszechnie dostępna jest aparatura szklana, którą można nabyć w dowolnym sklepie ze szkłem laboratoryjnym, często z dokładną instrukcją obsługi.

Należy jednak pamiętać o niebezpieczeństwach związanych z produkcją alkoholu w domu. Ograniczone możliwości destylacji, powodują, że otrzymany spirytus może zawierać silnie trujący metanol, dlatego pan Henryk nie tylko stosuje kilkukrotną destylację, ale używa dość rozbudowanej i wydajnej aparatury, łącznie z tzw. deflegmatorem. Jest to urządzenie montowane przed chłodnicą, w którym następuje skroplenie cięższych i szkodliwych frakcji, które się usuwa. Gdy spirytus jest już gotowy zostaje jeszcze przepuszczony przez specjalny, węglowy filtr.

Kuchnia polska dla bimbrowników

Dwadzieścia kilka lat temu pan Henryk produkował samogon z potrzeby, dzisiaj robi to dla przyjemności. Ciągle eksperymentuje, ciągle coś usprawnia, opracowuje nowe receptury, szuka dodatków smakowych... - Moja żona mówi, że powinienem napisać coś w rodzaju kuchni polskiej, ale dla bimbrowników - śmieje się pan Henryk. - Faktycznie, uzbierało mi się tych notatek i przepisów mnóstwo, zacząłem teraz wszystko segregować i może warto pomyśleć o udostępnieniu tej wiedzy innym... Zanim jednak samogonowy ekspert weźmie się za dzieło życia planuje konsultacje z prawnikiem. - Tak do końca nie wiem, jak to jest z tym pędzeniem na własny użytek. Kiedyś jedna gazeta napisała, że można i jest to zgodne z prawem, niedługo później Sąd Najwyższy orzekł, że nie. Nie wiem, jak wygląda sprawa - od strony z prawnej - z publikacją takiej książki, czy to przypadkiem nie jest namawianie do czynu zabronionego.

Co na to prawnicy? - Faktycznie, dziennik Rzeczpospolita narobił kilka lat temu zamieszania, publikując informację, że produkcja alkoholu etylowego na własny użytek jest legalna - mówi znany adwokat.

Nawet rok więzienia

- Tę informację powiela się do dzisiaj w różnych poradnikach dotyczących domowego wyrobu wina i niektórzy traktują ją jako wykładnię prawa - kontynuuje prawnik. - Owa informacja mówiła, iż kara za nielegalne wytwarzanie alkoholu etylowego grozi tylko temu, kto prowadzi w tym zakresie działalność gospodarczą bez zezwolenia, i że w Polsce mamy kolejny lapsus prawny ustawodawcy: wytwarzanie alkoholu etylowego i wyrobów tytoniowych jest legalne na własny użytek. Jednak w uchwale z dnia 30 listopada 2004 Izba Karna Sądu Najwyższego orzekła co następuje: "Znamiona przestępstwa z art. 12a ust.1 ustawy z dnia 2 marca 2001 roku o wyrobie alkoholu etylowego oraz wytwarzaniu wyrobów tytoniowych wypełnia również wyrabianie alkoholu etylowego na własny użytek.", co praktycznie znaczy, że produkcja bimbru na własny użytek jest czynem prawnie zabronionym i zgodnie z ustawą można być za to skazanym na rok więzienia.

Adwokat dodaje jednak, że nie pamięta, aby w Polsce, po 1989 roku, skazano kogokolwiek za produkcję bimbru na własny użytek. - Owszem, była jakaś sprawa o handel większą ilością samogonu, ale wyroki były w zawieszeniu.

Przypomnieć warto, że do niedawna, na mocy ustawy z 1959 roku, pędzenie bimbru w Polsce było zagrożone karą pozbawienia wolności od 2 do 5 lat.

Uwaga, ostrzegamy!

Bimber jest mocno zanieczyszczonym spirytusem o niskiej jakości, zawierającym od 60 do 96 proc. alkoholu etylowego. Ze względu na brak możliwości dokładnej kontroli przebiegu procesu fermentacji w warunkach domowych i prymitywne zazwyczaj warunki oczyszczania bimber, nawet pozornie smaczny i bezwonny, zawiera zazwyczaj spory udział fuzli, czyli rozgałęzionych alkoholi alifatycznych, które posiadają własności rakotwórcze i są znacznie dłużej metabolizowane przez organizm niż alkohol etylowy. Bimber może też zawierać silnie trujący metanol. Według obowiązującego w Polsce prawa domowa produkcja alkoholu jest nielegalna.

Ireneusz Kutrzuba

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: cukier | spirytus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy