Nie zagram w filmie porno

- Mogę powiedzieć, że nie zagrałbym w filmie pornograficznym, ale to będzie śmieszne. Nie zagrałbym w filmie, który nie mieści się w mojej moralności i etyce - mówi Andrzej Grabowski, popularny aktor teatralny, filmowy i serialowy.

Tomasz Piekarski: Podobno chciał pan zostać zakonnikiem?

Andrzej Grabowski: Tak, to prawda! Byłem przekonany, że zostanę bernardynem, franciszkaninem. Ale przeszło mi, kiedy wszedłem w okres dojrzewania.

Za to zamieszkał pan pod jednym dachem z Boczkiem i Paździochem?

AG: Ehhh! Zamieszkałem, ale na szczęście nie na stałe! Taki mam zawód. Wykonuję kabaret, pracuję w teatrze, gram w spektaklach i serialach. W tak różnych jak "Świat według Kiepskich" i "Pitbull". Nie da się ich porównać!

Ponoć 80 procent ludzi kojarzy pana z Ferdkiem?

Reklama

AG: To nic przyjemnego zostać do końca życia Ferdynandem Kiepskim! Kilka lat temu brałem to co mi proponowano. Niekoniecznie chciałem go zagrać. A czy będę go grał, czy przestanę to i tak wszystko jedno, bo serial będzie powtarzany w kółko.

Ludzie go kochają! A pan go nie lubi?

AG: Ja też go lubię, bo w końcu nie mam za co go nie lubić. Ferdek nie jest złodziejem, nie jest pijakiem. Jest takim sobie przedstawicielem naszego narodu.

Czyli potwierdza pan teorię, że jeśli ktoś gra księdza w "Plebanii", to ludzie chcą mu się spowiadać?

AG: Kiedy grałem tylko w serialu, byłem utożsamiany z Kiepskim. Teraz na szczęście ludziom pomieszało się - czy jestem Ferdek, czy Gebels z "Pitbulla", czy Kowal z "Odwróconych". Oprócz tego robię jeszcze inne rzeczy.

A więc nie lubi być pan utożsamiany?

AG: Niekoniecznie .To już nikogo nie obchodzi. Choć czasem bywa to pomocne.

W jaki sposób?

AG: W urzędzie szybciej zostanę załatwiony, łagodniej mnie potraktuje policja za przekroczenie szybkości. O ile to nie jest duże przekroczenie.

Są jakieś zabawne historie?

AG: Jasne, że są. Raz przyszedł do mnie człowiek w restauracji: panie Andrzeju czy ja mogę prosić o autograf. Byłem zadowolony, że nie nazwał mnie "Ferdek". Więc dałem mu autograf. A on mi podziękował za to, że spotkał "większego idiotę niż sam jest"? Chciał mi powiedzieć komplement, ale zabrzmiało dwuznacznie.

Stwierdził pan kiedyś, że seriale męczą psychicznie?

AG: No bo męczą. Jeśli ja co drugi dzień kogoś przesłuchuję, albo kręcę sceny w prawdziwym prosektorium, albo odnajduję trupa, strzelam? To człowiek ciągle obraca się w takiej materii. Policjanci z wydziału zabójstw też są trochę dewianci. Nie mówię, że mają źle w głowie, bo to są bardzo fajni ludzie. Tylko mają skrzywienie zawodowe, bo codziennie widzą trupa, codziennie kogoś gonią, strzelają? To musi męczyć.

Mylą się panu dwa światy?

AG: Jak kręcę przez miesiąc Kiepskich, to ten świat rzeczywisty zaczyna mi się wydawać wirtualnym. A ten wirtualny rzeczywistym. Na początku kręciliśmy "Kiepskich" przez trzy miesiące. Jak wychodziłem na zewnątrz, to dziwiłem się, co to za dziwni ludzie, co za dziwny świat. Dlatego seriale są bardzo męczące psychicznie. Jak przychodzę rano, a wychodzę wieczorem, kręcę, kręcę, kręcę, to można ogłupieć! Chcę się już wyrwać z tego świata!

Jak pan się wyrywa do świata żywych?

AG: Takim wyrwaniem jest zagranie kabaretu.

Jakiej postaci na pewno by pan nie zagrał?

AG: Mogę powiedzieć, że nie zagrałbym w filmie pornograficznym, ale to będzie śmieszne. Nie zagrałbym w filmie, który nie mieści się w mojej moralności i etyce.

Ostatnio mocno skrytykował pan Mroczków?

AG: Wyraziłem tylko to co się mówi w naszym środowisku.

Ale nie wszyscy mają odwagę o tym mówić?

AG: No bo się boją, że na przykład producenci braci Mroczków nie zatrudnią ich. Niech bracia Mroczkowie sobie grają, tylko niech nie mówią, że są aktorami! To jest denerwujące. Ktoś, kto wypowiada na temat orzeczenia sądu, nie może mówić, że jest sędzią. Ja sobie nie mogę napisać: inżynier Andrzej Grabowski. Ale mogę powiedzieć, że jestem dyplomowanym aktorem.

I pewnie chodzi o to, że zabierają pracę?

AG: Tak. Ci ludzie są o wiele tańsi i zabierają pracę zawodowym aktorom. Absolwenci szkół filmowych przez cztery lata uczyli się tego fachu. A tu ktoś nagle staje przed kamerą na przykład dlatego, że jest ładny.

Ma pan czas na życie prywatne?

AG: Nie bardzo. Ktoś mógłby powiedzieć: sam to wybierasz. Za każdym razem przy serialu podpisuje się umowę. Pracuje przy nim pięćdziesięciu ludzi. I co mi powiedzą: zwariowałeś?

Aktorstwo to nie misja?

AG: Aktor to jest taki sam zawód jak szewc. Wiem, że to nie jest do końca taki normalny zawód. Ale boję się powiedzieć przed samym sobą, że go wykonuję. Bo jak w to uwierzę, to mogę zgłupieć po prostu! Jak powiem sobie, że noszę w sobie misję, to zgłupieję. A po co mi to? Chce traktować ten zawód normalnie i traktuję go tak. Chociaż takie wypowiedzi, jak te dotyczące braci Mroczków mogą sugerować, że właśnie zwariowałem?

Rozmawiał Tomasz Piekarski

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: aktor | świat | zawód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy