Prostytutki mają teraz ciężkie życie

Jak niezliczone rzesze pekińskich prostytutek, tak też spotkana przeze mnie Kelly liczy na wielką, olimpijską wypłatę. Ale te marzenia stoją pod dużym znakiem zapytania.

Przykręcenie śruby na czas olimpiady nie dotyczy tylko tybetańskich mnichów. Pekińska policja rozpoczęła akcję prewencyjną mającą na celu wyczyszczenie miasta z prostytucji na czas olimpiady.

Przypomina to trochę syzyfowe prace, bo na miejsce jednej wydalonej z Pekinu prostytutki pojawiają się trzy nowe. Ale cel został wyznaczony przez najwyższe władze, sprawa jest traktowana poważnie, a panie pracujące żyją w nieustannym strachu.

Policja rozkłada blokady drogowe

- Policjanci są teraz tacy drobiazgowi i bardzo surowi. Musimy uważać - mówi 23-letnia Kelly, która z twarzy przypomina trochę porzucone, bezdomne dziecko. Siedzi w barze często odwiedzanym przez prostytutki z okolicy, mieszając sobie drinka słabo rozcieńczonego wodą. W ten niedzielny wieczór bar jest wyraźnie opustoszały. Obostrzenia władz spowodowały zamknięcie wielu najbardziej popularnych night-clubów i agencji w tej okolicy.

Reklama

Kelly, która nie poda mi swojego prawdziwego imienia, przyjechała z sąsiadującej z Pekinem prowincji Hebei. Mówi, że wiele jej koleżanek wsadzono do więzienia a potem odesłano do ich rodzimych prowincji.

- Staram się być ostrożna. Jeśli wyrzucą mnie z miasta, to już nie wrócę, bo policja rozkłada blokady drogowe wokół Pekinu - tłumaczy Kelly, która przed policyjną akcją polowała na klientów w hotelach, ale teraz nie może, bo przeganiają ją stamtąd menedżerowie.

"Zadzwoń po olimpiadzie"

Władze pośpiesznie zamiatają brudy pod dywan po to, żeby przynajmniej w trakcie trwania igrzysk od 8 do 24 sierpnia , wszystko było "na cacy". Oprócz prostytutek ucierpieli handlarze narkotyków i w ogóle wszyscy Pekińczycy - zabroniono popularnego plucia.

Ścisłe kontrole przeprowadzane są także wśród obcokrajowców. Zawrócóno z powrotem do swoich krajów tabuny Mongołek i Rosjanek szykujących się do "pracy na wakacjach".

- Jesteśmy zamknięci ze względu na remont drogi przeciwpożarowej. Zadzwoń po olimpiadzie - mówi mężczyzna, który odbiera mój telefon do Maggie's, baru znajdującego się w dzielnicy ambasad, zwykle obleganej przez zastępy mongolskich dziwek. Na drzwiach baru Maggie's znajduje się tabliczka z takim samym napisem - "Zamknięte z powodu remontu drogi pożarowej".

10 milionów prostytutek w Państwie Środka

Praktycznie zniszczona za purytańskich czasów Mao, prostytucja rozkwita w bardziej otwartych dzisiaj Chinach. Według oficjalnych danych mieszka tutaj 10 milionów prostytutek, a jest ich pewnie zdecydowanie więcej.

Prostytutki handlują sobą bezkarnie w setkach barów karaoke, salonów masażu, czy rozsianych po bocznych uliczkach tzw. "barber shops", co po angielsku oznacza zakład fryzjerski, ale tutaj nie ma nic wspólnego ze strzyżeniem włosów.

Panowie podróżujący po Chinach tuż po wejściu do pokoju hotelowego zwykle zwyczajowo dostają telefon z zapytaniem, czy nie chcą, żeby przysłać im dziewczynę. Teraz tego nie ma.

Zakazane miasto schodzi do podziemia

Obserwatorzy są zgodni, że takiego sprzątania w Pekinie jeszcze nie było. - Miasto przeszło na tryb wielkiego oczyszczania - mówi post zamieszczony na internationalsexguide.info, stronie nazywającej się "największym w internecie forum poświęconym turystyce seksualnej". Użytkownicy wymieniają szczegółowe informacje na temat dostępności i jakości płatnego seksu od Alaski po Nową Zelandię.

- Ale kampania władz tylko przesuwa problem gdzie indziej - twierdzi dr Bernhard Schwatlander, reprezentant organizacji Joint United Nations on HIV/AIDS na Chiny. - Spycha się prostytucję głębiej do podziemia. W efekcie więcej spraw jest poza jakąkolwiek kontrolą. Tam już nie da się promować używania kondomów, jest więcej przemocy wobec pracujących kobiet i są one bardziej narażone na ataki - tłumaczy Schwatlander.

- Nie ma się czym martwić - rzuca Otka, Mongołka, która twierdzi, co jest raczej nieprawdopodobne, że ma tylko 28 lat. - To duży problem, ale nie potrwa długo i już za dwa miesiące wszystko będzie po staremu - zauważa.

Dan Martin, tłum. i opr. ML

INTERIA.PL/AFP
Dowiedz się więcej na temat: Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji | policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy