Krzysztof Starnawski: Człowiek, który zanurzył się w otchłań

Jaskinia Viroit, w której Starnawski pobił rekord świata /INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama

Polak, Krzysztof Starnawski pobił rekord świata w nurkowaniu na obiegu zamkniętym, schodząc na głębokość 303 m we włoskim jeziorze Garda! Średnia głębokość tego polodowcowego tworu położonego mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Mediolanem a Wenecją, wynosi 136 metrów, w najgłębszym miejscu sięgając 346 metrów i w tę właśnie głębię zanurzył się Starnawski. Nie wszystko jednak szło jak z płatka. Na 280. Metrach przydarzyła się groźna awaria sprzętu, która mogła poważnie pokrzyżować jego plany...

Ratownik TOPR, organizator wyjazdów Adventure i odkrywca najgłębszej zalanej jaskini świata, Hranickiej Propasti (-404 m) nurkował na rebreatherze, aparacie oddechowym o podwójnym obiegu zamkniętym (mieszanka oddechowa krąży w zamkniętej pętli: gaz wydychany przez nurka jest oczyszczany chemicznie z dwutlenku węgla i używany ponownie, a przy tym regularnie uzupełniany tlenem).

Mieszanka, którą Starnawski oddychał pod wodą, składa się z mieszaniny tlenu, azotu i helu (trimix) w precyzyjnie dobranych proporcjach, zmienianych na bieżąco wraz ze zmianą głębokości.  W rekordowym wyczynie wspomagali go czterej nurkowie, pozostając na głębokości do 50 metrów na wypadek, gdyby doszło do awarii sprzętu podczas dekompresji.

Reklama

Dlaczego właśnie 303 metry?  - Czułem, że mogę zanurkować głębiej, ale postanowiłem trzymać się liczby 300 -  taki był plan. Pomysł na "303" powstał spontanicznie na kilkanaście minut  przed zanurzeniem.  Ktoś z zespołu  wspomniał, że na ekrany polskich kin wchodzi film o Dywizjonie 303. Taka mała korekta planu mieściła się w normie bezpieczeństwa, a przynajmniej choć symbolicznie uhonorowaliśmy naszych bohaterów - tłumaczy. 

Starnawski niestrudzenie zdobywa doświadczenie w eksploracji jaskiń, zarówno suchych, jak i zalanych od ponad ćwierćwiecza. Dzięki temu jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniami i niespodziankami, nawet w najbardziej wymagających sytuacjach.

- Po odbyciu dekompresji  i wyjściu z wody czułem się wyjątkowo dobrze, jak nigdy do tej pory po trudnych nurkowaniach. Myślę, że w końcu  znalazłem najbardziej odpowiedni algorytm dekompresyjny, pasujący do mojego organizmu. Nie miałem żadnych dolegliwości fizycznych, a łatwość, z jaką pobiłem własny rekord świata (w grudniu 2011 roku Starnawski zanurkował na głębokość 283 m w Morzu Czerwonym) sprawiła, że z dużym spokojem spoglądam w przyszłość i planuję kolejne eksploracje jaskiniowe. Jedyny problem, który muszę rozwiązać przed kolejnymi krokami w kierunku jeszcze trudniejszych nurkowań to  kwestie sprzętowe.

Podczas nurkowania doszło do groźnej awarii sprzętu.  Na nieosiągalnej dla większości nurków na świecie głębokości 280 metrów  implodował jeden z  komputerów nurkowych, sterujących rebreatherem.

- Musiałem błyskawicznie podjąć decyzję, czy zawrócić, czy też kontynuować nurkowanie. Szybkie odseparowanie tego uszkodzonego komputera od urządzenia pozwoliło mi bezpiecznie kontynuować misję. Gdybym tego nie zrobił, uszkodzony komputer mógłby zakłócać pracę pozostałych komputerów sterujących - opowiada.

Imponujący rekord świata został pobity niejako przez przypadek. Zasadniczym celem nurkowania była eksploracja pobliskiej jaskini Elefante Bianco. Niestety warunki pogodowe zmusiły Starnawskiego do odwołania tej wyprawy w ostatniej chwili, kiedy  wszyscy członkowie ekipy byli na miejscu. Wówczas zrodziła się inicjatywa, by przeprowadzić trening,  stanowiący przygotowanie do eksploracji najgłębszych jaskiń,  w tym jaskiń Namibii i Zimbabwe, do których Starnawski wybiera się w najbliższym czasie.

Nurkowanie w jeziorze Garda  było ostatnim etapem podróży Starnawskiego po  południowej Europie, podczas której kontynuował rozpoczęte w latach poprzednich prace eksploratorskie. Odwiedził Francję, Włochy, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę oraz  Hiszpanię. Doprowadził do skutku wiele trudnych projektów, z odkryciem nowych korytarzy i skartowaniem  francuskiej jaskini St. Saveur na czele.

Starnawski, przez wielu uważany za najlepszego nurka jaskiniowego świata, bezpretensjonalnie przyznaje: - Rekord nigdy nie jest celem samym w sobie. Zwykle zdarza się w trakcie testów sprzętu albo podczas działań odkrywczych. Celem jest eksploracja.

Tak było w przypadku rekordu w Morzu Czerwonym, gdy Starnawski sprawdzał funkcjonowanie samodzielnie skonstruowanego, podwójnego aparatu oddechowego, czy podczas eksploracji albańskiej jaskini Viroit, w której Starnawski dotarł do dna, jednocześnie bijąc rekord świata w nurkowaniu jaskiniowym na obiegu zamkniętym (-278 m).

Po dwumiesięcznej wyprawie, zwieńczonej spektakularnym sukcesem, Krzysztof Starnawski wraca do Polski, by przeprowadzić przegląd sprzętu i popracować nad rozwiązaniem problemów związanych z implozją sprzętu na dużych głębokościach. Miłośnicy ekstremalnych aktywności będą mieli możliwość spotkać się z rekordzistą na Festiwalu Górskim im. Andrzeja Zawady w Lądku Zdroju, gdzie Starnawski opowie o swoich największych dokonaniach i aktualnych projektach.

Plany na najbliższą przyszłość? - Zimę spędzę w Meksyku, gdzie prowadzę szkolenia i kursy dla amatorów nurkowania jaskiniowego. Będę także kontynuował, według wytycznych speleologii, projekt  "The greatest connection", zakładający znalezienie naturalnego połączenia pomiędzy najpotężniejszymi na świecie systemami jaskiniowymi: Sac Actun i Dos Ojos. Międzynarodowa ekipa nurków wiosną tego roku ogłosiła znalezienie tego połączenia, lecz ja dążę do tego, by odkryć korytarz, który nurek jest w stanie przepłynąć - a to się, jak dotąd, jeszcze nikomu nie udało - mówi polski nurek.

Tekst: Ilona Łęcka

Zdjęcia: Krzysztof Starnawski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy