Zagadka nieśmiertelności

Żyć wiecznie w ciele, które się nie starzeje! Oto jedno z odwiecznych marzeń ludzkości. Dlatego też recepty na eliksir młodości poszukiwały legiony naukowców, lekarzy i magów.

Już na przełomie III i IV wieku n.e. chiński alchemik Ko Hung podał przepis na eliksir w swej księdze "Pao Pu Izu", opatrując go następującym komentarzem: "Włosy siwe staną się czarne, a utracone zęby ponownie zaczną wyrastać. Odnowią się siły ciała. Ten, który tych leków zażywa, nigdy się nie postarzeje. Stary zaś ponownie stanie się młodzieńcem. Będzie żył wiecznie i nie umrze". Problem w tym, że sam Ko Hung nieśmiertelności nie osiągnął - zmarł w 361 roku n.e. przeżywszy 80 lat.

Niewątpliwie najsłynniejszym nieśmiertelnym był działający w XVIII stuleciu Claude-Louis de Saint-Germain. "Ten człowiek jest nieśmiertelny i wie wszystko", entuzjazmował się Wolter, gdy wymieniano przy nim nazwisko Saint-Germaina. Fryderyk Wielki, po prusku lapidarny, mieścił swą ocenę hrabiego w trzech słowach :"To człowiek - zagadka". A Giacomo Casanovie, słynnemu włoskiemu awanturnikowi, Saint-Germain podobno ofiarował flakonik eliksiru, nazywanego przezeń "powszechnym pierwiastkiem życia". Miał to być niezawodny środek na nieśmiertelność.

Reklama

Saint-Germain uchodził bowiem wśród mu współczesnych za wielkiego alchemika: posiadacza kamienia filozoficznego, znawcę sztuki produkowania złota i brylantów. Wreszcie - za wynalazcę lub depozytariusza receptury pozwalającej wytwarzać

eliksir młodości.

Jednak wiele źródeł podaje, że i "nieśmiertelny" Saint-Germain umarł. Choć podkreślić trzeba, że nie wiadomo na pewno kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach alchemik ten odszedł z tego świata.

Naukowcy przełomu XX i XXI wieku znów zaczęli poważnie myśleć o uczynieniu człowieka długowiecznym, a nawet nieśmiertelnym. Najnowsze odkrycia w dziedzinie genetyki ukazują nowe możliwości na tym polu. Czy więc eliksir młodości, jakoby dawno temu odkryty przez największych z alchemików, nie był tylko mrzonką? A jeśli komuś z dawnych, na poły magów, na poły naukowców, udało się rzeczywiście wytworzyć specyfik odnawiający obumarłe komórki?

Żyjący w XIV wieku paryski kupiec Nicolas Flamel, według niektórych źródeł, stał się w niejasnych okolicznościach posiadaczem księgi zapisanej tajemniczymi znakami. Człowiekowi temu nie była znana wartość sekretnych zapisków, dopóki nie wybrał się w pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Na miejscu już Flamel natknął się na mędrca, który rozszyfrował treść księgi. Okazało się, że podano tam receptury produkowania złota z tanich substancji oraz wytwarzania eliksiru młodości. Podobno, po tym odkryciu, Flamel wrócił do ojczyzny, gdzie

sfingował własną śmierć,

po czym, wraz z żoną wyruszył na Daleki Wschód. Trzysta lat później Paul Lucas, podróżnik francuski, twierdził, że natknął się w Arabii na tajemniczego mędrca utrzymującego, iż Flamel mieszka w Indiach i ma się dobrze. Czyli - wciąż żyje!

Inny kandydat do tytułu posiadacza patentu na nieśmiertelność, mistrz Artephius, w XIII stuleciu, napisał "Traktat o przedłużaniu życia" ( "Tractatus de vita proroganda"). Podał tam składniki eliksiru młodości, jednak zaszyfrowane tak skutecznie, że chyba niewielu tę recepturę mogło wypróbować. Arthepius twierdził na kartach swego traktatu, że dzięki eliksirowi żyje już tysiąc lat. Niektóre z późniejszych źródeł podawały, że imię Arthepius, to tylko pseudonim, bo nieśmiertelny właściciel patentu na eliksir młodości miał być samym Apoloniuszem z Tiany, słynnym magiem z I wieku n.e.

Jak w tych dwóch przypadkach - Flamela i Arthepiusa - rzecz miała się naprawdę, tego nie wiemy. A może szkoda...

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: zagadka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy